Dwie nastolatki wyproszono z samolotu, bo miały na sobie legginsy.
Dwie nastolatki wyproszono z samolotu, bo miały na sobie legginsy. fot. Piotr Skornicki/ Agencja Gazeta

Dwie nastolatki, pasażerki lotu Denver - Minneapolis, nie zostały wpuszczone na pokład samolotu, ponieważ miały na sobie legginsy. Pracownicy United Airlines uznali, że wygląd dziewczyn był "nieprzyzwoity". Linię oskarżono o seksizm, a aferę nazwano #leginsgate. Absurdów w regulaminie linii lotniczych jest więcej.

REKLAMA
Opisana historia stała się głośna za sprawą amerykańskiej aktywistki Shannon Watts, która oskarżyła linię United Airlines o stosowanie niezrozumiałych standardów wobec swoich pasażerów. "Pracownica nie pozwoliła dziewczynom ubranym w legginsy wejść na pokład samolotu, ponieważ spandeks nie jest dozwolony? Od kiedy United decyduje o tym, co powinny nosić kobiety?" – zastanawia się Watts na Twitterze.
Legginsgate stało się jedną z głośniejszych awantur w Ameryce. Umieszczenie hashtagu #legginsgate przez wiele celebrytek jest odbierane jako akt solidarności z dziewczynami. Linie tłumaczą się, że pasażerki nie były zwykłymi klientkami, a bilet został im podarowany z darmowej puli biletów przysługujących rodzinom pracowników United Airlines, więc powinny dodatkowo uważać na swój wygląd.
Ale okazuje się, że regulamin linii lotniczych jest pełen absurdów. W opisywanym United Airlines wyszczególnione są punkty, które mogą spowodować, że pasażerowie zostaną niewpuszczeni na pokład lub poproszeni o inny "outfit". Na liście niemile widzianych strojów są np: ubrania odkrywające talię czy bieliznę, mini spódniczki, obcisłe wykonane z lycry bluzki, spodnie czy sukienki. Ubrania nie powinny być brudne czy podarte, a także z nieprzyzwoitymi napisami.
Amerykańskie przypisy są jednymi z bardziej seksistowskich. W Las Vegas doszło do nieprzyjemnej konfrontacji między pasażerką a pracownikiem linii lotniczych, gdy kobiety nie wpuszczono na pokład z powodu jej bluzki ze zbyt dużym dekoltem. Inna z kolei musiała się tłumaczyć przed pilotem z powodu napisu "Fuck" na swojej koszulce. Pilot wystartował dopiero kiedy pasażerka ukryła napis pod chustą.
Najgorzej, że "to, co jest przyzwoite w samolocie", tak naprawdę zależy najczęściej od widzimisię pokładowego personelu lub pilota. To on może określić, że sukienka jest zbyt krótka czy dekolt nazbyt wyzywający. Jak sytuacja wygląda w polskich samolotach? Na szczęście LOT jeszcze nie bierze za wzór amerykańskich standardów.
– Chodzi przede wszystkim o to, aby nie powodować dyskomfortu innych pasażerów. W naszych liniach nie mieliśmy jeszcze przypadku, żeby któryś z pasażerów nie został wpuszczony na pokład ze względu na strój. Nie mamy żadnych procedur mówiących o tym, że nie można podróżować w legginsach, czy w zbyt krótkich spódniczkach. Natomiast zupełnie inną kwestią są procedury związane z bezpieczeństwem – komentuje w rozmowie z naTemat rzecznik prasowy LOT, Adrian Kubicki.
"Zdejmij koleś ten turban" i półnadzy turyści w czarterze
Dwa lata temu grupa Polaków wracających z Tunisu, tuż po terrorystycznym zamachu, manifestowała swoją radość. Najpierw tańcząc w "plażowych strojach" na lotnisku, a później tak ubrani wkroczyli na pokład czarterowego samolotu lecącego do Polski. Powroty z wakacji to spore przeżycie dla pozostałych pasażerów, nie podzielających reguły: "prosto z plaży na lotnisko". Ale tutaj również nie ma sprecyzowanych zasad.
– Nie prowadzimy czarterowych lotów, więc raczej nie mamy przypadków pasażerów w strojach kąpielowych. Natomiast w przypadkach, kiedy są w nazbyt rozrywkowym nastroju, wtedy doradzamy dla ich dobra i dobra pozostałych pasażerów, aby jednak zrezygnowali z podróży – mówi rzecznik LOT-u.
Jeszcze bardziej delikatną kwestią są stroje związane z wyznawaną religią. W 2011 roku na lotnisku Chopina doszło do nieprzyjemnej sytuacji. Shaminder Puri, praktykujący sikh, podczas kontroli bezpieczeństwa został poproszony o zdjęcie turbanu, mimo że nie odezwał się żaden alarm bramki. "Zdejmij koleś ten turban, bo nie polecisz" – miał usłyszeć od jednego z funkcjonariuszy Służby Granicznej.
https://youtu.be/SekNHwLpkaU
Sikh zażądał od SG przeprosin, 30 tys. zł na cel charytatywny, a także domagał się sądowego nakazu zaniechania tej praktyki w przyszłości. Puri przegrał sprawę w polskim sądzie, który uznał, że choć funkcjonariusze naruszyli jego godność i wolność religijną, to działali zgodnie z prawem. Historia miała swój finał w Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która uznała, że podobne standardy stosowane są na lotniskach całego świata tylko w ostateczności.
– Czy ważniejsze jest bezpieczeństwo pasażerów, czy przywiązanie do religii? To jest pytanie natury filozoficznej i każdy przypadek jest rzeczywiście trudny do jednoznacznej oceny – dyplomatycznie komentuje Adrian Kubicki.

Napisz do autora: oskar.maya@natemat.pl