Patryk Vega przygotowuje kolejny film i choć to nie trzeci "Pitbull", będzie się działo. I choć nie pokazał mi scenariusza, to zaprosił mnie na plan. Kilka godzin tam spędzonych dało mi pojęcie o pracy, która wymaga tak samo sporo cierpliwości, jak i wykrzesania z siebie skrajnych emocji.
Witamy na planie
11 maja, Airport Hotel Okęcie – tu powstaje część zdjęć do nowego filmu Patryka Vegi. Trwa próba do sceny w hotelowej kawiarni, udającej paryski lokal. Radośni statyści prowadzą dyskusje, Olga Bołądź i Marieta Żukowska, filmowe Daniela i Patrycja, czekają aż reżyser krzyknie "Akcja!". Kierownik planu dogaduje statystom, że mają wyglądać "na zadowolonych z siebie i ze swojego życia". Kiedy rusza kamerzysta, aktorki gładko wchodzą w role, choć chwilę wcześniej nawzajem się rozśmieszały. Skoncentrowane napełniają teraz talerze bufetowym śniadaniem. Vega przygląda im się na ekranach podłączonych do kamery, siedząc tyłem do reszty.
Ja opieram się o ścianę, kątem oka widzę dźwiękowca. Przed sobą mam kamerzystę ze steadicamem ( systemem stabilizującym kamerę – red.), który właśnie mija kucharza smażącego naleśniki. Lekko go popycha, żeby nie wszedł w kadr. Do aktorek dołącza Piotr Stramowski. Nie słyszę co mówi, słyszy za to Patryk i zarządza pierwszy dubel. Mija moment, a już tłumaczy grającej trójce, czego od nich oczekuje. Bołądź ma dłużej przyglądać się Żukowskiej, gdy stoi między nią a Stramowskim, z kolei ten ma być bardziej groźny, gdy prosi o numer telefonu Żukowską. Kilka dubli później ujęcie jest gotowe. Kawiarnia zmienia się w pasaż handlowy. Witamy na planie "Botoksu".
Coś, czego jeszcze nie było
Plan filmu to dziwne miejsce dla laika – osoba z zewnątrz, która wcześniej nie miała z nim do czynienia, może być zaskoczona. 10 dnia zdjęć "Botoksu" Marieta Żukowska, Piotr Stramowski i Olga Bołądź musieli być na nogach o godz. 5:30, godzinę później zaczęły się zdjęcia. Pierwsze ujęcie ma trwać 35 minut, od 6:45, ale aktorzy jeszcze o 7:00 trzymają w rękach scenariusze.
Z boku wygląda to mniej więcej tak: Bołądź i Żukowska co chwila powtarzają przejście, kucharz robi kolejnego "pierwszego" naleśnika, Stramowski kilka razy wstaje z krzesła i podchodzi do bufetu. Później parokrotnie w różny sposób interpretuje dwa zdania, zdarza mu się też je przekręcić.
Ktoś z ekipy krzyczy: "Proszę o ciszę!". W hotelu trudno ją zachować, salę obok wypełniają goście – nomen omen – medycznej konferencji. Po holu roznosi się stukot obcasów, postawny mężczyzna biega od jednej osoby do drugiej, raz błagalnie składając ręce, raz kładąc palec na ustach. Zadanie wykonane, drugie ujęcie idzie jak z płatka. Ekipa może zwijać sprzęt, Patryk zmierza ku windom, pod pachą niesie opasły scenariusz. Wkrótce 2 piętra wyżej na klatce schodowej rozegra się filmowy dramat.
Inny wymiar
Po otwarciu drzwi windy mam wrażenie, że trafiłam do innego wymiaru. Pod moim nosem rozstawiono plastikowe krzesła i rzeczy, których nawet nie potrafię nazwać. Prawie każdy ma skrzeczące walkie-talkie, jedni trzymają je w ręku, inni w kieszeni spodni. Tomasz Oświeciński kuca dwa kroki ode mnie i patrzy na rozstawione pod windami ekrany. Żukowska i Stramowski (bez butów i skarpetek) stoją przy wielkim lustrze, ćwicząc tekst. W tym czasie kaskaderka w imieniu aktorki przewraca się schodach. Hałas podpowiada, że upadek jest dość spektakularny – a raczej upadki. Zaraz upadnie sama aktorka, jest na obcasach, tymczasem jej zastępczyni ma płaskie obuwie. Vega siarczyście klnie.
Bez przekleństw się nie obędzie, reżyser to żaden wyjątek, doskonale słychać je przed zderzeniem ze schodami. Silne emocje nie biorą się znikąd. Pytam Patryka, czy są potrzebne również zanim powie "Akcja".
Rzeczywiście reżyser krzyczy, ale nie zaliczyłabym go do nerwowych osób. Kiedy zajmuje miejsce i zakłada słuchawki wygląda na łagodnego człowieka, który kocha swoją pracę. Ciekawie obserwować, jak spokój Vegi udziela się pozostałym. Zbierają się wokół ekranów, choć bardziej wokół niego i podobnie lekko się uśmiechają. Przez walkie-talkie kieruje Żukowską. – Pamiętaj, że walczysz o życie – mówi.
Tylko dla wytrwałych Do przebywania na planie filmowym potrzebna jest cierpliwość. Wielka cierpliwość. Duble zdają ciągnąć się w nieskończoność, choć na początku przyglądanie się im jest wciągające i ciekawe. Praca reżysera, aktorów, operatorów czy makijażystek to głównie czekanie. Czeka się na odpowiedni moment, na swoją kolej, na emocje. Pomiędzy ujęciami czuć napięcie, do tego godzinami panuje kompletna cisza. Zamiast słowem mogłam wymieniać się uśmiechem i spojrzeniem – teraz myślę, że to upraszcza relacje.
Za hotelem widzę filmowy obóz. Kartki na autokarach i kamperach mówią: tu "mieszka" reżyser, a tu np. aktorki. W aktorskiej przyczepie spotykam Katarzynę Warnke, jest chwilę po drzemce, w każdej chwili ktoś może zapukać i powiedzieć: "To już". Ma na sobie różowy szlafrok, pod spodem ubranie swojej bohaterki Magdy, ginekolog-położnik. Zastanawiam się, jak pracuje jej się z Patrykiem.
Olga Bołądź, Piotr Stramowski i Tomasz Oświeciński mają bardzo podobne odczucia. – Patryk jest świetny w mocnym ukazywaniu rzeczywistości, ma trochę dokumentalne spojrzenie – mówi aktorka. – Jest intensywnie – przekonuje Stramowski. – Ale bardzo to lubię, właśnie przez to, że Patryk zawsze wie, czego chce. To duże wsparcie, gdy aktor jest niepewny albo czegoś nie wie. Lubię pracować szybko, sprawnie – Patryk też tego wymaga i tutaj się spotykamy – dodaje.
Vega na planie przypomina Aleksandra Wielkiego, jest przekonany, że "film nie znosi demokracji". – No bo nie można przygotowywać kotleta schabowego za sprawą 12 kucharek, bo to danie będzie po prostu niezjadliwe. I trochę jest tak w dzisiejszym świecie – tłumaczy. – W kinie amerykańskim wyznaje się taką teorię synergii osobowości, to znaczy: ten reżyser ma wyciągnąć z ludzi to, co z nich najlepsze i zmotywować ich, żeby wspólnie pracowali na jeden cel pt. "film" – kwituje.
B jak "Botoks"
Przygotowania do "Botoksu" trwały około roku. Vega spędził ten czas na rozmowach z kilkudziesięcioma lekarzami różnych specjalizacji i ratownikami. – Wyłonił się z tego dość porażający obraz służby zdrowia – ocenia. Jego nowa filmowa opowieść będzie odbiciem prawdziwych wydarzeń, tak jak było to w przypadku sagi "Pitbull" czy "Służb Specjalnych". Tym razem jednak Patryk bierze się za zupełnie nietkniętą przez siebie dziedzinę. Kojarzony z kinem policyjno-mafijnym wchodzi do świata medycyny.
"Botoks" to drugi obraz Vegi, którego głównymi bohaterkami są kobiety – co podkreśla, niezależne i spełniające się w trudnym zawodzie. 11 maja na planie spotykam trzy: Danielę, w którą wciela się Olga Bołądź, Patrycję, graną przez Marietę Żukowską i Magdę – tę gra Katarzyna Warnke. Służba zdrowia, według pierwszej, zostanie obdarta z serialowych złudzeń, że "lekarze są nieomylni i interesuje ich dobro pacjenta". Twierdzi wręcz, że po "Botoksie" będzie można bać się szpitali. Podobne odczucia ma Tomasz Oświeciński, który chciałby, aby film dał do myślenia pracownikom służby zdrowia. W obrazie nie zabraknie wątku aborcji, choć zdaniem Warnke, kompletnie nieupolitycznionym.
– Będzie to pierwszy współczesny film pokazujący w prawdziwy sposób służbę zdrowia. Zwracano mi uwagę na to, że wszystkie produkcje filmowe i serialowe na ten temat są kompletnym science fiction, nie mają nic wspólnego z rzeczywistością – mówi mi Patryk Vega. – I to był pierwszy taki motywator, żeby stworzyć film, który będzie w ten autentyczny sposób służbę zdrowia pokazywał. Mam poczucie, że każdy jest się w stanie skonfrontować z tego typu historią, bo wszyscy chodzą do lekarza i każdy przeżywał jakieś "fakapy" w tego typu sytuacjach – dodaje reżyser.
Warnke zaznacza, że dzięki "Botoksowi" dostaniemy takie kobiety, jakich kino potrzebuje. – Myślę, że w kinie wciąż brakuje wyrazistych ról kobiecych. Kobiecych postaci wiodących, przez których optykę postrzega się tworzony świat – słyszę. – W „Botoksie” przeplatają się cztery intensywne historie kobiet – aktywnych zawodowo, silnych, choć wciąż walczących o swoją niezależność, emancypujących się. Wydaje mi się, że Patryk buduje je trochę, jak superbohaterki: stawia przed dramatycznymi decyzjami, spotyka z sytuacjami na granicy życia i śmierci, mierzą się z samotnością i wyczerpaniem, ale nie dają za wygraną. Na planie odnosimy wrażenie, że służba zdrowia może być równie ekscytująca filmowo, co policja – zauważa aktorka.
Czy tak będzie, wkrótce się okaże.
Zdjęcia do "Botoksu" potrwają do 7 czerwca - film wejdzie na ekrany kin już pod koniec września bieżącego roku. W obsadzie znaleźli się: Marieta Żukowska, Olga Bołądź, Agnieszka Dygant, Katarzyna Warnke, Piotr Stramowski, Tomasz Oświeciński, Janusz Chabior, Grażyna Szapołowska czy Sebastian Fabijański.
Oczywiście sposób pracy z aktorem dostosowuje się do człowieka, na jedną osobę działa krzyk, w kimś innym trzeba zbudować poczucie wartości - zawsze na etapie prób ja się tego człowieka uczę i wiem w jaki sposób mam z nim postępować na planie. Muszę się nauczyć grać na nim jak na instrumencie i wiedzieć co wciskać, żeby dostawać to, co chcę.
Katarzyna Warnke
o tym, jak wygląda współpraca z Patrykiem Vegą
Jest charyzmatycznym reżyserem, wie, czego chce. Na planie "Botoksu" panuje intensywna atmosfera. Dla Vegi ważny jest każdy szczegół - wymaga precyzji, całkowitego zaangażowania oraz sprawności. Świetnie czuję się w takich warunkach, bo lubię dobrze się przygotować do pracy i zrobić scenę za pierwszym, maksymalnie drugim podejściem. Patryk tęż doskonale wczuwa się w proces psychiczny postaci, wnikliwie obserwuje, dzięki czemu mam w nim oparcie i przewodnika. Bardzo lubię w nim również to, że dąży do autentyczności i jest otwarty na improwizację.
Tomasz Oświeciński (Darek)
o pracy z P. Vegą
Z Patrykiem rozumiemy się bez słów. Wiele rzeczy ustalamy jeszcze przed zdjęciami, spotykając się przy kawie, czy obiedzie. Patryk opowiada mi, jak chce, by wyglądała moja postać, ja z kolei dzielę się z nim swoimi sugestiami. Zanim padnie pierwszy klaps, musimy dokładnie wiedzieć kim jest człowiek, którego gram.
Patryk Vega
o filmie "Botoks"
Zdecydowanie w tym filmie jest mój charakter pisma. I jestem też przekonany, że to będzie mój najmocniejszy film, z tego względu, że opowiadamy o dość drastycznych rzeczach i o ciemnej stronie medycyny, a nie wyłącznie o jej blaskach. Oczywiście, te mocne sceny są okraszone charakterystycznym dla mnie poczuciem humoru, więc widzowie z pewnością będą mieli też rozrywkę, która pozwoli im rozładować ciężkie momenty w fajny sposób.
Katarzyna Warnke
o wątku przerywania ciąży w "Botoksie"
Medycyna i związana z nią etyka to bardzo trudna przestrzeń. W "Botoksie" chodzi nam nie o politykę, ale o indywidualny proces postaci, która zderza się z problemem aborcji. Magda, którą gram, przechodzi masę wstrząsów, które doprowadzają ją do wyczerpania i poważnego kryzysu. W tej przestrzeni nie ma łatwych rozwiązań. I nie ma jednoznacznych odpowiedzi. Dla mnie najważniejsze było wiarygodne zbudowanie procesu psychicznego mojej postaci i komunikacja jej wrażliwości.