Można legalnie nie płacić ZUSu, albo chociaż płacić znacznie mniej.
Można legalnie nie płacić ZUSu, albo chociaż płacić znacznie mniej. fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Niestety nie tędy droga. Trzeba się z ZUSem dogadać, uczynić zeń strategicznego partnera, a wtedy ta "straszna organizacja" nikomu z nie zrobi krzywdy. Przekonuje o tym historia Dariusza Żuka i Jacka Aleksandrowicza, założycieli Akademickiego Inkubatora Przedsiębiorczości. Działa tam ok. 2200 firm, których szefowie mogą zapomnieć o ZUS. Ten słynny comiesięczny haracz, czyli ryczałtowa składka (po podwyżce 1170 złotych) nie rujnuje im miesięcznego budżetu.
Jacek Aleksandrowicz
współzałożyciel Akademickich Inkubatorów Przedsiębiorczości

To sam ZUS pomaga nam w tym jak ulżyć początkującym przedsiębiorcom. Osoby prowadzące działalność gospodarczą w naszym inkubatorze nie płacą składki ZUS. To zupełnie legalne i akceptowane przez zakład. Wspólnie opracowaliśmy procedurę zgodną z prawem.

Czary mary nie ma składki
Jak działa to w praktyce? Kandydat na przedsiębiorcę nie rejestruje działalności gospodarczej, tylko wprowadza się do inkubatora AIP. Podpisuje umowę i dzięki temu prowadzi biznes posługując się osobowością prawną Fundacji AIP. Jeśli na przykład prowadzi sklep internetowy, to zamawia produkty z fakturą na fundację. Podobnie prowadzi sprzedaż. Zarabia, zaś AIP przechowuje dla niego pieniądze (niczym ów filmowy szef mafii dla Leona Zawodowca). Kiedy "biznesmen" jest w potrzebie, wypłaca sobie tyle, ile chce.
Lecz robi to za pośrednictwem umowy zlecenia. Dla studentów do 26. roku życia taka forma rozliczeń w ogóle jest "nieozusowana". Dla "starych" też jest atrakcyjna. Jeśli masz firmę i 2000 zł dochodu, to miesięcznie "normalnie" płacisz 1171 złotych ryczałtowej składki. Przy umowie zlecenie, składka ZUS od 2000 zł dochodu wynosi 225 złotych. To nie wszystko. AIP jest wręcz rajem podatkowym dla informatyków i programistów. Oni tworząc dzieła (strony internetowe, aplikacje itd.) mogą rozliczać się umową o dzieło zwolnioną od składek ZUS. Czyli wszystko, co zarobią ich firmy w inkubatorze, jest zwolnione z ZUS-u.
Dariusz Żuk
współzałożyciel AIP

Pierwsze nad czym się zastanawiałem to jak rozpocząć biznes bez rejestracji firmy, kosztów ZUS-u i całej tej papierkowej roboty. W Polsce ludzie też mają skrzydła tyle, że największa polska korporacja, czyli rząd z 600 tysiącami urzędników, potrafili w nas stłamsić przejawy kreatywności. Dlatego powstał akademicki inkubator przedsiębiorczości, żeby ludzie mogli przyjść, postawić laptopa na biurku i zacząć biznes, nie martwiąc się o resztę. Dawałem adres, skrzynkę pocztową, brałem na siebie księgowość i rozliczenie podatków. itd. pieniadze na start, 200 tys. dał mi Mariusz Łukasiewicz, pionier polskiej bankowości, założyciel Eurobanku. Miałem też dotację z Business Center Club oraz własne oszczędności.

Z daleka od afer
Jak podał dziennik "Rzeczpospolita", inspektorzy ZUS-u zakwestionowali 110 tys. przypadków stosowania umów o dzieło, zarazem wystawiając cwaniakom solidne rachunki do opłacenia. W AIP nie kwestionują jednak umów, bo według relacji Aleksandrowicza inkubator ma swojego dedykowanego inspektora ze stołecznego ZUS-u, który w razie wątpliwości mówi, jak się rozliczać.
Teraz najlepsze. Bystrzacy już zauważyli, że powstały w 2004 roku AIP ma w nazwie akademicki ale... – Pisało do nas tyle osób, że postanowiliśmy otworzyć się również na nie-studentów. Nasza oferta to propozycja dla początkujących przedsiębiorców. Początkowo ograniczaliśmy czas pobytu w inkubatorze do 12 miesięcy. Jednak teraz wszystkim i bez ograniczeń pomagamy prowadzić biznes – mówi dalej Aleksandrowicz.
A oto szokująco przychylny inicjatywie komentarz ZUS.
Wojciech Andrusiewicz
rzecznik prasowy ZUS

Osoby startujące z własnym biznesem w ramach inkubatorów przedsiębiorczości nie rejestrują własnych działalności gospodarczych, co za tym idzie nie mają tytułu do ubezpieczenia. Prawo dopuszcza taką możliwość, a służy ona do rozwinięcia swojego pomysłu na biznes dla osób młodych, wchodzących na rynek. ZUS jednak ma możliwość zweryfikowania prawidłowości funkcjonowania podmiotów w ramach inkubatorów przedsiębiorczości pod kątem ubezpieczeń społecznych. Inkubatory mają ułatwiać start z biznesem, a nie służyć długotrwałemu prowadzeniu działalności gospodarczej.

Ile lat konkretnie, to już nie zostało określone. My znaleźliśmy rekordzistę. Pan Aleksander inkubuje firmę od 9 lat. I przez tyle też czasu nie płaci pełnego haraczu ZUS-owi. Zajmuje się sprzedażą wyspecjalizowanego osprzętu rowerowego. – Gdybym miał płacić pełną składkę ZUS, to pewnie nie dałbym rady rozwinąć tego biznesu – zwierza się w rozmowie z naTemat. Raz w miesiącu wypłaca sobie zysk, małymi łyżeczkami, z małym ZUS-em, w umowie zleceniu, ale prosperuje i ma się dobrze.
Za brak składek grozi mu wprawdzie ekstremalnie niska emerytura. Jednak, co zabawne, osiągnął dokładnie ten sam efekt, do którego zmierzał Marek Sowa. Tyle że bez przegranego procesu i rujnujących zaległych składek do zapłacenia.
A teraz klękajcie posłowie z parlamentarnego zespołu wspierania przedsiębiorczości, dumający nad ustawami ułatwiającymi prowadzenie biznesu. Nie daliście rady wprowadzić swoich pomysłów. Dwóch facetów pijących Red Bulla na skórzanych kanapach uratowało od uciążliwości składek 2200 firm i to nie wszczynając ani jednej wielkiej afery.

Napisz do autora: tomasz.molga@natemat.pl