
Reklama.
Trawestując stare powiedzenie o wyborach – nieważne, ile osób przyszło na "Marsz Wolności", ważne kto liczył uczestników. Pierwsze dane stołecznej policji mówiły o 9 tysiącach, a ratusza o 50 tysiącach. Skończyło na stosunku: 12 do 90 tysięcy. Zwolennicy PiS oczywiście zaniżają sumę uczestników i bagatelizują protest, a politycy opozycji prężą muskuły i mówią nawet o 100 tysiącach protestujących.
Internauci, by pokazać, czyja racja jest najprawdziwsza, stosują różne metody liczenia uczestników. Od słynnej metody długopisowej rozpowszechnionej przez "Wiadomości" po głośną ostatnio metodę Samuela Pereiry, wiceszefa publicystyki TVP Info. Prześcigają się także w podawaniu wiarygodnych źródeł, które mają rozstrzygać spór.