Wiedza. Ambicja. Technologia. Oto piękne hasło WAT, czyli Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. W środę na uczelni miała się odbyć konferencja smoleńska, szumnie zapowiadana w 7. rocznicę katastrofy przez członków podkomisji Macierewicza. Nie odbędzie się jednak. Dlaczego?
To nie byłby pierwszy raz, gdy "zamachowcy" smoleńscy wkraczają na wojskową uczelnię. Wszak 10 kwietnia członkowie podkomisji Macierewicza wyświetlili swój film o bombie termobarycznej właśnie na WAT. Na widowni obecni byli minister obrony narodowej i przewodniczący PiS. Obaj panowie publicznie deklarowali się jako głosiciele spiskowej teorii katastrofy. Po projekcji minister Macierewicz podziękował uczelni za "niebywały wkład" w badania podkomisji, na podstawie których powstało rzeczone nagranie.
"Niebywały wkład"
Świat lotniczy zareagował oburzeniem. W gmachu uczelni kształcącej lotników, a więc takiej, która powinna propagować wyłącznie fakty, pokazano film science-fiction o eksperymentalnych eksplozjach w modelu kadłuba z oknami namalowanymi farbą. To malowanie jest ważne, bo jak widać na nagraniach ze Smoleńska, część okien we wraku samolotu pozostała nietknięta, co świadczy o tym, że żadnej bomby nie było.
Gdyby podkomisja Macierewicza przeprowadziła eksperyment z modelem z prawdziwymi oknami, to sama zdyskredytowałaby swoje zamachowe opowieści, bo szyby posypałyby się w drobny mak - stąd "malowane" okna podkomisji. A to tylko wierzchołek góry lodowej zastrzeżeń naukowych do materiału podkomisji, złośliwie nazywanego "strasznym filmem". Jednak fakty nie miały znaczenia. Aprobatę dla produkcji wyrazili minister Macierewicz i przewodniczący Kaczyński, który wspomniał zresztą o nagraniu podkomisji na wiecu PiS pod Pałacem Prezydenckim.
Kolejnym ruchem podkomisji smoleńskiej miała być konferencja naukowa na WAT, zaplanowana na 17 maja. Jej tytuł to "Prezentacja wyników badań prowadzonych
w Wojskowej Akademii Technicznej w związku z katastrofą lotniczą w Smoleńsku". W sieci krążył już oficjalny program wydarzenia - pierwsze skrzypce mieli grać prof. Aleksander Olejnik z WAT i Piotr Witakowski z podkomisji smoleńskiej (niezwiązany z lotnictwem ekspert od budownictwa z AGH). Prasa mogła uczestniczyć w wydarzeniu, ale organizatorzy postawili jeden warunek. "Wstęp mediów bez możliwości nagrywania".
Sztuka dla sztuki
Oficjalnie są dwa powody odwołania konferencji smoleńskiej na WAT. Rzeczniczka uczelni powiedziała naTemat, że przyczyną są zmiany personalne w podkomisji smoleńskiej, a także fakt, że kilku członków podkomisji nie mogłoby uczestniczyć w konferencji w tym terminie. Na kiedy więc, choćby orientacyjnie, przełożono wydarzenie? Nie wiadomo. WAT nie odpowiedział też na pytanie którzy członkowie podkomisji smoleńskiej nie mogli być obecni na wydarzeniu, przez co doszło do jego odwołania. Zaś sama podkomisja Macierewicza tradycyjnie nie odbiera telefonu i nie odpowiada na mejle.
Zmiany personalne, o których mówiła rzeczniczka WAT, to dyplomatyczne określenie sytuacji, w której dr Wacław Berczyński, pracownik Boeinga i zaufany człowiek ministra Macierewicza, zrzekł się funkcji przewodniczącego podkomisji w atmosferze skandalu. Kilka dni wcześniej udzielił głośnego wywiadu "Dziennikowi Gazecie Prawnej", w którym oświadczył, że "wykończył caracale", czyli wpłynął na przetarg rządu PiS na śmigłowce. Berczyński pospiesznie wyjechał z Polski, zrzekając się przy okazji funkcji w kontrolowanej przez MON spółce skarbu państwa, a jego miejsce na stanowisku przewodniczącego podkomisji zajął Kazimierz Nowaczyk.
Dlaczego ta roszada miałaby zmieniać termin prezentacji wyników badań, których wyniki - jeśli badania przeprowadzano w naukowy sposób - nie powinny zależeć od personaliów badaczy? Tego też nie wiadomo. Z analizy prof. Pawła Artymowicza wynika jednak, że gwóźdź programu konferencji WAT i podkomisji, czyli badanie modeli w tunelu aerodynamicznym, był mniej więcej tak samo użyteczne, jak planowana kiedyś przez podkomisję eksperymentalna przejażdżka samochodem z brzozą na dachu. Mówiąc w skrócie, jest zbyt wiele parametrów, które należy wziąć pod uwagę, by badanie modeli w tunelu aerodynamicznym miało sens. Mówiąc jeszcze krócej, badanie przeprowadzone na WAT to sztuka dla sztuki.
Między młotem a kowadłem
Dlaczego Wojskowa Akademia Techniczna angażuje się w kuglarstwo podkomisji, choć jej wykładowcy najlepiej wiedzą, że w Smoleńsku doszło do zwykłej katastrofy? Od razu nasuwa się odpowiedź, że WAT jest w bardzo trudnej sytuacji - to uczelnia zależna od propagującego teorie spiskowe ministra Macierewicza, zdeterminowanego, by dostać to, czego w wojsku chce, nawet za cenę fali odejść najwyższych dowódców. Można podejrzewać, że gdyby rektor uczelni postawił się Macierewiczowi i odmówił współpracy z podkomisją, to już nie byłby rektorem, a jego miejsce zająłby ktoś, kto bez wahania podporządkowałby się "zamachowym" oczekiwaniom ministra.
Ale jest i druga strona medalu. – Badania, które WAT prowadzi na zlecenie podkomisji mimo, że dobrze wie, iż są zbyteczne, są warte miliony złotych. To czysty oportunizm. Dzięki podkomisji można sporo zarobić, więc czemu by na tym nie skorzystać? – mówi retorycznie rozmówca naTemat, który jest przeciwnikiem litowania się nad wykładowcami (pragnie zachować anonimowość).
Zdaniem innej osoby z branży, z którą rozmawiamy, nagłe odwołanie konferencji bez wyznaczenia nowego terminu może świadczyć o wewnętrznym konflikcie w podkomisji. – Może po odejściu Berczyńskiego boją się, że ktoś im każe zwrócić pieniądze za ich działalność termobaryczną? – zastanawia się.
Jedno jest pewne: w interesie PiS leży, by "badanie Smoleńska", okraszone bzdurami zamachowymi, trwało bez końca.
Badania modeli w żadnym tunelu aerodynamicznym, zatem także w Wojskowej Akademii Technicznej ani na uniwersytecie w Akron, nie dostarczą informacji potrzebnej by odtworzyć przebieg obrotu tupolewa PLF 101 w dniu 10.04.10 w Smoleńsku. Powodem tego jest poważne naruszenie praw skalowania i brak możliwości pomiarów na szybko obracającym się modelu w tunelach aerodynamicznych.
Podkomisja Macierewicza probuje modelować lot albatrosa przy użyciu kolibra, a obroty młyna dmuchając na miniaturkę unieruchomioną na sztywno w imadle. (Albatros nie lata tak jak koliber nie dlatego, że przyroda nie wpadła na pomysł zmniejszenia albatrosa lub powiększenia kolibra, tylko dlatego, że powietrze oddziałuje inaczej z obiektami o tak różnej wielkości).
Na szczęście te wszystkie skany i badania w tunelach nie są nikomu potrzebne, gdyż trajektoria tupolewa jest już od dawna dobrze poznana i obliczona.Czytaj więcej