Mafia przebrana w czarne togi”, "nadzwyczajna kasta”, "złodzieje”, "serce układu dzikiej reprywatyzacji”, "zabierają dzieci biednym rodzinom”… PiS nie przebiera nie tylko w słowach by zohydzić Polakom sądy i sędziów. Wniosek o zbadanie legalności wyboru prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzaty Gersdorf przed „odzyskanym” już przez PiS Trybunałem Konstytucyjnym jest tylko zwieńczeniem skrupulatnie zaplanowanej i realizowanej operacji politycznej. Dotyczy ona całego wymiaru sprawiedliwości.
Ma ona pozwolić ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze i partii rządzącej rozprawić się z niepokorną "trzecią władzą". Złamać jej morale, opór i zastąpić krnąbrnych sędziów posłusznymi wykonawcami poleceń PiS.
Druga wojna o polskie sądownictwo (pierwsza miała miejsce za poprzednich rządów PiS i zakończyła się przegraną PiS) miała już kilka etapów i toczy się na kilku frontach. Atakiem na niezależność i niezawisłość sędziowską dowodzi oczywiście Ziobro, ale ma też swoich wiernych "pułkowników": wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego i posła Arkadiusza Mularczyka, który właśnie rozpoczął ofensywę na ostatni bastion "państwa prawa", czyli Sąd Najwyższy. Obaj wcześniej zakładali z Ziobrą Solidarną Polskę i należą do najbardziej zaufanych ludzi ministra. Mularczyk został ledwie kilka dni temu przywrócony w szeregi PiS.
Okopani na pozycjach
O co tak naprawdę toczy się ta polityczna wojna? – Motywacje obu stron są różne. Prof. Gersdorf i szeroko pojęta strona sądowniczo-prawnicza próbuje podtrzymać przynajmniej formalne standardy funkcjonowania polskiego państwa prawnego, a PiS który doszedł do władzy z poczuciem misji i nie bardzo już kontroluje stan emocji w swoich szeregach, chce to zmienić – tłumaczy w rozmowie z naTemat prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
– Obie strony kompletnie nie są już w stanie prowadzić dialogu. Ci, którzy stroją po stronie sądowniczo-prawnej trzymają się litery prawa, która wynika z Konstytucji i ustaw, a PiS powołuje się na poczucie misji, które idzie w coraz większym stopniu wbrew liberalnemu czy postoświeceniowemu rozumieniu pojęcia państwa prawnego. To są dwa różne światy – dodaje profesor.
A co z szumu informacyjnego rozumie przeciętny obywatel? – Oczywiście bardzo niewiele. Dla przeciętnego Polaka istotną sprawą jest to żeby sądownictwo działało dobrze tzn. żeby wyroki były wydawane przez kompetentnych sędziów w postaci kompetentnych orzeczeń. Żeby te wyroki były wydawane szybko i żeby sprawy nie były kosztowne. Jeśli obywatele mają do czynienia z zaprzeczeniem takiej sytuacji, to wywołuje to u nich alienację społeczną, a wtedy nawet radykalne pomysły, nawet takie które grożą kryzysem konstytucyjnym będą zyskiwały poklask – ocenia prof. Konarski.
Kilka frontów
Przyjrzyjmy się frontom politycznej wojny o "państwo prawa" i sprawdźmy stan okopów. Pierwszym frontem jest Trybunał Konstytucyjny. Tli się tam jeszcze niewielki ruch oporu przeciw PiS. Zaatakowani „okopali się na z góry upatrzonych pozycjach”. Ale testem na skuteczność przejęcia TK przez PiS będzie wydanie zgodnej z wolą Ziobry i PiS decyzji w sprawie legalności wyboru sędzi Gersdorf w Sądzie Najwyższym.
Kolejnym otwartym frontem jest atak prowadzony na Krajową Radę Sądownictwa. Jeden z projektów ustaw przygotowanych przez PiS zakłada, że w ciągu 30 dni będzie można ją przejąć wygaszając mandaty sędziów. Na dodatek nowi sędziowie mieliby być wybierani do KRS przez Sejm, czyli przez PiS – dotychczas ta decyzja należała do samorządu sędziowskiego.
Boje toczą się też z sędziami jako grupą zawodową. Tutaj przegłosowane już ustawy Ziobry zwiększyły odpowiedzialność dyscyplinarną sędziów, którzy mogą być karani bardziej restrykcyjnie niż dotąd, także finansowo. A sam Ziobro chce mieć wpływ na powoływanie dyrektorów Sądów Powszechnych, by móc wydawać im polecenia.
Zgodnie z projektem nowelizacji prawa o ustroju sądów powszechnych zwierzchnikiem dyrektora sądu nie będzie już prezes tej instytucji, ale minister sprawiedliwości. Dyrektorzy sądów, którzy zajmują się ich administrowaniem, nie będą już wybierani w konkursie – ich powoływanie i odwoływanie będzie zadaniem szefa MS.
W całej operacji przejęcia "trzeciej władzy” przez PiS nie można też pominąć urzędu Rzecznika Praw Obywatelskich kierowanego przez dr Adama Bodnara, który znajduje się pod nieustannym ostrzałem polityków partii rządzącej.
Polityczna amunicja
Ostrzał artyleryjski całej ofensywy przeciwko "trzeciej władzy” zapewniają media publiczne z "Wiadomościami” i TVP Info na czele. To tam dzień w dzień bombardowani jesteśmy informacjami o "przestępstwach" poszczególnych sędziów. Słyszymy, że jeden ukradł w markecie części do wiertarki, inny - pendriva, a pewna pani sędzia "zwinęła" nawet spodnie. Wreszcie, że całe środowisko opływa w luksusy i przywileje i broni swojej korporacji przed kandydatami z zewnątrz.
Choć „czarne owce” zdarzają się w każdej grupie zawodowej, nie tylko wśród 10 -tysięcznej armii sędziów, to jednak zarzuty wobec sędziów wykorzystywane są przez PiS niczym fajerwerki, albo race świetlne, by zwykli Polacy wiedzieli z kim mają do czynienia i o co toczy się ta wojna.
Zaatakowana "trzecia władza" dostarcza też często amunicji przeciwnemu obozowi skarżąc się na niskie zarobki sędziów (casus sędzi Gersdorf) albo wydając kontrowersyjne z punktu widzenia obywateli orzeczenia jak przyznanie ogromnego zadośćuczynienia dla gangstera Boguckiego czy wypuszczenie za kaucją mózgu "przekrętów na wnuczka" o pseudonimie Hoss.
A czemu ma służyć radykalna, często wręcz brutalna narracja PiS dotycząca zmian w sądownictwie? Te wszystkie epitety o "mafii i złodziejach"?– Ona służy utrzymaniu bądź pomnożeniu swoich wpływów politycznych. Jest bardzo niebezpieczna dlatego, że jest na wskroś populistyczna i to populistyczna w dość prymitywnym, czy prostackim ujęciu – tłumaczy prof. Wawrzyniec Konarski.
Koniec trójpodziału władzy?
– Chociaż osobiście mam dużo uwag do pracy polskich sądów, bo one są w Polsce rzeczywiście wysoce nieefektywne, opieszałe i nieraz sprzyjają frustracjom społecznym, to stosowanie takiej retoryki i takich oskarżeń przez tych, którzy nami rządzą wobec systemu sprawiedliwości jest ze wszech miar niebezpieczne – mówi profesor.
– Podważa bowiem resztki zaufania do polskiej nawy prawnej i polskiego systemu sądownictwa. PiS szedł do wyborów z hasłami naprawy państwa, tymczasem przez stosowanie takiej retoryki jeszcze bardziej to państwo jest psute - ponieważ w jeszcze większym stopniu sprzyja się odsuwaniu obywateli od państwa. A przecież tym państwem rządzi właśnie PiS – dodaje Konarski.
Przy okazji PiS nic nie robi sobie z płynących z europejskich instytucji wezwań o przestrzeganie praworządności w Polsce. I nawet nie ukrywa, że po mediach publicznych i służbie cywilnej chce mieć kontrolę nad wymiarem sprawiedliwości. Trójpodział władzy w Polsce odchodzi na naszych oczach do lamusa?