
Beata Fido za rolę w "Smoleńsku" została kilkukrotnie nominowana do Węży, prześmiewczej nagrody dla najmniej wyróżniających się aktorów i filmów w 2016 roku. Ale to nic, bo właśnie kreacja dziennikarki walczącej o wyjaśnienie tajemnicy katastrofy smoleńskiej otworzyła drzwi do jej dalszej kariery. A ta toczy się w zawrotnym tempie, tyle że tylko w TVP. – Ona nie dostaje roli za talent, tylko za wierność. Mierny, bierny, ale wierny. I jest coraz więcej takich karier w TVP – kwituje dziennikarka Karolina Korwin-Piotrowska.
"Kim jest Beata Fido?" – zapytała Katarzyna Zuchowicz w swoim tekście, jeszcze przed debiutem "Smoleńska". Ku zaskoczeniu, nawet Jerzy Zelink grający z nią jedną, wspólną scenę, miał problem. – Beata tak, przemiła, inteligentna dziewczyna. Ale ciągle zapominam jej nazwisko – mówił z rozbrajającą szczerością. O tym, że jest aktorką nie wiedział także studiujący z nią na jednym roku w krakowskiej PWST Jacek Poniedziałek.
Na rolę życia Fido dostała szansę od Antoniego Krauzego. Miała wtedy 49 lat. W "Smoleńsku" wcieliła się w postać dziennikarki, która przechodzi przemianę i zaczyna wierzyć w zamach smoleński. Reżyser w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" tłumaczył, że w roli Niny obsadził Fido, bo "po prostu taka była sytuacja". "Zrobiłem zdjęcia próbne, przesłuchałem chyba pięć osób i Beata była najlepsza. I jestem z niej zadowolony".
Gdyby nie tematyka "Smoleńska", sądziłabym, że Fido się wygłupia. Zanim zobaczyłam film, słyszałam opinię, że Fido ma talent. Ale chyba wywietrzał, bo w "Smoleńsku" Fido grała, jak w teatrzyku szkolnym. Tę rolę kobiecą można było pociągnąć, choć scenariusz filmu był fatalny.
Po roli w "Smoleńsku" posypały się propozycje. Najpierw doradzała wizerunkowo europosłowi PiS Karolowi Karskiemu, potem dostała rolę Darii (żony Patryka) w "Blondynce". Następnie dołączyła do obsady serialu "Komisarz Alex" (TVP 1). Wcieliła się w rolę komisarz Marty Grabskiej, która to dołączyła do zespołu komendy. Wcześniej pojawiała się w "Komisarzu", ale tylko epizodycznie.
Oglądałam odcinek "Komisarza Alexa" z jej udziałem i to jest po prostu szkółka niedzielna. Ona nie dostaje roli za talent, tylko za wierność i coraz więcej takich karier w TVP. Oni po prostu tworzą sobie grupę swoich wiernych aktorów, artystów.
Maciej Szczepański, były prezes TVP, uważany był za pupila władzy, który pilnował linii partii w telewizji. Ale przestrzegał jednej podstawowej zasady: od propagandy miał kurantów na placu Powstańców i w dzienniku telewizyjnym; a na Woronicza mieli być najlepsi twórcy, najlepsza rozrywka, najlepsze seriale i filmy. Trzymał wysoki poziom kulturalny. Odnosząc to do dzisiejszej sytuacji: Jeżeli dzisiejsze władze tego nie zrozumieją, to zaprowadzi nas to na manowce.
Napisz do autorki: daria.rozanska@natemat.pl
