Oto Samochód Roku 2017. Co się kryje za tym tytułem, czyli jak przejechałem 2000 kilometrów nowym Peugeotem 3008
Michał Mańkowski
18 maja 2017, 09:02·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 18 maja 2017, 09:02
O Peugeocie 3008 słyszałem wiele dobrego już od dawna. Że zaskakująco przyjemny, ładny, praktyczny. Że komfortowo jedzie i że w końcu Peugeot stworzył SUV-a, który może być sensowym wyborem. Jakby tego było mało, jakiś czas temu to właśnie do tego samochodu powędrował tytuł „Samochodu Roku 2017”. Czy może być większa zachęta, by przekonać się o tym wszystkim na własnej skórze?
Reklama.
Tytuł trafił do 3008-ki już jakiś czas temu, bo przed rozpoczęciem marcowych targów w Genewie. I przyznam, że od tego czasu o tym modelu myślę właśnie głównie przez pryzmat tej nagrody. Bo wraz z nią rosną też oczekiwania, co jest i zaletą, i pułapką jednocześnie. Jak wygląda taki konkurs? 58 dziennikarzy motoryzacyjnych z 27 krajów przyznaje punkty poszczególnym modelom. Tutaj z „francuzem” do końca walczyła Alfa Romeo Giulia, które poległa 298 do 319. O ile zwycięstwo Peugeota nie musi być zaskoczeniem (to już 5. w historii), o tyle fakt, że wygrał SUV, już tak. To pierwszy raz, gdy najwięcej punktów zgarnął samochód z tej kategorii. Sam model ma w kolekcji jeszcze około 20 innych mniej lub bardziej imponujących statuetek. To działa na wyobraźnię, podczas testu wielokrotnie byłem pytamy przez znajomych „i jak”.
Mając to wszystko w głowie odebrałem kluczyki (najpierw w deszczu zrobiłem dwie rundy wokół budynku, by potem zorientować się, że głupio przegapiłem go chwilę wcześniej w środku) i nastawiłem się na sporo jeżdżenia. W tydzień pokonałem nim ponad dwa tysiące kilometrów i środku spędziłem naprawdę sporo godzin. Zapewniam, że to zdecydowanie wystarczająco, by się dobrze poznać.
Samo auto potrafiło na moment zahipnotyzować jednak nie tylko znajomych. Jadąc nim przez Polskę, Czechy, Austrię i Niemcy widziałem, że gdzieś na światłach czy w korku innym kierowcom zdarzało się na nim zawiesić wzrok. Wiem, że to określenie co jakiś czas się powtarza, ale design 3008-ki jest… futurystyczny. Raczej niepodrabialny, ale łatwo w nim doszukać się paru skojarzeń z innymi modelami. Chociażby Range Rover’em Evoque, tu głównie z tyłu. Albo z nową nie mniej odważną Hond… tfu, Toyotą C-HR.
Sylwetka nowej 3008-ki jest bardzo lekka, to nie jest auto ociężałe, ani tym bardziej wielkie. Ot, pod względem rozmiaru standardowy SUV, w których Polacy tak się lubują. Ma za to zdecydowanie unikalną linię, którą przebijają chromowane listwy w paru miejscach. I w końcu wyraźnie zarysowany tyłek, gdzie ładnie wkomponowano LED-owe reflektory ze znanym już u Peugeota motywem trzech pociągniętych pazurów.
„Subiektywnie-obiektywnie” to samochód, który kusi swoim wyglądem. Wizualnie jest czymś nowym, ciekawym i odświeżającym. Z całkiem wyraźną doza futuryzmu, czy jak kto woli „kosmiczności”. Jest tylko jedno „ale”. By w pełni docenić jego walory, nie bierzcie go w białym/kremowym kolorze. Za zwykły. Zdecydowanie lepiej prezentuje się w bardziej wyrazistych barwach, o czym przekonałem się na własne oczy mijając parę z nich.
W środku czeka na nas i to, co doskonale znamy z Peugeota, i parę rozwiązań, przy których projektanci popuścili wodze fantazji. To pierwsze to naturalnie i-Cockpit i koncept na to, jak ma wyglądać wnętrze tego francuza. i-Cockpit 3008-ki został zaprojektowany od nowa. Założenia pozostają bez zmian (intuicyjne i naturalne prowadzenie auta), ale wszystko przeskoczyło o poziom wyżej, trochę w stronę tego futuryzmu. Jest nowocześniej, ładniej, płynniej i w końcu bardziej cyfrowo. Poprawiono sposób, w jaki działa dotykowy panel.
W poprzedniej wersji system po prostu niesamowicie mulił, a tak prosta czynność, jak np. zmiana nawiewu okazywała się męcząca. Tu jest dużo lepiej niż np. w 308-ce – opcję, którą chcemy zmienić wywołujemy zwykłym przyciskiem, a następnie szczegółowo obsługujemy ją na dotykowym ekranie – ale nie zmienię zdania, że te najbardziej podstawowe funkcje powinny być bardziej, łatwiej, szybciej dostępne. W efekcie obsługa tego wszystkiego odciąga uwagę kierowcy od tego, co dzieje się na drodze.
Niezmiennie będę się także dziwił kierownicy. Jest malutka i położona tak nisko, że całe "pudło" z elektronicznymi zegarami i wskaźnikami (swoją drogą bardzo ładnymi) znajduje się na nią. Na początku to nienaturalna pozycja, do której trzeba się przyzwyczaić, zwracał na to uwagę każdy, kto miał okazję usiąść i potrzymać to kółko własnoręcznie. Sęk w tym, że to, co na początku wydaje się niewygodne, wcale takie nie jest. Gdy już się przyzwyczaisz, przestaje to mieć znaczenie. Kilometry lecą, ty nie zwracasz uwagi i orientujesz się, że tak po prawdzie to jedzie się bardzo wygodnie. Niemniej, ostatecznie wolałbym bardziej standardowe rozwiązanie.
O zmęczone kości może w razie czego dbać rozbudowany zestaw masaży zamontowanych w dwóch przednich fotelach. Nie ma to jak normalne rozprostowanie kości, ale przy dłuższych dystansach przyjemnie było, gdy co jakiś czas coś pogniotło kierowcę w plecy.
Sporą nowością jest także środkowy panel pomiędzy przednimi fotelami. Długi, szeroki, praktyczny, utrzymany w klimacie wspominanego już futuryzmu. Na końcu mamy gigantyczny (naprawdę gigantyczny, tak dużego chyba jeszcze nie widziałem) schowek, który pełni także funkcję chłodziarki. Wnętrze jest wykonane z dobrej jakości materiałów przyjemnych w dotyku. W oczy rzuciły się tylko momentami źle połączone elementy – na łączeniach był wyraźny luz.
Cztery dorosłe osoby podróżowały całkowicie komfortowo. 3008 załadowałem po same brzegi spoą ilością bagaży. Rada: w drugim dnie bagażnika, gdzie znajduje się zapasowe koło, można zmieścić sporo mniejszych rzeczy. Nad głowami czeka za to wielki panoramiczny dach, który osobiście lubię zawsze mieć odsłonięty – jest dużo jaśniej wewnątrz auta.
Kierowcy cały czas towarzyszy sporo elektroniki. Zwłaszcza na zegarach, gdzie przed oczami cały czas lata elegancka, dość zaawansowana animacja np. podczas zmian opcji za pomocą przycisku na kierownicy. Atrakcyjny wizualny dodatek. Zdziwiło mnie jednak, że animacja pokazuje się także przed nagłym ostrzeżeniem chociażby o zbyt szybkim zbliżaniu się do poprzedzającego nas pojazdu. Wyświetlenie animacji poprzedzającej komunikat to cenny czas, który tutaj się traci. A w takich przypadkach liczą się przecież sekundy.
Popularnym silnikiem, którzy idzie w parze z nową 3008-ką jest 1,2-litrowy, 130-konny silnik PureTech. Swoją drogą to silnik 2016 roku w swojej kategorii. Tutaj jednak pod maską grało coś innego: 165-konny benzyniak o pojemności 1,6 litra. I pewnie gdybym osobiście rozważał kupno 3008-ki zdecydowałbym się na wymienionego przed chwilą PureTecha. Z konfiguratora wynika, że i ten silnik rekomenduje producent. W testowanym modelu nie było czuć tej i tak nie tak wielkiej mocy.
Jak na parametry „na papierze”, ten zestaw wydawał mi się trochę ospały, co dało się odczuć przy wyprzedzaniu. Gdy już się go „rozbujało” do wyższych prędkości, problem znikał i auto sprawnie sunęło, ale trochę dynamiki mi tutaj zabrakło. Swojego rodzaju rozwiązaniem jest przełączenie się na wbudowany tryb sport, który nie tylko utwardza układ kierowniczy, ale zmienia sposób, w jaki auto reaguje na wciśnięty gaz oraz… cyfrowo podkręca dźwięk silnika. Autem przejechałem ponad 2 tysiące kilometrów, podczas których spaliło 8,1l/100km. Zarówno wąskimi i krętymi trasami w górach, jak i prędkościami autostradowymi.
Czy 3008-ka to samochód roku? Dla mnie osobiście nie, ale nie ja jestem targetem. To pomysłowy i przemyślany samochód, który w końcu pozwoli Peuget’owi porozpychać się w segmencie, w którym trochę go brakowało. Kuszący i pomysłowy design idzie w parze z nowoczesnym i bogatym wnętrzem, w którym poprawiono niektóre rozwiązania. Jest komfortowo i praktycznie (zawsze bawi mnie opcja otwierania bagażnika ruchem nogi). W sam raz na rodzinne auto, o ile tylko jesteśmy w stanie pójść na małe kompromisy.