Ewa Swoboda to Usain Bolt w spódnicy" – napisał jeden z dziennikarzy sportowych. A trenerzy zgodnie komentują, że dziewczyna z Żor to największy talent od lat. Jednak nie tylko talent do biegania sprawia, że może wyrosnąć na gwiazdę. Nazwisko najlepiej oddaje jej styl. Uwielbia słodycze, tatuaże i z trudem powstrzymuje emocje. My odkrywamy, że za jej sukcesem stoją trzy kobiety.
Polscy lekkoatleci wracają z Belgradu z workiem medali. W stolicy Serbii odbyły się Halowe Mistrzostwa Europy. Ewa Swoboda zdobyła brązowy medal. W Żorach czekają na nią znajomi i rodzina. Zwłaszcza trzy kobiety, którym zawdzięcza szczególnie dużo. Sukces w Belgradzie to niemal prezent na 8 marca.
Babcia nie zsiada z roweru
– Jestem dumna z wnuczki – mówi w rozmowie z naTemat Stefania Zając, babcia Ewy. Na jej profilu społecznościowym jest zdjęcie, na który wnuczka pręży się w koszulce ze swoim nazwiskiem. Ewa trzyma za rękę babcię, która również ma sportową bluzę. Widać na niej nazwę klubu rowerowego, w którym wiąż jeździ Stefania Zając. Babcia Stefania w młodości była kolarką i lekkoatletką.
– Jo tyż miała sukcesy – mówi pani Stefania z silny śląskim akcentem. Urodziła się w Żorach. A niestety, klub, który ją chciał, był w Rybniku. Zabrakło pieniędzy na jej wyjazd. Teraz ma już 70 lat i jest po chorobie onkologicznej, a mimo to niedawno pojechała na zlot rowerowy do Zamościa. – Teren tam pagórkowaty miałam co deptać. Pytali nawet czy mam napęd elektryczny – śmieje się. Z dawnej przeszłości zostały jej dyplomy. Pokazała je swojej wnuczce. Ewa była pod wrażeniem. – I ona powiedziała: Babcia jesteś niesamowito – wyznaje Stefania Zając.
Mama walczyła na tatami
Można nawet powiedzieć, że to sport sprawił, iż Ewa Swoboda przyszła na świat. Jej mama Beata poznała męża na tatami. Oboje z Grzegorzem uprawiali judo. Kariera Beaty Zając-Swobody nawet dobrze się zapowiadała. W wieku 15 lat zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski juniorek młodszych. Musiała zrezygnować jednak ze sportu z powodu złamania reki. Mama sprinterki wykonuje nietypowy, jak na kobietę zawód, jest suwnicową. Przesuwa betonowe bloki. Dalej Ewa Swoboda liczy się z zdaniem mamy. Widać to niemal na każdych zawodach.
Na Kleszczówce – dzielnicy Żor –czeka na sprinterkę stęskniona rodzina. W telewizji oglądali start Ewy. – Czy gen "wojowniczych" kobiet krąży w państwa rodzinie? – spytałem Beatę Zając-Swobodę. – Z pewnością. Moja mam odnosiła sukcesy. Mnie z dawnej pasji został o bieganie. A w Ewie to sportowe zacięcie skumulowało się – ocenia jej mama.
Trenerka z gimnazjum
Kolejna ważną kobietą jest jej trenerka Iwona Krupa. Ona może być przykładem kobiecej siły. Krupa założyła klub UKS Czwórka, czyli uczniowski klub sportowy. Na co dzień jest nauczycielką w Gimnazjum nr 4. Po sukcesach Swobody, zwłaszcza pobiciu halowego rekordu świata, znaleźli się chętni do trenowania sprinterki. Twierdzi, że były nacisk, aby Ewa przeniosła się do większego ośrodka niż Żory i przyszkolny klub. Krytykowali, że nauczycielka ze śląskiego miasta nie powinna trenować utalentowanej Swobody. Teraz Ewa Swoboda po biciu rekordów wraca z Belgradu z brązowym medalem.
To właśnie Iwona Krupa zwróciła uwagę na Ewę. Dziewczynka była w czwartej klasie podstawowej. – Taka szczupła, niepozorna. Wszędzie było jej pełno – komentuje. Ewa zaczęła trenować, ale do czasu... W gimnazjum sobie odpuściła. Krupa szczerze w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" wyznała: – Pojawiły się problemy wychowawcze, wpadła w złe towarzystwo. Rzadko zaglądała na treningi, zwłaszcza siłowe – opowiada. Dlatego wielu trenerów podkreślało, że Ewa Swoboda "jedzie" na talencie. Swoje możliwości może jeszcze "podkręcić" treningami.
Czy tak jest naprawdę?
Tymczasem nie tylko niesamowity sprinterski talent sprawia, że Ewa Swoboda wyrasta na gwiazdę. Po biegu roznoszą ją emocje. Po ostatnim w Belgradzie rozpłakała się. Podbiła tym serca kibiców sportu.
Czy to jest chwyt na widza? – To, co kibice widzą na ekranach telewizorów, my mamy na co dzień – zapewniał Kamil Poloczek, były prezes UKS "Czwórka".
Z profilu społecznościowego widać młodzieńczość, i że Swoboda wciąż nie prowadzi przemyślanej strategi wizerunkowej. W komentarzach potrafi ostro odpowiedzieć, nie stroniąc od wulgarnych słów. Jeden z internatów napisał, że z powodu tatuaży kwalifikuje się do bycia co najwyżej samotną matką. Wpis ją uraził. Nic dziwnego, bowiem jeden z tatuaży poświęcony jest najważniejszym osobom w życiu młodej sprinterki – rodzicom. Ostatnio pojawiła się nowa. Tabloidy donosiły o związku, a potem rozstaniu z Konradem Bukowieckim. Z pewnością byli blisko ze sobą.
W Żorach Ewa Swoboda jest już legendą. – Każdy ją tutaj zna – opowiada Radosław Góra, szef pubu Ozi, to jedno z kultowych, rockowych miejsc na Śląsku. Sprinterka pracował w jego barze.
– Wpadła do nas z grupą znajomych, a akurat szukałem barmanki. I jak to Ewa, radośnie, żartem powiedział, ze ma urlop i może wpadać. Przyciągnęła do pubu wiele osób, które chciały ją poznać porozmawiać. Pomogła tez przy "Przystanku Żory". Nagraliśmy film promujący "Przystanek". Ewa, to niezwykle radosna i energetyczna osoba – kwituje Góra.
Napisz do autora: wlodzimierz.szczepanski@natemat.pl