Według nowego projektu PiS minister sprawiedliwości będzie mógł powoływać prezesów sądów wszystkich szczebli. Mógłby ich też odwoływać pod dowolnym pretekstem. Daje to Zbigniewowi Ziobrze ogromną władzę. To bardzo ważna zmiana ustrojowa, która uderza w niezależność wymiaru sprawiedliwości w Polsce. PiS chce przeprowadzić swój projekt przez parlament bardzo szybko – ustawa Prawo o ustroju sądów powszechnych miałaby zacząć obowiązywać już 1 lipca. – Należy się liczyć z tym, ze zasada niezależności sądownictwa jest już przekreślona – mówi w rozmowie z naTemat prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego.
Wszyscy rozmawiają o Misiewiczu, a do Sejmu trafił projekt ustawy PiS, który zakłada, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro będzie miał wpływ na obsadę stanowisk wszystkich prezesów sądów powszechnych w Polsce. Jest to projekt poselski, więc nie musi przechodzić konsultacji społecznych, choć wiadomo, że powstał w resorcie Ziobry.
– Odbieram to jako naruszenie zasady trójpodziału władzy. Ten projekt jest ewidentnie sprzeczny z artykułem 10. Konstytucji RP, który mówi, że ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy wykonawczej i władzy sądowniczej. A my zmierzamy do jednolitej władzy państwowej, czyli tej reguły, która obowiązywała w PRL-u i jest charakterystyczna dla państw autorytarnych i totalitarnych.
Sądom grozi ręczne sterowanie. Minister Ziobro będzie mógł obsadzać swoimi zaufanymi ludźmi stanowiska prezesów, a oni pewnie będą przekazywać jego polecenia niżej.
Tak. Za chwilę obsadzą też swoimi ludźmi Krajową Radę Sądownictwa, wcześniej obserwowaliśmy to, co się działo z Trybunałem Konstytucyjnym. Należy się liczyć z tym, że zasada niezależności sądownictwa jest już przekreślona.
Jakieś bastiony tej niezależności chyba się jeszcze bronią?
Trzeba oczywiście rozróżnić dwie kwestie. Czym innym jest niezależność sądownictwa i niezawisłość sędziowska. Niezależność sądownictwa jest w tym momencie bardzo zagrożona. Jeżeli będziemy mieli Krajową Radę Sądownictwa opanowaną przez nominatów politycznych PiS i opanowane sądy powszechne, to niezależny zostanie tylko Sąd Najwyższy. Ale pewnie tylko do czasu, bo najprawdopodobniej kolejny projekt PiS będzie zakładał obniżenie granicy wieku, po którym sędziowie mogą przechodzić w stan spoczynku. Dziś jest to 65 lat, ale okres pracy można wydłużyć do 72 roku życia. Będzie więc można dużą część tych sędziów wymienić i także SN obsadzić nominatami partyjnymi.
Środowisko sędziowskie protestuje, ale wyraźnego głosu sprzeciwu wśród obywateli nie słuchać. Jak ich przekonać, że te reformy nie są abstrakcyjne i prędzej czy później uderzą także w nich?
Niestety, to bardzo smutne co powiem, ale nie udało nam się zbudować społeczeństwa obywatelskiego. Mamy społeczeństwo konsumpcyjne. I dopiero, jak zwykły obywatel na własnej skórze przekona się, że jego sprawy nie rozpatruje niezawisły sąd i niezależny sędzia, że decydują dyrektywy polityczne, a nie przepisy prawa, wtedy obywatel zorientuje się, że coś jest nie tak. Ale wtedy będzie już za późno. To jest rzeczywiście bardzo trudna sytuacja, że środowisko sędziowskie nie ma wsparcia wśród obywateli.
Obywatele codziennie słyszą w mediach o jakichś kontrowersyjnych wyrokach, przewinach samych sędziów albo np. o tym, że opływają oni w luksusy?
Muszę powiedzieć, że propaganda sączona w mediach związanych z partią rządząca działa znakomicie. Ale niestety jest w tym bardzo dużo manipulacji. Spora część społeczeństwa uwierzyła w zamach w Smoleńsku i religię smoleńską. Na tej samej zasadzie istotna część społeczeństwa nie zauważa, że ta sfera, która broni obywatela przed władzą państwa, czy która ogranicza wszechwładzę państwa w stosunku do praw obywatelskich, przestaje mieć ochronę. Wygrywa takie myślenie, że o wszystkim ma decydować dobra wola władcy. A ja niekoniecznie w taką dobrą wolę wierzę.
Czy można, według pana, jeszcze jakoś powstrzymać te rewolucyjne zmiany, które forsuje minister Ziobro?
Prawnicy już nie bardzo mogą cokolwiek zrobić. Muszą zostać zastosowane inne środki. Ale kluczowe jest przekonanie obywateli, że ich także to dotyczy.
Mówi Pan tak jakby środowisko, którego jest Pan wyrazicielem, załamało już ręce.
Myślę że musimy jeszcze poczekać te dwa lata do wyborów. Mam nadzieję, że ludzie się jednak otrząsną i że będzie można odwrócić te zmiany. Choć będzie to kosztowało bardzo dużo czasu. I nie tylko czasu. Ale zmiana opinii o Polsce zagranicą, odkręcenie tego wszystkiego będzie trwało na pewno bardzo długo. To, co zbudowaliśmy przez ostatnich 27 lat, jeżeli chodzi o opinię o Polsce, runęło bowiem w gruzach.