Niemniej jednak, Piasecki w swojej pracy na podobne deklaracje się nie skusi, bo po prostu nie może. - Rozumiem rozgoryczenie Jacka Żakowskiego i w dużej mierze się z nim zgadzam, ale to mocno autorska decyzja. Niestety nie pójdę w jego ślady. On ma program raz w tygodniu, ja codziennie, więc byłoby mi trudno omijać szerokim łukiem tabloidy - wyjaśnia.
Katarzyna W. rano zniknęła, już ją znaleziono. "Pamiętniki z Sosnowca".
Deklaracja na pokaz
Bez entuzjazmu do pomysłu podchodzi za to redaktor naczelny "Uważam Rze", Paweł Lisicki. Pomysły niecytowania danego źródła nie sprawdzają się w dłuższej perspektywie. - To deklaracja na pokaz, z której nic wielkiego nie wyjdzie. Nie wierzę w takie historie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy w gazecie pojawi się jakaś ciekawa informacja, a dziennikarz nie poinformuje o tym widzów czy słuchaczy, bo złożył wcześniej jakąś deklarację - wyjaśnia.
Literatura "Faktu", czyli jak śmierć Madzi przynosi miliony
Oczywiście nie jest tak, że dziennikarze muszą pisać jedynie o tym co się ludziom podoba, ale Lisicki uważa, że w dłuższej perspektywie dyktowanie czytelnikom tego co mają czytać i czym się interesować nie ma racji bytu. - Dziennikarze mają schlebiać ich gustom. Odwrócenie się od nich całkowicie i podejście do tematu w stylu, będziemy rozmawiali tylko o rzeczach poważnych jest bez sensu - tłumaczy redaktor naczelny "Uważam Rze".