Barbara Stanisławczyk ma żałować rezygnacji ze stanowiska prezesa Polskiego Radia.
Barbara Stanisławczyk ma żałować rezygnacji ze stanowiska prezesa Polskiego Radia. Fot. YouTube.com/Polskie Radio

W czwartek nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji w sprawie zmiany na stanowisku prezesa Polskiego Radia. Choć członkowie Rady Mediów Narodowych już pochylają się nad znalezieniem odpowiedniego następcy Barbary Stanisławczyk, okazało się, iż prawdopodobnie chciałaby ona wrócić na stanowisko, z którego niedawno sama zrezygnowała.

REKLAMA
Jak już informowaliśmy, Barbara Stanisławczyk 18 lutego jeszcze o poranku opowiadała o swoich planach po wyborze na kolejną kadencję w fotelu prezesa Polskiego Radia, a tego samego dnia wieczorem złożyła rezygnację. Powodem miało być nieporozumienie z Radą Mediów Narodowych i fakt, iż Stanisławczyk nie spodziewała się, że RMN odwoła jej bliskiego współpracownika Jerzego Kłosińskiego.
Po czym w RMN i Polskim Radiu zapanował chaos. Szefostwo mediów narodowych było wyraźnie zszokowane nagłą rezygnacją prezeski tak oddanej "dobrej zmianie". By nie stwarzać sobie kolejnych kłopotów z niezdecydowanymi menadżerami, postanowiono zrezygnować z poszukiwania nowego prezesa Polskiego Radia w drodze konkursu. – Wskażemy kogoś z pominięciem procedur – oświadczył przewodniczący RMN Krzysztof Czabański.
Teraz okazuje się, że Barbara Stanisławczyk chyba jednak chciałaby na stanowisku pozostać. "Z naszych nieformalnych rozmów z Panią Prezes wynika, że jest gotowa wziąć na swoje barki ciężar kierowania Polskim Radiem mimo wszystko. Mamy wrażenie, że Pani Prezes nie spodziewała się naszego poparcia i podbudowana rozmowami z pracownikami Radia chce spróbować sił" - według "Gazety Wyborczej", list takiej treści do RMN wystosował szef NSZZ "Solidarność" w Polskim Radiu Edward Pikula. Medialni decydenci nie pozostawiają jednak żadnych złudzeń. – Wykluczone, by Stanisławczyk mogła wrócić – stanowczo komentuje na łamach "Wyborczej" szef RMN Krzysztof Czabański.
Co ciekawe, dotąd Barbara Stanisławczyk długo uchodziła właśnie za "człowieka Czabańskiego" w Polskim Radiu. Jak opisywaliśmy w naTemat, od chwili, gdy objęła władze nad publicznymi rozgłośniami, dzięki temu poparciu mogła wprowadzać rządy twardej ręki. – Pani prezes żadnych mediacji i negocjacji sobie po prostu nie wyobraża. Ona w ogóle nie słucha nikogo. Jest przekonana, że sama wszystko wie najlepiej i nie znosi żadnego sprzeciwu – mówili nasi rozmówcy z gmachu przy Al. Niepodległości.
– Na pierwszy rzut oka pani prezes robi znakomite wrażenie: ładna, elegancka, spokojna. Ale gdy coś ją wyprowadzi z równowagi potrafi kląć jak szewc i obraża ludzi – usłyszeliśmy w Polskim Radiu. I wygląda na to, że ta skłonność do zbyt szybkiego ulegania emocjom właśnie kosztowała Barbarę Stanisławczyk nie tylko intratną posadę, ale i przychylność partii rządzącej.

Napisz do autora: jakub.noch@natemat.pl