
Bieszczady żyją sprawą, której z punktu widzenia Warszawy nie widać, dla wielu może też wydać się ona mało pasjonująca. Ale tam, na końcu Polski, to sprawa życia i śmierci. Wojewoda chce zabrać im karetkę. Jedyną mobilną pomoc SOR. Od razu wyobraźmy sobie te olbrzymie, bieszczadzkie odległości, brak zasięgu komórkowego w wielu miejscach, w sezonie tysiące turystów. Łatwiej będzie zrozumieć oburzenie mieszkańców. Aż dziw, że PiS, który miał być blisko ludzi, do nich nie dociera. W wielu miasteczkach i wsiach są problemy, których władza nie dostrzega.
Mieszkańcy – i nie tylko – niemal pukają się w głowę, jak ktoś w ogóle mógł coś takiego wymyślić. Tu, w Bieszczadach, gdzie są takie odległości! Gdzie nie wszędzie jest zasięg dla telefonów komórkowych. Gdzie przyjeżdża tylu turystów. – Nie pochwalam. To bardzo zły projekt wojewody. Nie do pomyślenia są takie oszczędności. Ta jedna karetka nie nadwyręży przecież finansów publicznych państwa! – oburza się radny Krzysztof Gąsior. Internet? "Trzeba być kompletnie pozbawionym wyobraźni" – reagują ludzie.
"To naprawdę granda, czyli Bieszczady wracają do lat 50 ubiegłego stulecia, gdzie porody odbierały babki a leczył felczer lub weterynarz, granda, tak wygląda organizacja administracji i władzy". Czytaj więcej
"Karetki ratujące życie są w Bieszczadach niezbędne! Czy tam na górze myślą, że będziemy tu chorować tylko wtedy gdy nam pozwolą? Walczmy!" Czytaj więcej
W Ustrzykach nie ma Szpitalnego Oddziału Ratunkowego (SOR). – Jak coś się zdarzy, najbliższy jest w Sanoku. Z Ustrzyk Górnych to jakieś 130 km – słyszę. A w karetce, która się tu ostanie ma nie być lekarza, tylko ratownik. – On dopiero ma się konsultować z lekarzem, ale jak to zrobi, gdy u nas wszędzie nie ma zasięgu? To zgroza – mówi mieszkaniec Lutowisk.
– Ale starosta powiatowy też jest z PiS. Może jakoś się dogadają – rzuca Krzysztof Gąsior.
Oby, dla dobra mieszkańców. Bo przypomnijmy, że"wielka pomoc" samej Beaty Kempy nie pomogła uratować szpitala w jej rodzinnej miejscowości, Sycowie. Choć minister w kancelarii premiera obiecywała i obiecywała, nic z tej obietnicy nie wyszło. – Pani Beatka nie dotrzymała słowa. Ludzie poczuli się oszukani, bo powtarzała kłamstwo za kłamstwem. Głosowali na nią, bo obiecała im szpital. I teraz żałują – mówiła nam jedna z mieszkanek, gdy szpital przestał już istnieć.
Gdy w 2103 roku do Ustrzyk Dolnych przybył Jarosław Kaczyński, sala, gdzie spotkał się z mieszkańcami, pękała w szwach. – Polska może być dobrze rządzona, można przełamać w niej zjawiska kryzysowe. Nie każda władza jest zła – mówił wtedy prezes PiS.
Również reforma edukacji postawiła wiele gmin pod ścianą. Zmuszając do zamknięcia niektórych placówek i wywołując chaos w lokalnej społeczności, gdy okazało się, że dzieci trzeba wozić do innej wsi. Albo stoją przed jeszcze innymi problemami. Wybudowali piękne gimnazja, a teraz nie mają, co z nimi zrobić. Albo trzeba było zmienić obwody i rodzice zostali postawieni przed faktem dokonanym. Od września ich dzieci mają zmienić szkoły i koniec.
