Dawno nie widziany przed kamerami Bartłomiej Misiewicz w czwartkowe przedpołudnie spotkał się z mediami przed siedzibą Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzkiej w Warszawie. Wygłosił tam krótkie oświadczenie przed wejściem na obrady partyjnej komisji mającej wyjaśnić kulisy jego zaskakującej kariery. 27-letni pupil Antoniego Macierewicza tłumaczył, iż w ostatnie kłopoty popadł tylko ze względu na zaangażowanie w poszukiwania nowej wersji katastrofy smoleńskiej, "odbicie CEK NATO" i młody wiek.
Po opuszczeniu siedziby PiS Bartłomiej Misiewicz oznajmił, że z członkostwa w PiS zrezygnował sam, "z racji tej nagonki, która została wykorzystana na PiS przy jego nazwisku". I przy tej okazji zrobił z siebie prawdziwego męczennika. – Sukcesy rządu premier Szydło, zwłaszcza te socjalne, które poprawiają byt Polaków, były przykrywane przez media, często kłamliwie, ale przykrywane przy pomocy mojego nazwiska do tej brudnej kampanii. Rezygnację złożyłem, żeby nie obarczać całej zjednoczonej prawicy tym atakiem. Chciałbym przeprosić wszystkich Polaków za to, że muszą tego żenującego spektaklu słuchać, że muszą to oglądać – kontynuował.
Ten ostatni nie był zbyt wylewny ani przy wejściu do gmachu na Nowogrodzkiej, ani po jego opuszczeniu. – Myśli pan, że to wszystkie pytania, które panu polecono zadać? – tylko tyle minister obrony i wiceprezes PiS miał do powiedzenia dziennikarzom, którzy pytali o jego wpływ na karierę 27-letniego pupila.