Czy dr Wacław Berczyński to lobbysta amerykańskiego Boeinga, który "wykończył” warty 13,5 mld złotych przetarg na śmigłowce konkurencyjnego Airbusa i uciekł za granicę przed śledczymi? Takie pytanie stawiają politycy opozycji po dającej do myślenia sekwencji zdarzeń związanych z działalnością byłego już szefa podkomisji smoleńskiej, jego tajemniczą dymisją i zniknięciu z Polski.
W tle pojawia się rozstrzygnięty 31 marca br. przez MON i warty 2 miliardy złotych przetarg na 3 samoloty Boeing do przewozu VIP-ów. "To wygląda na wielką aferę finansową, na korupcję” – grzmi lider PO Grzegorz Schetyna i oczekuje, że prokuratura z urzędu podejmie postępowanie w tej sprawie.
Na razie są tylko poszlaki. Ale zacznijmy od początku. W opublikowanym 14 kwietnia wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej" Berczyński stwierdził: "to ja wykończyłem Caracale. Znam się na tym, znam się na śmigłowcach, znam się na lotnictwie". Dodał, że Macierewicz, z którym się przyjaźni ustanowił go pełnomocnikiem ds. śmigłowców.
"To nie był przetarg na misie”
Co to oznacza? – Bliski znajomy Antoniego Macierewicza, ale bez żadnego umocowania w MON, przyznał publicznie, że "ustrzelił” Caracale, czyli największy przetarg zbrojeniowy ostatnich lat. To jest przecież dorosły człowiek i chyba bierze odpowiedzialność za swoje słowa, tym bardziej że ten wywiad był autoryzowany – podkreśla w rozmowie z naTemat poseł PO Krzysztof Brejza.
– Wiemy, ze pan Berczyński pracował w Boeingu, wiemy że przeglądał dokumenty związane z przetargiem na Caracale; miał uzyskać od Macierewicza pełnomocnictwo. Sytuacja jest bardzo dwuznaczna. Nie mówimy przecież o przetargu na 1200 pluszowych misiów, ale mówimy o przetargu, który "uziemił" polską armię – dodaje Brejza.
Według niego, afera z przetargiem na Caracale – w kategoriach politycznych – może mieć dla rządu PiS skutki podobne do wybuchu bomby termobarycznej.
W żargonie biznesowym "wykończyć przetarg" oznacza nielegalny lobbing na rzecz konkurencji. Co działo się po słowach Berczyńskiego? MON zarzuciło mu kłamstwo.
W specjalnym komunikacie napisano, że "wypowiedź dr. Wacława Berczyńskiego nie ma żadnego związku z prowadzonymi i zakończonymi negocjacjami umowy offsetowej ws. kontraktu na zakup śmigłowców Caracal", a "rezygnacja z kontraktu na śmigłowce Caracal nastąpiła na skutek niewywiązania się z zobowiązań offsetowych przez stronę francuską", czyli Airbus Helicopters.
"Dziękuję ci Wacku za służbę”
A jak zareagował sam szef MON? Antoni Macierewicz w felietonie dla Radia Maryja "podziękował Wackowi w imieniu służby”. Dziennikarka "DGP" Magdalena Rigamonti, która przeprowadziła wywiad z dr Berczyńskim powiedziała, że jeszcze dzień przed dymisją rozmawiała z nim telefonicznie i że podtrzymał on swoje słowa o tym, że "wykończył Caracale”. Warto zaznaczyć, że w wywiadzie Berczyński nie był w ogóle o to pytany i powiedział o przetargu z własnej inicjatywy.
Redaktor naczelny prawicowego tygodnika "Do Rzeczy” Paweł Lisicki w swoim felietonie dla wp.pl pt. "Tykająca bomba zegarowa” napisał m.in: "Łatwo sobie wyobrazić, że wypowiedź doktora Berczyńskiego wykorzystają przedstawiciele Airbusa, którzy powołując się na nią z jeszcze większą determinacją niż obecnie, będą mogli domagać się od Polski sowitych, miliardowych odszkodowań”.
Dr Berczyński, przez lata pracował w amerykańskiej firmie Boeing (opłaciła nawet jego studia). Chwalił się, że zarabiał tam 100 dolarów za godzinę. W raportach zespołu parlamentarnego był przedstawiany jako doświadczony konstruktor z działu wojskowo-kosmicznego firmy Boeing (jest emerytowanym principal staff engineer tego koncernu) i NASA, a także doradca Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) i Departamentu Obrony USA.
Kim jest dr Berczyński?
Według tej samej biografii był też assistant professorem Uniwersytetu Concordia w Montrealu i pracował też jako specjalista przy konstruowaniu samolotów w Canadair (obecnie Bombardier). Specjalizuje się w materiałach kompozytowych.
Wiadomo, że Berczyński miał wgląd w dokumentację dotyczącą "wykończonego” przetargu na Caracale. Wiceszef MON Bartosz Kownacki tłumaczył w poniedziałek w TVN24, że "nie widzi w tym nic nadzwyczajnego", a "minister obrony narodowej może poprosić swoich współpracowników o zapoznanie się z dokumentacją de facto już archiwalną”.
– Postępowanie w MON zakończyło się jeszcze za czasów PO. Wgląd pana Berczyńskiego był zupełnie obojętny na toczące się postępowanie, bo ono już zostało zamknięte. Pan Berczyński mógł jedynie obejrzeć dokumentację – stwierdził Kownacki.
Opozycja sugeruje, że cała sprawa może być wielką aferą korupcyjną. Platforma już zgłosiła kolejny wniosek w sprawie wotum nieufności wobec Antoniego Macierewicza, bo to on był przecież protektorem Berczyńskiego. Przypomina także o bliskich relacjach łączących szefa MON z amerykańskim lobbystą zbrojeniowym Alfonse D'Amato, byłym senatorem USA.
Poseł Platformy Marcin Kierwiński przypomniał też, że kilka tygodni temu resort obrony podjął decyzję o zakupie z wolnej ręki od amerykańskiego Boeinga trzech samolotów do przewozu VIP-ów, choć wcześniej – podobnie jak ten na Caracale – został on unieważniony. – Pytanie, czy na ten przetarg także wpływ miał pan Berczyński? – zastanawia się poseł PO.
Zdaniem Krajowej Izby Odwoławczej wszystko odbyło się z naruszeniem prawa (najpierw przetarg został zerwany, a potem wyboru dokonano z wolnej ręki).
W jakie dokumenty miał wgląd Berczyński? Na swoim blogu w naTemat Kierwiński napisał m.in, że "trudno oprzeć się wrażeniu, iż pojawienie się W. Berczyńskiego w roli eksperta uwiarygadniającego i broniącego kłamliwych i sprzecznych ze sobą teorii smoleńskich autorstwa A. Macierewicza było powodowane chęcią wpływania na wielomilionowe przetargi i decyzje strategiczne dla polskiej armii”.
Także mecenas Roman Giertych przekonuje, że "wreszcie ujawniła się wielka afera". I zadaje publicznie pytania prawne: Czy pan Berczyński w chwili uzyskania dokumentacji przetargowej posiadał przyznany przez polskie ( z naciskiem na polskie) służby dostęp do informacji tajnych i ściśle tajnych?I jaką klauzulę miały dokumenty przekazane p. Berczyńskiemu?
"Jeżeli okaże się, że dokumenty były klauzulowane (jako b. szef komisji ds. służb specjalnych jestem prawie pewien, że tak) i że p. Berczyński nie posiadał nadanego dostępu do klauzulowanych dokumentów (wątpię, czy zdążono mu ją nadać, bo procedury trwają długo) to osoby, które przekazały mu dokumenty i te które to przekazanie poleciły popełniły przestępstwo ujawnienia tajemnicy klauzulowanej" – ocenia Giertych.
Platforma chce komisji śledczej
"Nadto, jeżeli p. Berczyński otrzymuje lub otrzymywał jakiekolwiek wynagrodzenie od grupy boeing to mamy do czynienia z podejrzeniem sytuacji korupcyjnej. Tym bardziej, że MON wbrew przepisom ustawy i bez przetargu podpisał umowę na zakup boeingów dla VIP za kwotę 3 mld złotych" - pisze Giertych.
"Tym bardziej, że MON wbrew przepisom ustawy i bez przetargu podpisał umowę na zakup boeingów dla VIP za kwotę 3 mld złotych. Pieniądze te pochodziły z oszczędności wynikających z braku zakupu helikopterów airbusa" - podkreśla mecenas. Więcej można przeczytać tutaj.
– PiS budował swoją pozycję także na tematyce związanej z bezpieczeństwem narodowym. To wszystko powinna wyjaśnić sejmowa komisja śledcza – podkreśla w rozmowie z naTemat Brejza. – Nie wierzymy w działania prokuratury. Tym bardziej, że pan Berczyński nie tylko podał się do dymisji, ale opuścił Polskę, bo być może czegoś się obawia – dodał.