Nie pracują i raczej nigdy nie będą. Najczęściej mają po kilkoro dzieci, na które dostają 500 + i mieszkanie komunalne lub socjalne, za które na ogół nie płacą, choć powinni. Co miesiąc dostają od państwa 5, 6, nawet 7 tysięcy złotych i wodzą system za nos. – Samego mnie to mierzi. Człowiek bierze dodatkowe prace, po nocy nieraz haruje. A oni jeszcze krzyczą, że im się należy. I nic z tym nie da się zrobić. W każdym mieście tak jest – mówi nam kierownik jednego z MOPS-ów na wschodzie Polski.
Tu opisaliśmy historię 36-letniej, bezrobotnej, matki czwórki dzieci, która w marcu otrzymała aż 7 tys. złotych z MOPS, z czego część to wsparcie z programu 500+. Dyrektorka w mocnych słowach komentowała, że sporo takich osób ma pod swoją opieką – które nigdy nie pracowały i pewnie nie będą, ale za to doskonale wiedzą, co im się należy, potrafią też omijać zasady. – Wiedzą, że asystent rodzinny czy pracownik socjalny pracuje do godziny 15.30 – mówiła szefowa MOPS w Świebodzicach.
Postanowiliśmy sprawdzić, jak jest w innych miastach. Czy takich rodzin jest dużo? Czy są tak trudne, że nie da się ich zreformować? Jak dużo państwo im płaci?
Potężny zastrzyk gotówki
Kwota 7 tysięcy, która wypłynęła przy okazji historii 36-latki, wcale nie jest jednostkowym przypadkiem. Nie wzbudza wielkiego zaskoczenia w ośrodkach pomocy społecznej, do których dzwonię. Niestety, kierownicy raczej nie godzą się na podanie nazwisk. – Proszę pani, nawet ja tyle nie zarabiam. To naprawdę duże pieniądze – reaguje pracownik jednego z ośrodków na północy Polski.
Pytam, jakie świadczenia się u niej wypłaca. Jakie kwoty? – Są rodziny, które co miesiąc dostają i 4 tysiące, i 5 tysięcy, i 7 tysięcy też. Mamy trochę takich rodzin, w których jest np. sześcioro dzieci. Jednym sytuacja się poprawiła, widać, że 500+ bardzo im pomogło. Ale są też rodziny dysfunkcyjne, trudne, w których rodzice nigdy nie pracowali i nigdy nie będą. W tych rodzinach bezrobocie przechodzi z pokolenia na pokolenie i raczej nic tego nie zmieni – mówi.
Bez wątpienia sytuację takich rodzin poprawił program 500+. Zapomogi, inne dodatki rodzinne pozostały bez zmian. Jeśli rodzina z szóstką dzieci otrzymywała od pomocy społecznej np. 3 tysiące zł zasiłków miesięcznie, to teraz do ręki dostaje drugie tyle. Poważny zastrzyk gotówki, który jednak nie każdy potrafi sensownie wykorzystać.
Znajoma z miasta w centrum Polski, 30 tys. mieszkańców: – Pod mieszkaniami socjalnymi stoją takie samochody, że głowa mała. Wszyscy się śmieją, że gdyby te ich mieszkania były w mieście – a są na skraju, pod lasem – to by tak bez wstydu nie parkowali pod własnymi oknami, bo aż razi. W małym mieście to trochę jak na wsi. Więcej widać. I choć biedy nie ma, to jak uczciwie pracując zarobisz 3 tys. na rękę, to jesteś ustawiona.
Są, ale nie na masową skalę
– Zdajemy sobie sprawę, że wśród rodzin wielodzietnych, które korzystają z opieki pomocy społecznej, występuje też patologia wynikająca z nieszczelnego systemu. Ale nie powiedziałbym, że jest to zjawisko masowe – przyznaje Krzysztof Czaja, zastępca kierownika MOPS w Wałbrzychu. U niego też są rodziny, które otrzymują wcale niemałe kwoty. Ziarnko do ziarnka...
– Jeśli w rodzinie jest 8, 9 osób i podliczymy wszystkie świadczenia, jakie otrzymują, to wyjdzie około 7 tysięcy. Na przykład, po urodzeniu dziecka matka przez rok otrzymuje co miesiąc tysiąc złotych świadczenia rodzicielskiego. To niebagatelna kwota, a w niektórych rodzinach dzieci rodzą się praktycznie rok w rok – mówi.
Świadczenie rodzicielskie
Świadczenie rodzicielskie będzie przysługiwać osobom, które urodziły dziecko, a które nie otrzymują zasiłku macierzyńskiego lub uposażenia macierzyńskiego. Uprawnieni do pobierania tego świadczenia będą więc m.in. bezrobotni (niezależnie od rejestracji lub nie w urzędzie pracy), studenci, rolnicy, a także wykonujący prace na podstawie umów cywilnoprawnych. (...) Wsparcie finansowe w postaci świadczenia rodzicielskiego będzie przysługiwało przez rok (52 tygodnie) po urodzeniu dziecka w wysokości 1000 zł miesięcznie, a w przypadku urodzenia wieloraczków ten okres będzie mógł być wydłużony nawet do 71 tygodni. Czytaj więcej
Jak nie płacić za mieszkanie
Kwota zwłaszcza niebagatelna, gdy ktoś nie płaci za mieszkanie i np. pracuje na czarno, o czym też się mówi. Okazuje się bowiem, że część klientów MOPS – nie ma znaczenia, czy rodzina z jednym dzieckiem, czy wielodzietna, nie płaci za mieszkanie. Procedura jest prosta i najwyraźniej niektórzy są w niej dobrze obeznani.
Dużo jest takich, którzy nie pracują, nie płacą za mieszkanie, a pobierają wysokie kwoty? – Znalazłoby się – pada odpowiedź.
"Moje pracownice tyle nie zarabiają"
W innych ośrodkach słyszę to samo. Część rodzin nie płaci za mieszkanie i to jest największy problem. Nawet 500+ tego nie zmieniło, co wielu kłuje w oczy.
– Moje pracownice, które dokonują wypłat, nie zarabiają tyle, co niektóre rodziny, które nigdy nie pracowały. Samego mnie to mierzi. Człowiek bierze dodatkowe prace, po nocy nieraz haruje. A oni jeszcze krzyczą, że im się należy. I nic z tym nie da się zrobić. Prawo jest po ich stronie. W każdym mieście tak jest, choć podkreślam, to tylko promil – mówi nam kierownik jednego z ośrodków na wschodzie kraju.
W MOPS-ach przekonują, że większość rodzin, zwłaszcza wielodzietnych, dobrze wykorzystuje te pieniądze. Opowiadają o pierwszym wyjeździe dzieci na kolonie, o tym, że rodzina ubiera się lepiej, zrobiła remont, o tym, jak rodzice cieszą się, że stanęli na nogi, wychodzą na prostą, zaczęli płacić za mieszkanie, na co wcześniej nie było ich stać.
Ale części zreformować się nie da. Do pracy nie pójdą za nic. I ta patologia kłuje w oczy najbardziej. – Znam taką rodzinę. Oboje nie pracują, na papierosy nie było ich stać. A teraz on cały karton Marlboro kupuje – opowiadała mi jakiś czas temu rolniczka z kujawsko-pomorskiego.
Asystenci rodziny pracują non stop
Pozytywny wniosek jednak się nasuwa. Patologii nie da się łatwo zwalczyć, ona będzie zawsze. Widać jednak, że ostatnio ośrodki pomocy próbują ją wyeliminować. Gdy pytam o asystentów rodziny, którzy mają pracować do 15.30, co również wykorzystują klienci MOPS, słyszę jedno wielkie oburzenie. Oni wcale nie pracują do 15.30. Ani nawet do 16.
– Oni mają nienormowany czas pracy. Rodzinę, którą mają pod opieką, mogą odwiedzić w sobotę, i w święta. My mamy 28 asystentów. Każdy ma pod opieką 15 rodzin, z wyjątkiem tych, którzy opiekują się rodzinami wielodzietnymi. Wtedy mają 4-5. Pieniądze z 500+ w takich rodzinach wydawane są pod ścisłym nadzorem asystentów – oponuje Krzysztof Czaja.
Jak się nie podoba, ograniczymy świadczenia
Okazuje się też, że z powodu 500+ MOPS-y częściej niż kiedyś odmawiają przyznawania niektórych świadczeń, na przykład na remont. I świetnie. Choć może oburzać sam fakt, że ktoś nie pracując, a pobierając tyle świadczeń, jeszcze jest w stanie prosić o dodatkową pomoc.
– Kiedyś je przyznawaliśmy, teraz mówimy, że rodziny mają najpierw wykorzystać własne zasoby. Nie ukrywam, że przy podejmowaniu takich decyzji bierzemy pod uwagę, czy rodzina otrzymuje 500+, czy świadczenia rodzicielskie – mówi wiceszef MOPS w Wałbrzychu.
Jest jeszcze taki pozytywny przykład. Częstochowa. Tu mówią wyłącznie o aktywizacji klientów MOPS. – Mamy programy aktywizacyjne, mamy projekty unijne, współpracujemy z urzędem pracy. Jeśli ktoś nie chce w nich uczestniczyć i uchyla się od tego, możemy ograniczyć mu świadczenia. Z wyjątkiem m.in. 500+, bo to jest nie do ruszenia – słyszę.
Oby to coś dało. Bo w tym kontekście rządowy program wielu rodzinom jednak do końca nie pomógł.
Rodzina zajmuje pusty lokal, przestaje za niego płacić, sąd wydaje nakaz eksmisji. Bierze jednak pod uwagę fakt, że są małe dzieci, a często również niepełnosprawne, i przyznaje rodzinie prawo do lokalu socjalnego. Gmina musi przyznać taki lokal i do tego czasu nie ma prawa wyrzucić nikogo z mieszkania. Rodzina w tym czasie powinna płacić opłatę zastępczą, która została jej naliczona, ale nie płaci. To z kolei odwleka przyznanie lokalu socjalnego. Rodzinom albo nie zależy na takim lokalu, albo już się przyzwyczaiły do takiego życia.