Jacek Żakowski, jako pierwszy wyszedł z tak otwartą deklaracją. Niestety wszystko wskazuje na to, że niewiele to zmieni
Jacek Żakowski, jako pierwszy wyszedł z tak otwartą deklaracją. Niestety wszystko wskazuje na to, że niewiele to zmieni Fot. Maciej Swierczynski / Agencja Gazeta

Publicysta Jacek Żakowski zadeklarował w dzisiejszym poranku TOK FM, że tak długo, jak na okładkach gazet będzie pojawiać się sprawa Madzi z Sosnowca, tak długo nie będzie tych gazet cytował. Deklaracja istotna i wydawać by się mogło, że miarka się w końcu przebrała, ale rzeczywistość nie jest taka piękna. - Takie deklaracje raczej nic nie dadzą, są bez znaczenia - komentują dla naTemat, koledzy Żakowskiego po fachu.

REKLAMA
Żakowski rozpoczął swój dzisiejszy przegląd prasy w dość nietypowy sposób. Nie od gazet, a od deklaracji. - Często w moich przeglądach cytuję takie dzienniki "Fakt" i "Super Express". Tak długo jak na pierwszych stronach tych gazet jest Madzia - nie ma gadania - mówi. I dodaje: - Trzeba postawić temu tamę. Nie dotykam tego świństwa, w którym na okładce jest Madzia. Kropka.
Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM i TVN24, który w swojej pracy zajmuje się między innymi przeglądami prasy, docenia decyzję Żakowskiego, jednak nie sądzi, że może ona coś zmienić. Dziennikarze mogą mieć dość, ale niestety to kto inny dyktuje tutaj warunki.

„TVN Sosnowiec”. Dlaczego powstają kontrowersyjne fanpage'e?

Teksty o Madzi były i będą
- Nie wydaje mi się, że miarka się przebrała. Niestety takie teksty będą się pojawiać, zwłaszcza w tabloidach i portalach internetowych. Ta sprawa napędza czytelników i ożywia ruch, więc trudno to odpuścić - mówi naTemat.
Dziennikarz widzi to bardzo dobrze każdego poranka, kiedy sięga po kolorowe tytuły, w których wręcz króluje sprawa rodziny Waśniewskich. Warto zaznaczyć, że historii nie "odgrzewają" już poważne gazety. - Chyba, że pojawi się w niej naprawdę jakiś przełom - wyjaśnia Konrad Piasecki.
Niemniej jednak, Piasecki w swojej pracy na podobne deklaracje się nie skusi, bo po prostu nie może. - Rozumiem rozgoryczenie Jacka Żakowskiego i w dużej mierze się z nim zgadzam, ale to mocno autorska decyzja. Niestety nie pójdę w jego ślady. On ma program raz w tygodniu, ja codziennie, więc byłoby mi trudno omijać szerokim łukiem tabloidy - wyjaśnia.

Katarzyna W. rano zniknęła, już ją znaleziono. "Pamiętniki z Sosnowca".


Deklaracja na pokaz
Bez entuzjazmu do pomysłu podchodzi za to redaktor naczelny "Uważam Rze", Paweł Lisicki. Pomysły niecytowania danego źródła nie sprawdzają się w dłuższej perspektywie. - To deklaracja na pokaz, z której nic wielkiego nie wyjdzie. Nie wierzę w takie historie. Nie wyobrażam sobie sytuacji, kiedy w gazecie pojawi się jakaś ciekawa informacja, a dziennikarz nie poinformuje o tym widzów czy słuchaczy, bo złożył wcześniej jakąś deklarację - wyjaśnia.

Literatura "Faktu", czyli jak śmierć Madzi przynosi miliony

Oczywiście nie jest tak, że dziennikarze muszą pisać jedynie o tym co się ludziom podoba, ale Lisicki uważa, że w dłuższej perspektywie dyktowanie czytelnikom tego co mają czytać i czym się interesować nie ma racji bytu. - Dziennikarze mają schlebiać ich gustom. Odwrócenie się od nich całkowicie i podejście do tematu w stylu, będziemy rozmawiali tylko o rzeczach poważnych jest bez sensu - tłumaczy redaktor naczelny "Uważam Rze".
Paradowska liczyłaby na inną deklarację
Podobnie uważa redakcyjna koleżanka Żakowskiego, Janina Paradowska. - Taka deklaracja jest bez znaczenia, bo "Fakt" się tym raczej nie przejmie. Poza tym, jeżeli Jacek z jednej strony mówi coś takiego, a z drugiej udziela tej gazecie wypowiedzi to byłabym raczej ciekawa innej deklaracji - mówi.
W redakcji "Polityki", w której pracuje zarówno Paradowska, jak i Żakowski zdecydowano, że ze względu na poziom, jaki reprezentuje "Fakt" nie powinno udzielać się tej gazecie wypowiedzi.