Jarosław Gowin, minister nauki w rządzie PiS, a w poprzedniej kadencji minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL, był dziś rano gościem Radia Zet. Prowadzący Konrad Piasecki pytał "niedoszłego ministra obrony narodowej" - bo w takiej roli Gowin występował u boku Beaty Szydło podczas kampanii - co sądzi o sytuacji w MON i referendum szkolnym. Obywatelską inicjatywę ws. głosowania nad likwidacją gimnazjów poparło 910 tys. Polek i Polaków.
Jarosław Gowin nie chciał komentować nagłego odejścia Wacława Berczyńskiego z funkcji przewodniczącego podkomisji Macierewicza, lansującej zamachowe wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej. – Czy ja wyglądam na rzecznika MON? Moim zdaniem wyglądam zdecydowanie gorzej – Gowin próbował obrócić pytania w żart nawiązując do tego, że twarzą MON jest teraz kobieta.
Minister nauki powiedział, że bardzo się cieszy z pracy we własnym resorcie. W czasie kampanii wyborczej w 2015 r. był przedstawiany przez Beatę Szydło jako przyszły minister obrony narodowej, jednak nie żałuje, że nie jest szefem MON. Gowin powiedział, że Macierewicz był długo przygotowywany przez partię do kierowania Ministerstwem Obrony Narodowej. To dlaczego to właśnie on, Gowin, był przedstawiany jako przyszły szef MON? – To nie było oszustwo. Zakładaliśmy, że to będzie rząd koalicyjny i koalicjant będzie oczekiwał w MON kogoś innego niż Antoni Macierewicz - mówił Jarosław Gowin. Odmówił też "recenzowania" innych ministrów, gdyż według niego to prawo ma tylko premier.
Następnie dziennikarz zapytał go o 910 tys. podpisów zebranych przez Polki i Polaków, by to społeczeństwo podjęło decyzję czy chce likwidacji gimnazjów czy nie. Minister Gowin odpowiedział, że takiemu referendum powie "nie", gdyż jego zdaniem dzisiaj jest ono bez sensu. – Wie pan, że opowie się pan za "kulturą antydemokratyczną", "kulturą scentralizowaną" i "zachowa się pan jak uzurpator"? – dopytywał dziennikarz odczytując cytowane określenia z kartki. – To nie były moje słowa, ale domyślam się czyje. Politycy widzą czasami swoje słowa w krzywym zwierciadle nowych faktów – odpowiedział Gowin. – To czyje to były słowa? – dopytywał Piasecki. – Pewnie któregoś lidera Zjednoczonej Prawicy – odpowiedział Gowin. – Nie, to były pańskie słowa! – roześmiał się dziennikarz.
– Okej, a więc to moje słowa – szybko zgodził się Gowin, który przyznał, że wróciły do niego rykoszetem. Dziennikarz poinformował słuchaczy, że to jego wypowiedź z 2013 r., która również dotyczyła kwestii zmian w edukacji. Minister Gowin zripostował, że nikt kto głosował na Prawo i Sprawiedliwość, ani nikt kto na PiS nie głosował, nie może być zaskoczony, że partia likwiduje gimnazja, bo to był element jej programu. Z tego powodu Jarosław Gowin uważa, że głosowanie społeczeństwa ws. likwidacji lub pozostawienia gimnazjów jest bezsensowne.