Zatrzymano matkę chłopca z Cieszyna. Transmisja pogrzebu w telewizji, żółte paski, setki zdjęć nagrobka, okładki gazet i główny temat serwisów informacyjnych. Najwyraźniej lubimy tragedię i krzywdę. Chcemy o niej słuchać, bo tak nas wychowano. Musimy się utwierdzać w przekonaniu, że zbrodnia jest zła.
Jeszcze niedawno, przy sprawie małej Madzi, wiele osób, w tym również znanych polskich dziennikarzy, apelowało żeby zakończyć "medialną sieczkę o Madzi z Sosnowca". Jacek Żakowski oświadczył nawet, że "nie dotyka świństwa z Madzią na okładce". Jednak z jakiegoś powodu media ten temat wałkowały. Wałkowały, bo chcemy o tym czytać i słuchać. Przez kilkanaście tygodni żyliśmy niemal w domu Waśniewskich. Rodzice tragicznie zmarłej dziewczynki stali się celebrytami.
Ta sytuacja może się powtórzyć. Informacja o zatrzymaniu rodziców chłopczyka, którego ciało znaleziono przeszło dwa lata temu w stawie w Cieszynie, jest głównym newsem. Mówimy o małym Szymonku i piętnujemy matkę, która jest podejrzewana o jego zabójstwo. Jak tak dalej pójdzie, być może zgarnie Katarzynie Waśniewskiej tytuł najgorszej matki roku.
"Chłopiec z Cieszyna"
Historia niespełna dwuletniego "chłopca z Cieszyna" jest wstrząsająca. Z wielu powodów. Dotyczy w końcu małego dziecka, Szymona, który stracił życie i nikt z bliskich go nie szukał. Jest wzruszająca również dlatego, że w jego poszukiwania, ta jak w przypadku małej Madzi, zaangażowało się wielu Polaków, w tym policjantów, wyraźnie dotkniętych losem dziecka.
Porusza również dlatego, że przez ponad dwa lata nie udało się ustalić tożsamości dziecka, ani tym bardziej znaleźć odpowiedzialnych za jego śmierć. Co więcej, nikt z sąsiadów i rodziny przez tyle czasu nie zauważył nieobecności małego chłopca.
Zarzut zabójstwa postawiono matce, która nie przyznaje się do winy. Do zarzutu nieudzielenia pomocy dziecku przyznał się natomiast jej konkubent, ojciec chłopca. To wszystko niewątpliwie wstrząsa, ale nie zróbmy z matki Szymona celebrytki, tak jak to się stało z matką Madzi.
– Ta tragedia dotyczy życia codziennego, które zawsze ludzi interesuje. W naszym rozumieniu to nie abstrakcje, ale sprawy, które mogą nas dotyczyć i mogą nas spotkać – tłumaczy medialne i społeczne zainteresowanie socjolog prof. Henryk Domański.
Zbrodnia jest zła
Nie jest żadną tajemnicą, że w mediach najdłużej żyją informacje, które chcemy oglądać i "klikać". Według ekspertów, takie zainteresowania ma w Polsce dwa wymiany. – Po pierwsze, w dużych i rozwiniętych państwach porusza się tematy, które mają wymiar uniwersalny i realny wpływ na rzeczywistość, jak np. kryzys ekonomiczny. W społeczeństwach, które znajdują się trochę bardziej na uboczu, jak Polska, częściej żyje się sprawami partykularnymi, jak takie tragedie – wyjaśnia prof. Domański.
Po drugie, według niego, chodzi o potrzebę szukania w takich nieszczęściach odniesień, o potwierdzanie norm i tego co można, a czego nie. – W tym przypadku mamy do czynienia ze zbrodnią. Chcemy o tym słuchać nie tylko z ciekawości, ale z potrzeby posiadania norm moralnym. Angażując się w tę sprawę, ludzie utwierdzają się w tym, w czym ich wychowywano od dziecka, czyli w poczuciu, że zbrodnia jest niedopuszczalna – dodaje.
Socjolog przyznaje jednak, że taka ciekawość przyjmuje czasem chorobliwy wymiar. Chodzi o sytuację, gdy tego typu sprawy dominują naszą codzienność i nie interesują nas już inne elementy życia publicznego, jak chociażby kryzys ekonomiczny, finanse publiczne. – Jeśli w telewizji i na pierwszych stronach gazet widzimy tylko ten temat, to jest to przesada – podkreśla.
Ceremonia śmierci
Zdaniem ekspertów, to nie tyle Polacy kreują rodziców Magdy czy Szymona na celebrytów, ale robią to media. Te z kolei sugerują się w końcu tym, o czym ludzie chcą czytać. Dlaczego wobec tego, chcemy o takich rzeczach słuchać i czytać całymi tygodniami?
– Jesteśmy społeczeństwem wychowanym w katolickiej kulturze. Ceremonia śmierci jest w naszej kulturze bardzo utwierdzona. Zbrodnię, a szczególnie zbrodnię na dziecku ludzie rozpamiętują bardzo długo. Tak jak po śmierci kogoś z rodziny, nie wypada
przejść na tym do porządku dziennego. To taka ceremonia boleści i płaczu – uważa prof. Domański.
W jego opinii, takie sytuacje odnosimy również do siebie, mówimy sobie, że mogło to spotkać również nas. Dotyczy to również procesu winnych. – Chcemy pilnować osądzenia sprawców zbrodni. Chcemy być świadkami ich ukarania – dodaje socjolog.
O takich tragediach media muszą i powinny mówić. Po pierwsze chodzi o uświadomienie, że takie zbrodnie znajdą finał w sądzie, a winny zostanie ukarany. A po drugie, mają w nas budzić poczucie odpowiedzialności społecznej. Mają nas uwrażliwiać na krzywdę innych, szczególnie dzieci.
Wspólne przeżywanie bolesnych i trudnych chwil niewątpliwie pomaga. Jednak to "wspólne" można przeżywać w różny sposób. Niekoniecznie w ramach transmisji na żywo, niekoniecznie śledząc każdy krok rodziców chłopca i robiąc z ich życia kilkutygodniowe reality-show.