Ziół w samoleczeniu od wieków używają nie tylko ludzie, ale i zwierzęta. Szympansy żyrafy, jeżozwierze czy szpaki doskonale wiedzą, co pomoże im usunąć pasożyty czy pozbyć się biegunki. Właściwości roślin nieuprzemysłowione społeczeństwa wzmacniały specjalnymi rytuałami. Ludową wiedzę o ziołach podkopał Kościół, który zakazał używania niektórych z nich, chcąc wyplenić pogańskie zwyczaje. Swoją cegiełkę dołożył także rozwój medycyny. W dobie mody na ekologię i zwrot w kierunku naturalnych kosmetyków, do mainstreamu powoli przebijają się także zioła. Przede wszystkim w formie tanich, szybkich i prostych do przygotowania naparów.
Dziennikarka, najczęściej piszę o trendach, mediach i kobietach. Czasem bawię się w poważne dziennikarstwo, czasem pajacuję. Można się pomylić.
Kiedy miałam sześć lat, babcia wydawała mi się postacią z bajki. Ktoś, kto mówi konspiracyjnym tonem, że ma problemy z woreczkiem żółciowym (który wyobrażałam sobie jako torebkę wieczorową z mięsistego weluru) i musi pić z tego powodu skrzyp polny (kojarzył mi się z naparem z pasikoników), nie może być zwykłym człowiekiem. W arsenale specyfików używanych przez babcię były też suszone płatki nagietków, buteleczki z nalewką z czeremchy, a żyworódki i aloesy kolonizowały parapet po parapecie. Dla młodszych pokoleń wychowanych w miastach, często jedyny kontakt z ziołami stanowi mięta pita już nie tyle ze względu na swoje lecznicze właściwości, co dla orzeźwiającego smaku i zapachu i bazylia z doniczki na kuchennym oknie. Skrajnie ubogi zielniczek zasilają jeszcze rumianek i koper włoski stosowany na wzdęcia u niemowląt.
Propagatorem powrotu do ziół stał się w PRL-u ojciec Klimuszko, zmarły w latach 80. zakonnik-jasnowidz. Mimo popularności jego poświęconej roślinom leczniczym książki, od ziołolecznictwa w tym wydaniu nieco odstraszała mistyczna otoczka, zapewniana przez autora znanego z katastroficznych przepowiedni i daru jasnowidzenia. Jesteśmy wszak społeczeństwem uformowanym na fundamentach oświeceniowych. Możemy lubić teorie spiskowe, ale wiara w moce natury i światło księżyca przychodzi nam o wiele trudniej.
Kwiatowe ukojenie – herbata z płatków kwiatów
– Kwiat rumianku działa uspokajająco, tradycyjnie stosowany jest do łagodzenia objawów długotrwałego stresu i nerwicy, łagodzi także skurcze, bóle brzucha, nudności, łagodzi bóle miesiączkowe
– Kwiat nagietka działa oczyszczająco, tradycyjnie stosowany był podczas przeziębień i grypy
– Kwiat lipy działa uspokajająco, rozkurczowo i moczopędnie, to także znakomity środek na przeziębienie, grypę, gorączkę i kaszel – działa przeciwgorączkowo, przeciwkaszlowo, łagodzi podrażnienia błony śluzowej
– Kwiat chabra bławatka działa moczopędnie i oczyszczająco, tradycyjnie stosowany był do leczenia stanów zapalnych układu moczowego, kamicy moczowej i zatruć
– Kwiat hibiskusa działa orzeźwiająco, usuwa wolne rodniki, wspomaga układ odpornościowy, reguluje pracę jelit i poprawia trawienie, zmniejsza także ilość wchłanianych węglowodanów z przewodu pokarmowego, chroni wątrobę, działa moczopędnie i jest źródłem witaminy C
Zdaniem doktora Łukasza Łuczaja, botanika wykładającego na Uniwersytecie Rzeszowskim i popularyzatora wiedzy o dzikich roślinach jadalnych, za rosnącą powoli popularność ziołolecznictwa odpowiada przede wszystkim niesatysfakcjonujące efekty stosowania środków farmakologicznych.
– Na warsztatach, które prowadzę, często spotykam osoby od lat samodzielnie zbierające zioła. Dużą rolę odgrywa tu też bez wątpienia radość płynąca z samego procesu. Nawet jeśli dziko rosnący dziurawiec może mieć zmienną zawartość substancji czynnych, w porównaniu do takiego kupionego w aptece, to widzimy, co zrywamy, więc wiemy, co wypijemy. Satysfakcjonujący jest też sama świadomość, że nic za samodzielnie zerwane zioła nie płacimy, nie wspieramy wielkich koncernów farmaceutycznych. No i samo zadowolenie ze spaceru, z którego wróciliśmy z cennym łupem – opowiada Łuczaj.
Królowa ziół z nasypów
„A to ma być tym paniam, które mają niepłodność z wilgotności, ale paniami suchego przyrodzenia tedy nie ma być dawano ono lekarstwo. A z tego prochu możesz napoić knot, a wpuścić go pani tam w tajemne miejsce – posila macicę, iżby poczęła rychło” – radził czytelnikom spragnionym potomka Matthaeus Platearius, średniowieczny lekarz. Substancją służącą do „napojenia knota wpuszczanego w miejsce tajemne” miała być sproszkowana bylica pospolita. Ta niepozorna roślina współcześnie nie jest znana, choć powszechnie kojarzona z wyglądu. Porasta nasypy kolejowe, pobocza, nieużytki rolne. Słowem – poradzi sobie w każdym miejscu, stąd też nazwa, wskazująca na jej wszędobylską naturę.
Bylica to święte zioło przedchrześcijańskiej Europy, otaczane rozbudowanym kultem, który zaskakuje tym bardziej, że współcześnie nie umiemy bylicy nawet rozpoznać. Według wierzeń celtyckich to najstarsze ze wszystkich ziół, w podaniach germańskich bywa tytułowana przydomkami „korzeń władzy” czy “matka korzeni”. Uznawana była za zioło wędrowców, starożytni Rzymianie umieszczali ją podobno w butach, żeby chronić stopy przed otarciami. Była powszechnie używana w leczeniu chorób kobiecych – tzw. nasiadówki w naparach z rośliny leczyły rzekomo upławy, zapalenie jajników, bezpłodność, ale także oziębłość seksualną wywołaną urokiem. Wypicie bylicy miały pomagać pozbyć się niechcianej ciąży czy martwego płodu.
W czasie obchodów przesilenia letniego, znanego na terenach Polski jako Noc Kupały dziewczęta ubierały się w białe sukienki, które przepasywały bylicą właśnie (nie trudno to sobie wyobrazić, osiąga ona bowiem nawet do półtora metra wysokości). Młodzi mężczyźni i kobiety skakali wówczas przez ognisko trzymając się za ręce oplecione pędami zioła, co miało im zapewnić szczęśliwe, ale przede wszystkim obfitujące w potomstwo pożycie. Przesilenie letnie w mitologii germańskiej łączy się także z Thorem, bogiem piorunów, którego pas upleciony został rzekomo przez poddane mu krasnoludy właśnie z bylicy, która miała potęgować jego moc i sprawność erotyczną. Nie do pogardzenia, kiedy przy pomocy piorunów musisz zapładniać ziemię podczas letnich burz.
Z kolei na terenach obecnych Niemiec dziewczęta patrzyły w ogień przez ułamane pędy roślin tak długo, aż ukazało im się przed oczyma oblicze przyszłego męża. Podczas nocy świętojańskiej ścinano zioło i suszono, żeby zimą okadzać nim domy, co miało przepędzać demony.
Choć skakanie z bylicą (i ukochanym) przez ognisko, czy wypatrywanie twarzy przyszłego małżonka przez złamane ziele to zwyczaje, którym nie można odmówić pewnego uroku, „matka korzeni” nie ma niestety aż tak wielu magicznych właściwości, jak chcieliby nasi przodkowie. Co zatem potrafi? Przede wszystkim stosuje się ją przy zaburzeniach trawienia – niestrawności, nieżycie jelit czy po prostu w celu wyregulowania wypróżnień. To nie dzięki prastarym urokom, ale zawartym w roślinie substancjom, które pobudzają wydzielanie soku jelitowego, żołądkowego i żółci.
Mocniejsze wywary działają z kolei przeciwpasożytniczo. Picie naparu pomaga uregulować cykl menstruacyjny i zmniejszyć towarzyszące mu bóle. Z kolei kąpiele z dodatkiem naparu z bylicy działają kojąco na bóle reumatyczne i łagodząco na stan zapalny skóry. Jednak na tym jej kończą cudowne właściwości się kończą. To jedno z tych ziół, na które bezwzględnie trzeba uważać, ponieważ niewłaściwie przygotowywane bywa toksyczne.
– Większość roślin leczniczych powinno przyjmować się doraźnie. Jeśli nie obserwujemy reakcji własnego organizmu, a jednocześnie przyjmujemy codziennie napar z tej samej roślin, możemy zrobić sobie krzywdę – komentuje Łukasz Łuczaj.
Gros osób rzuca się na przygotowywanie ziół naiwnie wierząc, że przecież nic, co zostało sklasyfikowane jako "roślina lecznicza” nie może im zaszkodzić. Tymczasem zioła mają, podobnie jak leki, zasady dawkowania. W większości przypadków nie są one aż tak precyzyjnie określone, co jednak nie zwalnia z przeczytania ulotki czy też adnotacji zawartej na opakowaniu. Przede wszystkim substancje aktywne zawarte w ziołach mogą osłabiać lub wzmacniać działanie przyjmowanych leków – przykładowo dziurawiec hamuje działanie leków antydepresyjnych, a naparstnica bywa niebezpieczna dla osób chorujących na serce, ponieważ użyta niewłaściwie znacznie spowalnia jego pracę. Paradoksalnie, to, że zioła mogą nam zaszkodzić pokazuje, że ich działanie nie jest iluzoryczne. To nie jakieś tam herbatki smakowe, którymi raczą się nieufne wobec farmakologii cioteczne prababcie.
Współczesna medycyna w pogoni za panaceum zapomina przeważnie o leczniczych właściwościach ziół, chociaż wiele obecnie stosowanych leków początkowo wytwarzano z roślin. Nie szukając daleko, aspirynę wytwarzano początkowo z kory wierzby.
– Lekarze rzadko przepisują leki ziołowe a jeszcze rzadziej polecają stosowanie naparów. Warto zapytać swojego lekarza o taką formę leczenia. Jeśli chorujemy nie należy nigdy samodzielnie dobierać leków ziołowych, ale w przypadku niektórych dolegliwości można stosować zioła działające wspomagająco, a niekiedy nawet całkowicie zastąpić leki farmakologiczne produktami ziołowymi. Zawsze jednak należy skonsultować się wcześniej z lekarzem lub specjalistą ziołolecznictwa – mówi Agata, biolożka prowadząca sklep zielarski Herbal Leaf.
Mieszanka ziołowa dla zapracowanych
– Liść melisy polecany jest w stanach w stanach przewlekłego zmęczenia, łagodzi bóle głowy, poprawia koncentrację, ułatwia zapamiętywanie
– Kwiat głogu doskonale wpływa na serce – zmniejsza ciśnienie i łagodzi objawy choroby wieńcowej, polecany jest także w profilaktyce chorób serca
– Liść pokrzywy ma właściwości odżywcze, oczyszczające, reguluje przemianę materii i dostarcza energii. Jest źródłem żelaza, poprawia ilość hemoglobiny we krwi, dzięki czemu tkanki są lepiej dotlenione
– Owoc dzikiej róży działa wzmacniająco, jest polecany w stanach ogólnego osłabienia, zawiera bardzo dużo witaminy C
– Liść mięty wpływa korzystnie na funkcjonowanie układu pokarmowego, poprawia trawienie i wchłanianie substancji odżywczych
Herbatka dobra na wszystko
Poza miętą, rumiankiem i melisą stosowaną na skołatane nerwy, do ziół, które możemy dostać w niektórych sklepach i większości aptek należy wspomniany już skrzyp polny. Wspomaga funkcjonowanie nerek i dróg moczowych, działa moczopędnie i pomaga wydalać toksyny z organizmu.
– Skrzyp polny doskonale wpływa też na włosy, które stają się widocznie mocniejsze, zresztą podobnie jak paznokcie. Poprawia się również wygląd i elastyczność skóry. Żeby osiągnąć takie efekty trzeba stosować go jednak w postaci odwaru – łyżkę suszonego skrzypu należy wolno zagotować w 1-2 szklankach wody, ponieważ zażywany w postaci zwykłego naparu, sporządzonego jak herbata, nie będzie skuteczny – wyjaśnia Agata ze sklepu Herbal Leaf.
Suszony czystek, który w naturze charakteryzują różowe kwiaty to jedno z najsilniej wzmacniających układ immunologiczny ziół. Można go dostać za kilka złotych w większości aptek. Poza korzystnym wpływem na odporność ma właściwości antyoksydacyjne i usuwa z organizmu metale ciężkie, dlatego szczególnie przysłuży się palaczom. Po kilku tygodniach picia naparu zmienia się zapach wydzielin ciała, dlatego o czystku powinny pomyśleć osoby borykające się z nieprzyjemną wonią potu. Może być stosowany zamiast płynu do płukania ust, ponieważ ma działanie antybakteryjne, a do tego lekko wybiela zęby, rozpuszczając bakteryjny biofilm. Mimo tych wszystkich dobrodziejstw powinny się go wystrzegać kobiety w ciąży, karmiące piersią i dzieci, zawiera on bowiem substancje psychoaktywne zbliżone do kofeiny.
Kolejną, odrobinę zapomnianą herbatą ziołową jest napar z bratka (nazwa właściwa: fiołek trójbarwny), panaceum na problemy skórne, w tym zwłaszcza zmiany trądzikowe. Dzięki zawartości salicylanów i przeciwzapalnych flawonoidów może być stosowany do przemywania skóry albo przygotowania oczyszczającej parówki. Poza tym oczyszcza organizm z toksyn, co przez 2-3 pierwsze tygodnie objawia się zwiększeniem ilości wyprysków, żeby następnie znacząco poprawić stan skóry. Choć polecany głównie na trądzik, ma o wiele więcej zastosowań. Pomaga w oczyszczaniu górnych dróg oddechowych, szczególnie napar przygotowywany na bazie mleka. Do tego nie zaszkodzi osobom na diecie odchudzającej – z jednej strony pobudza przemianę materii, a z drugiej dzięki zawartości śluzów zwiększa uczucie sytości.
Zmora wakacji na wsi - pokrzywa. W okresach uszczuplenia zapasów czy na przednówku, służyła jako podstawa zup. Ostatnio zyskuje coraz większą popularność. Jej pęczki można dostać już na większości ekobazarów. Orędowniczką pokrzywy stała się choćby choćby Agnieszka Maciąg. Przede wszystkim to roślina silnie moczopędna, pomaga więc osobom mającym tendencję do zatrzymywania wody w organizmie – usuwa obrzęki, dzięki czemu szybko można poczuć się lżej, a przy okazji pozbyć się toksyn, szczególnie chlorków. Bez obaw mogą ją pić kobiety w ciąży i młode matki, ponieważ pokrzywa stymuluje laktację. Ze względu na wysoką zawartość krzemu, wapnia i fosforu w widoczny sposób poprawia wygląd włosów i paznokci.
Zioła, ale jakie?
Jest kilka ziół, które powinniśmy mieć w domowej apteczne, lub, jeśli taka kategoryzacja bardziej nam odpowiada, w szafce z herbatami. – Zioła dobiera się do osoby i dolegliwości, ale w domu nie zaszkodzi np. rumianek, niezastąpiony, wbrew pozorom, kiedy jesteśmy zestresowani. Szyszki chmielu pomogą, kiedy nie możemy spać, a syrop z pączków sosny jest skuteczny na kaszel – wylicza właścicielka sklepu zielarskiego.
– Wiosną warto wzmocnić rozstrojony po zimie organizm pokrzywą, a latem warto sięgać po pyszną i orzeźwiającą herbatkę z hibiskusa. Jeśli natomiast szukamy ziołowego leku na konkretną dolegliwość warto skorzystać z wiedzy zawartej w literaturze zielarskiej lub poprosić o radę lekarza.
Łukasz Łuczaj zastrzega, że najlepszymi ziołami, są zawsze zioła świeże. Dobrze byłoby, żeby były też dziko rosnące, ponieważ mają najwięcej substancji czynnych. Suszone rośliny, które przeleżały nieraz kilka lat na sklepowej półce nie są najczęściej aż tak skuteczne, kiedy mowa o doraźnym leczeniu ziołami. Pytam Agaty jak to jest z ziołami, które możemy dostać w lepiej zaopatrzonych sklepach spożywczych.
– To będzie banał, ale wszystko zależy od jakości, na pewno nie można powiedzieć, że zioła dostępnie w marketach są bezwzględnie złe. Niestety jakość kupowanych ziół, najczęściej możemy rozpoznać dopiero po zakupie – po zapachu, kolorze, wyglądzie i wreszcie smaku naparu. Istnieje wiele czynników, które mają wpływ na jakość roślin leczniczych – pora zbioru, temperatura, wilgotność podczas zbioru, sposób suszenia i przechowywania. Podczas zakupu, o ile to możliwe, możemy kierować się wyglądem suszu. Również w miarę możliwości, możemy sprawdzić czy zioła nie są zbytnio rozdrobnione. Najczęściej im drobniej pokruszona jest roślina, tym mniej ma wartości. Przykładowo rumianek należy kupować w postaci koszyczka czyli całego kwiatu, a drobno zmielonej mięty wyparowują najcenniejsze olejki – instruuje Agata.
Wiarę, że zioła są w stanie zastąpić całkowicie leki i są wszystkim, czego do zdrowia, szczęścia i radości potrzebujemy, należałoby zdroworozsądkowo włożyć między bajki. Jednak obok ich licznych zalet, wychwalanych przez praktykujących domową alchemię, trudno przejść obojętnie. Ważniejszy niż entuzjazm w podejściu do ziół jest jednak szacunek do zawartych w nich substancji aktywnych i wytrwałość w stosowaniu. Jedna herbatka z czystka w tygodniu detoksu nie czyni. Przetestowanie działania wybranych ziół to niewielki koszt, a sporo do ewentualnego zyskania. Podobnie robiły nasze przodkinie przewiązując się w pasie byliną w nadziei na niezapomnianą Noc Świętojańską.