
11 maja, Airport Hotel Okęcie – tu powstaje część zdjęć do nowego filmu Patryka Vegi. Trwa próba do sceny w hotelowej kawiarni, udającej paryski lokal. Radośni statyści prowadzą dyskusje, Olga Bołądź i Marieta Żukowska, filmowe Daniela i Patrycja, czekają aż reżyser krzyknie "Akcja!". Kierownik planu dogaduje statystom, że mają wyglądać "na zadowolonych z siebie i ze swojego życia". Kiedy rusza kamerzysta, aktorki gładko wchodzą w role, choć chwilę wcześniej nawzajem się rozśmieszały. Skoncentrowane napełniają teraz talerze bufetowym śniadaniem. Vega przygląda im się na ekranach podłączonych do kamery, siedząc tyłem do reszty.
Plan filmu to dziwne miejsce dla laika – osoba z zewnątrz, która wcześniej nie miała z nim do czynienia, może być zaskoczona. 10 dnia zdjęć "Botoksu" Marieta Żukowska, Piotr Stramowski i Olga Bołądź musieli być na nogach o godz. 5:30, godzinę później zaczęły się zdjęcia. Pierwsze ujęcie ma trwać 35 minut, od 6:45, ale aktorzy jeszcze o 7:00 trzymają w rękach scenariusze.
Po otwarciu drzwi windy mam wrażenie, że trafiłam do innego wymiaru. Pod moim nosem rozstawiono plastikowe krzesła i rzeczy, których nawet nie potrafię nazwać. Prawie każdy ma skrzeczące walkie-talkie, jedni trzymają je w ręku, inni w kieszeni spodni. Tomasz Oświeciński kuca dwa kroki ode mnie i patrzy na rozstawione pod windami ekrany. Żukowska i Stramowski (bez butów i skarpetek) stoją przy wielkim lustrze, ćwicząc tekst. W tym czasie kaskaderka w imieniu aktorki przewraca się schodach. Hałas podpowiada, że upadek jest dość spektakularny – a raczej upadki. Zaraz upadnie sama aktorka, jest na obcasach, tymczasem jej zastępczyni ma płaskie obuwie. Vega siarczyście klnie.
Oczywiście sposób pracy z aktorem dostosowuje się do człowieka, na jedną osobę działa krzyk, w kimś innym trzeba zbudować poczucie wartości - zawsze na etapie prób ja się tego człowieka uczę i wiem w jaki sposób mam z nim postępować na planie. Muszę się nauczyć grać na nim jak na instrumencie i wiedzieć co wciskać, żeby dostawać to, co chcę.
Do przebywania na planie filmowym potrzebna jest cierpliwość. Wielka cierpliwość. Duble zdają ciągnąć się w nieskończoność, choć na początku przyglądanie się im jest wciągające i ciekawe. Praca reżysera, aktorów, operatorów czy makijażystek to głównie czekanie. Czeka się na odpowiedni moment, na swoją kolej, na emocje. Pomiędzy ujęciami czuć napięcie, do tego godzinami panuje kompletna cisza. Zamiast słowem mogłam wymieniać się uśmiechem i spojrzeniem – teraz myślę, że to upraszcza relacje.
Jest charyzmatycznym reżyserem, wie, czego chce. Na planie "Botoksu" panuje intensywna atmosfera. Dla Vegi ważny jest każdy szczegół - wymaga precyzji, całkowitego zaangażowania oraz sprawności. Świetnie czuję się w takich warunkach, bo lubię dobrze się przygotować do pracy i zrobić scenę za pierwszym, maksymalnie drugim podejściem. Patryk tęż doskonale wczuwa się w proces psychiczny postaci, wnikliwie obserwuje, dzięki czemu mam w nim oparcie i przewodnika. Bardzo lubię w nim również to, że dąży do autentyczności i jest otwarty na improwizację.
Z Patrykiem rozumiemy się bez słów. Wiele rzeczy ustalamy jeszcze przed zdjęciami, spotykając się przy kawie, czy obiedzie. Patryk opowiada mi, jak chce, by wyglądała moja postać, ja z kolei dzielę się z nim swoimi sugestiami. Zanim padnie pierwszy klaps, musimy dokładnie wiedzieć kim jest człowiek, którego gram.
Przygotowania do "Botoksu" trwały około roku. Vega spędził ten czas na rozmowach z kilkudziesięcioma lekarzami różnych specjalizacji i ratownikami. – Wyłonił się z tego dość porażający obraz służby zdrowia – ocenia. Jego nowa filmowa opowieść będzie odbiciem prawdziwych wydarzeń, tak jak było to w przypadku sagi "Pitbull" czy "Służb Specjalnych". Tym razem jednak Patryk bierze się za zupełnie nietkniętą przez siebie dziedzinę. Kojarzony z kinem policyjno-mafijnym wchodzi do świata medycyny.
Zdecydowanie w tym filmie jest mój charakter pisma. I jestem też przekonany, że to będzie mój najmocniejszy film, z tego względu, że opowiadamy o dość drastycznych rzeczach i o ciemnej stronie medycyny, a nie wyłącznie o jej blaskach. Oczywiście, te mocne sceny są okraszone charakterystycznym dla mnie poczuciem humoru, więc widzowie z pewnością będą mieli też rozrywkę, która pozwoli im rozładować ciężkie momenty w fajny sposób.
Medycyna i związana z nią etyka to bardzo trudna przestrzeń. W "Botoksie" chodzi nam nie o politykę, ale o indywidualny proces postaci, która zderza się z problemem aborcji. Magda, którą gram, przechodzi masę wstrząsów, które doprowadzają ją do wyczerpania i poważnego kryzysu. W tej przestrzeni nie ma łatwych rozwiązań. I nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Dla mnie najważniejsze było wiarygodne zbudowanie procesu psychicznego mojej postaci i komunikacja jej wrażliwości.