To bardzo emocjonalna przemowa Andrzeja Dudy. Na spotkanie przyszły tłumy, było mnóstwo uścisków, uśmiechów i wspólnych zdjęć. Gdziekolwiek nie pojawi się w Polsce, wszędzie tak jest. – Panie prezydencie, liczymy, że pan całą konstytucję zmieni! Całą! – krzyczy starsza kobieta. – Nową, tak, nową – odpowiada prezydent. Resztę jego słów zagłuszają okrzyki innych, bo wiwatom nie ma końca. Ale po chwili, gdy przemawia do mieszkańców, wyraźnie słychać już jego głos. Padają mocne słowa.
Andrzej Duda przyjechał praktycznie bez zapowiedzi, na lokalnych forach mieszkańcy główkują, jakim cudem przybyło tyle osób, by go powitać. On sam jest zaskoczony tak licznym przyjęciem. Tym bardziej wymowne wydają się jego słowa. Mocne w wielu kontekstach. Między innymi głośnych ostatnio słów o tym, że nie da się być prezydentem wszystkich Polaków. Bo tu padają zupełnie inne deklaracje.
– Jestem gotów rozmawiać także z tymi, którzy mają odmienne ode mnie poglądy. Dla mnie jest najważniejsze, że mamy prawo mieć rożne poglądy. Jest demokracja i mamy prawo się w tych poglądach różnić. Jedni są wierzący, inni nie. Jedni głosują na to ugrupowanie, inni na inne – mówi. Dziesiątki mieszkańców bije mu brawo.
Prezydent słucha i nie boi się ludzi
Trudno się dziwić, że wielu jednak jest zaskoczonych. W ciągu trwającej dwa lata prezydentury raczej tej gotowości do rozmów nie było widać. Ale tu Duda mocno przekonuje, że zwraca się do wszystkich wyborców. – Chciałbym żeby wrócił wzajemny szacunek. Żeby nikt nie był wykluczony, żeby o nikim nie mówiono z pogardą. Mnie tego ogromnie brakuje – mówi.
Niektórzy nie wierzą, że z jego ust padają takie słowa. W momencie, gdy pogarda na stałe już zagościła w polskiej polityce. Przypomnijmy tylko tę, z jaką Jarosław Kaczyński określił przeciwników ostatniej miesięcznicy smoleńskiej, gdy białe różne, które mieli w dłoniach nazwał symbolem nienawiści i głupoty. A przykładów przecież można znaleźć więcej. Wielu Polaków uważa dziś, że władza ich nie szanuje i nie słucha.
Tu, w sporym mazowieckim mieście, Duda przekonuje jednak mieszkańców, że chciałby odbudować szacunek dla władzy i jest to dla niego niezwykle ważne.
Przypomina też mieszkańcom rolę, jaką powinien pełnić prezydent. Czyli, m.in. taką, żeby słuchać ludzi, bo on jest zwolennikiem prezydentury otwartej, odpowiadającej na potrzeby społeczne. – Prezydentury, która słucha i nie boi się ludzi – mówi.
"Władza nie może powiedzieć nie"
I teraz uwaga. Duda nie tylko chce referendum konstytucyjnego. Okazuje się, że on w ogóle popiera referenda obywatelskie, co więcej chce, by zapisano jest w konstytucji To może być dobra wiadomość dla przeciwników reformy edukacji, którzy zebrali już milion podpisów i nie mogą się z nimi przebić przez mury Nowogrodzkiej, Wiejskiej i Belwederu. W tych słowach jest nadzieja!
Bo tu, w Sochaczewie, pada taka zapowiedź. – Nie darmo mówię o referendum obywatelskim, które powinno być zapisane w Konstytucji jako takie, że jak milion podpisów zebranych jest pod wnioskiem, to władze nie może powiedzieć nie – mówi Andrzej Duda do mieszkańców.
Niestety, nie dzisiaj, ale w 2015 roku. 11 maja, dokładnie dwa lata temu, dzień po pierwszej turze wyborów prezydenckich.
Dziś pewnie niejeden z tamtych słuchaczy mógłby zapytać: Co się stało z tamtymi wielkimi słowami, Panie Prezydencie? Może tylko kobieta, która domagała się zmian konstytucji, jest zadowolona.
Chciałbym, żeby wróciła ludziom wiara, ze władza działa dla nich, a nie dla siebie i pod siebie. Dla mnie to jest niezwykle ważne. Tylko wtedy można skutecznie naprawiać państwo. Czasami zmiany są ryzykowne i społeczeństwo musi zaufać, że ludzie którzy to robią, chcą dobrze i że mają szczerą wolę i wiarę w to, że uda się to dobrze przeprowadzić.