Zdaniem Antoniego Macierewicza Donald Tusk dopuścił się zdrady dyplomatycznej. Na razie nie wiadomo jednak, na czym miała polegać.
Zdaniem Antoniego Macierewicza Donald Tusk dopuścił się zdrady dyplomatycznej. Na razie nie wiadomo jednak, na czym miała polegać. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
We wtorek rano w świat poszła informacja, że Antoni Macierewicz wystosował pismo do prokuratury, w którym oskarża byłego premiera Donalda Tuska o dopuszczenie się zdrady dyplomatycznej. Na czym konkretnie miałaby polegać właściwie nie wiadomo, pewnym jest tylko to, ze Tusk miał zawrzeć umowę z Władimirem Putinem, która była wysoce niekorzystna dla Polski.
Jan Wojciech Piekarski
były szef protokołu dyplomatycznego i były ambasador RP w Brukseli, Izraelu, Pakistanie i Tel Awiwie

To nic innego, jak narzędzie walki politycznej. I wcale nie jest to polska specjalność.

– Mam pewne podejrzenia, że w grę mogą wchodzić podobne zarzuty jak w przypadku Radosława Sikorskiego – przypuszcza Jacek Dubois, pełnomocnik byłego ministra spraw zagranicznych. Sikorski pozwał Jarosława Kaczyńskiego za świadome mówienie nieprawdy. – Chodziło o słowa, że mój klient dopuścił się zdrady dyplomatycznej cofając notę obejmującą eksterytorialnością miejsce katastrofy smoleńskiej – mówi mecenas Dubois.
Problem w przypadku Radosława Sikorskiego polega na tym, ze nie mógł cofnąć takiej noty dyplomatycznej, bo nigdy wcześniej jej nie wysłał. W ogóle nie było takiego tematu rozmów, o czym Jarosław Kaczyński musiał wiedzieć. – Chcemy udowodnić, że prezes Prawa i Sprawiedliwości świadomie mówił nieprawdę – przekonuje pełnomocnik Sikorskiego.
Inaczej uważa Jan Wojciech Piekarski, były szef protokołu dyplomatycznego i były ambasador RP w Brukseli, Izraelu, Pakistanie i Tel Awiwie. Jego zdaniem może chodzić o to, że śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej oddano komisji MAK. – Do dziś trwa spór, czy powinna to badać komisja do spraw wypadków lotniczych cywilnych czy wojskowych – mówi Piekarski. Tylko czy to mieści się w kategorii zdrady dyplomatycznej?

Zdrada dyplomatyczna

Art. 129 Kodeksu Karnego: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10."

– Zanim PiS nie przejął rządów to nawet nie wiedziałem, że takie przestępstwo zostało opisane w kodeksie karnym – wyznaje Piekarski. W rozmowie z naTemat Piekarski twierdzi, że w całej swojej długiej karierze dyplomatycznej w Polsce z takimi zarzutami się nie spotykał. – To nic innego, jak narzędzie walki politycznej. I wcale nie jest to polska specjalność. O zdradę dyplomatyczną ścigają w Izraelu premiera Netaniahu. Z oskarżeniami o zdradę musieli zmierzyć się premierzy Francji i Belgii – twierdzi Piekarski.
Oskarżenie o zdradę to tylko gra polityczna?
Wszędzie tam, gdzie stawiane są zarzuty zdrady dyplomatycznej nie chodzi o to, żeby doprowadzić do skazania. Ważne jest gonienie króliczka, a nie jego złapanie. – Celem jest nie tyle osądzenie i osadzenie w więzieniu, co zbrukanie opinii i zadanie ciosów, które będą skutkować śmiercią polityczną – twierdzi mecenas Dubois. Do tego zdaniem prawnika wcale nie są potrzebne poważne, racjonalne zarzuty. Wystarczy, że padnie słowo „zdrada”, na scenę wychodzą aktorzy i można otwierać teatrzyk.
Co ciekawe, jak twierdzi Jacek Dubois, to przedstawienie może trwać jeszcze wiele lat. W poniedziałek poszło pismo do prokuratury. – Ta może wszcząć postępowanie lub, nie dopatrzywszy się znamion przestępstwa odmówić. W przypadku odmowy minister Macierewicz można się odwołać – wylicza Dubois. Przepychanka prawnicza będzie trwała miesiącami, a opinia społeczna przez cały ten czas miała pożywkę. Nawet jeśli prokuratura odmówi wszczęcia postępowania i decyzja ta zostanie uznana za słuszną w procesie odwoławczym, to wcale nie zamyka sprawy na amen. – Już za kilka miesięcy minister Macierewicz może uznać, że pojawiły się nowe ważne przesłanki w sprawie i będzie mógł wystosować kolejne zawiadomienie do prokuratury.
Kiedy to się wreszcie skończy?
– W praktyce taka zabawa może trwać jeszcze przez kilka, może nawet kilkanaście lat – przekonuje pełnomocnik Radosława Sikorskiego. Teoretycznie przerwać ją może dziś chyba jedynie wyrok skazujący Donalda Tuska za zdradę. – Ale jeśli zarzuty są równie niepoważne jak w przypadku mojego klienta, to nie sposób przypuścić, by jakikolwiek sąd wydał wyrok skazujący – twierdzi Dubois.
Trudno zatem nie ulec wrażeniu, że pismo Antoniego Macierewicza do prokuratury to nic innego, jak próba odwrócenia uwagi od afery związanej z masowymi dymisjami najwyższych oficerów w armii. – To może też być forma zemsty politycznej za reelekcję byłego premiera na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej. Już dawno mówiłem, że jak tylko wybiorą Tuska, to w kraju posypią się na niego wezwania do prokuratury – mówi ambasador Piekarski.
Zdaniem naszych rozmówców na tym jednym zawiadomieniu się nie skończy. Możliwe, że następne pojawią się jak tylko trzeba będzie przykryć kolejną aferę związaną z rządami dobrej zmiany. – Przedstawienie będzie trwać dalej – twierdzi Piekarski.

Napisz do autora: pawel.kalisz@natemat.pl