Jeszcze do niedawna na pytanie kim był Jarosław Iwaszkiewicz odpowiedzi nawiązywały do dwóch faktów z jego życia: pierwszy – że był mistrzem polskiej literatury, drugi – że mówiono o nim jak o naczelnym geju Rzeczypospolitej Polskiej. I tak dotąd formował się jego wizerunek – z jednej strony poważny, stateczny, bardzo majętny człowiek. Poseł na Sejm PRL, szef Związku Literatów Polskich, redaktor „Twórczości”. Wybitny pisarz, który za życia stał się legendą. Ambasador polskiej literatury, mąż i ojciec. Z drugiej zaś lubieżny kochanek debiutujących poetów, nie kryjący się ze swoimi seksualnymi preferencjami, traktowany przez plotkarską Warszawę dość niepoważnie, często z przymrużeniem oka.
W ostatnich miesiącach, wraz z wydaniem książki „Wszystko jak chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza i Jerzego Błeszyńskiego” do wizerunku pisarza dodany został trzeci, bardzo istotny, element jego wizerunku – miłosne listy tak piękne i szczere, że oceniające i złośliwe komentarze na temat jego orientacji i lojalności wobec żony, bezpowrotnie bledną.
Pedał pederasta
Pisarz, scenarzysta i aktor Marek Nowakowski [ojciec Idy Nowakowskiej – przy. red.] wspominał kiedyś, że Iwaszkiewicz uwielbiał wkraczać do restauracji pełnej mężczyzn z okrzykiem „Cześć, dziewczynki!”. Tyrmand nazywał go „Globtroterem, pederastą, stalinowcem, dyplomatą, smakoszem, poetą i pionkiem”, a nie znoszący Iwaszkiewicza, rywalizujący z nim o miano pierwszego mistrza polskiej literatury, Antoni Słonimski pozwolił sobie nawet wymyślić na jego temat dowcip: gdy Iwaszkiewicz miał dostać talon na samochód, pochwalił się nim informując, że auto ma włoską tapicerkę, francuski lakier, niemiecką precyzję. Słonimski spytał: „A chociaż pedały polskie?”
Pogarda dla pisarza podlana była zawiścią i niezrozumieniem dla jego kontrowersyjnych zachowań – homoseksualna orientacja pisarza oraz jego erotyczne podboje nigdy nie były wyłącznie podejrzeniami. Wydane w latach 30. utwory „Zygfryd”. „Przyjaciele” czy „Nauczyciel” łączy wątek uwodzenia młodzieńca przez starszego mężczyznę, co czytelnicy bardzo szybko utożsamili z upodobaniami pisarza. Ponadto, znane są szczegóły jego romansów, m.in. z Józefem Rajnfeldem, młodym malarzem i niespełnionym pisarzem, czy kompozytorem Karolem Szymanowskim.
O homoseksualnej orientacji twórcy doskonale wiedziała jego żona, a dziś otwarcie mówi jego prawnuczka, Ludwika Włodek, autorka książki „Pra. Opowieść o rodzinie Iwaszkiewiczów”: „(...) mój pradziadek kochał swoją żonę i nie była to miłość pozbawiona fascynacji erotycznej. Przynajmniej na początku. Później uważano moją prababcię za osobę aseksualną. Miała fioła na punkcie czystości, co też może utrudniać udane życie seksualne. Wielu rzeczy się brzydziła, gdziekolwiek przyjeżdżała, przecierała wszystko szmatką nasączoną spirytusem. W pewnym momencie pradziadek swój erotyczny temperament realizował poza małżeństwem. (…) Wiemy, że zdradzał żonę i miał swoje fascynacje”, mówi w wywiadzie dla gazeta.pl.
Iwaszkiewicz zdawał się emanować swoją homoseksualną orientacją, zresztą soczyście i otwarcie pisał o swoich miłośnych podbojach w „Dziennikach”. Jak komentuje Ludwika Włodek: „są tam rzeczy, których ja nie chciałabym przeczytać o własnym ojcu”. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych rewelacji jest fragment o „chędożeniu”... Czesława Miłosza: „Każda epoka ma swój styl, nawet w drobiazgach, i w innej epoce nie można pewnych rzeczy realizować. Mogłem w maju 1936 roku chędożyć Czesia Miłosza w mickiewiczowskiej celi Konrada u Bazylianów w Wilnie. Była cudowna noc z księżycem i słowikami”, pisał Iwaszkiewicz. Do tej pory nie jest jednak jasne czy są to fantazje i prowokacje przelane na papier, czy fakty.
Bliskość w rodzinie
Mimo plotek i skandali, mimo faktu, że żona Iwaszkiewicza, Anna, była osobą na granicy dewocji i posiadała silne przekonanie o swojej racji, co może skutecznie utrudnić kontakt, według opowieści jego prawnuczki, tworzyli oni bardzo zgodne i trwałe małżeństwo. Choć ze wspomnień rodziny wynika, że nie rozmawiał on ze swoimi córkami o emocjach, wyłącznie o literaturze, muzyce, poezji czy ludziach, tak ze swoją żoną potrafił rozmawiać o wszystkim do końca życia. A temat polityki poruszał wyłącznie z nią i nie ustępował w dyskusji, choć bardzo się różnili. Nazywał ją „czarną reakcją”, a ona zarzucała mu, że stoi zbyt blisko komunistów.
Kiedy żona Iwaszkiewicza poważnie zachorowała, ten zrezygnował dla niej z kariery dyplomatycznej. „Rzucił Brukselę i wrócił do Polski. Dzień w dzień jeździł do niej do szpitala, rozmawiał, karmił. Właściwie to jego miłość i troska wyciągnęły ją z choroby”, wspomina Ludwika Włodek. Z kolei gdy Jerzy Błeszyński, wielka miłość pisarza, jeden z dwóch bohaterów opublikowanych niedawno listów Iwaszkiewicza, umierał na gruźlicę Anna Iwaszkiewicz bardzo się o niego martwiła i po jego śmierci rozpaczała razem z mężem. Nie tylko wiedziała o jego romansach, ale też rozmawiała z jego kochankami, traktowała ich jak przyjaciół. Ich małżeństwo, choć przedziwne, było wyjątkowe i w żadnym sensie niepozbawione miłości.
Jak zatem rozumieć jego fascynacje mężczyznami? Zarzuty, że nobilitował początkujących pisarzy do bycia w świecie literatury przez łóżko? Czy rzeczywiście kochał napotkanych na swej drodze mężczyzn? Czy traktował ich poważnie? Czy igranie z interpretacją jego zachowań poprzez kontrowersyjne wpisy w dziennikach były żartem? A może odwróceniem uwagi od autentycznej wrażliwości...?
„Kocham cię. I co mam teraz zrobić?”
Swojego kochanka, który wywrócił do góry nogami jego życie emocjonalne i którego śmierć dała mu ogromne pokłady twórczych inspiracji, Iwaszkiewicz poznał przypadkiem. Sam mieszkał w Stawisku, w zbudowanym przez swojego teścia pięknym domu, zaś Jerzy Błeszyński w pobliskim Brwinowie. Iwaszkiewicz był już wtedy ikoną, a wybory jego serca były dotąd dość przewidywalne – interesowali go wyłącznie ludzie związani z kulturą i sztuką, twórcy. Tym razem było inaczej.
Jerzy Błeszyński był 22-letnim ubogim inżynierem budowlanym, w którego życiu panował kompletny chaos. Rozwodził się z żoną, był obarczony rodziną i dwójką dzieci, do tego, jak mówi w wywiadzie dla PAP Anna Król, autorka opracowania listów, które ukazały się w książce "Wszystko jak chcesz", cała galeria kochanek i kochanków nie dawała mu chwili spokoju, a śmiertelna choroba odbierała sens wszelkim staraniom, żeby uporządkować swoje życie. Jerzy chorował na gruźlicę i dobrze wiedział, że umiera. Zdawał sobie sprawę jak mało czasu mu zostało, dlatego korzystał z życia w sposób niszczący i ekstremalny, krzywdzący również samego Iwaszkiewicza. "Jerzy szaleje na motorze, zarywa noce na pijaństwach, ucieka z kolejnych sanatoriów. Iwaszkiewicz – dojrzały, dobrze sytuowany pisarz, mający pieniądze, uporządkowane życie rodzinne, szacunek otoczenia, pozycję społeczną jest dla Jurka oparciem – utrzymuje nie tylko jego samego, ale także jego rodzinę, daje pieniądze na wyjazdy, ubrania, knajpy, mieszkanie...", komentuje dla PAP, Anna Król.
W relacji pisarza z młodym inżynierem, to ten pierwszy był stroną bardziej zaangażowaną i stateczną w swoich uczuciach. Choć nieznana jest treść listów Jerzego do Jarosława (zachowały się tylko te autorstwa Iwaszkiewicza, dokładnie 252 listy), wiadomo, że było to uczucie odwzajemnione.
Z treści listów można wyczytać bardzo wiele. Po pierwsze, czytając poznajemy nie tylko emocje, jakie towarzyszą obu panom, ale również fakty z ich życia, które składają się na spójną całość. Choć nie widzimy Jerzego (w książce nie pojawiają się fotografie), wiemy jak układa się jego życie zawodowe, rodzinne i intymne. Wiemy, że za wszelką cenę próbuje uciec od zniewolenia, które wynika z coraz słabszej kondycji fizycznej. Pod koniec życia Jerzy jest już całkowicie zależny od Iwaszkiewicza, co również trudno jest mu znieść – kłamie i stosuje uniki wobec ukochanego, by chronić resztki swej prywatności. "Symboliczne są jego podpisy pod listami takie jak "Balon" czy "Foka". Widać, że często czuł się przez Jurka wykorzystywany i trzeba przyznać, że miał do tego powody. To prawda, że Iwaszkiewicz od pewnego momentu też był w sytuacji przymusowej. Stał się dla umierającego człowieka jedyną osobą, która pomaga, daje pieniądze na utrzymanie, próbuje mitygować szaleństwa. W pomaganie Jerzemu zaangażowana była cała rodzina Iwaszkiewiczów – żona pisarza, domownicy, nawet kierowca samochodu. Powstała wielopiętrowa konstrukcja wzajemnych zależności, prawdziwy węzeł gordyjski. Żadna ze stron nie mogła się wycofać, wszystko zmierzało do tragicznego finału – śmierci Jerzego.", mówi Anna Król dla PAP.
Według autorki opracowania listów, Iwaszkiewicz doskonale wiedział, a nawet pragnął tego, by jego listy do Jerzego zostały kiedyś opublikowane. Jest w nich sporo przypisów, pisarz wykonał nad nimi mnóstwo pracy redaktorskiej. Można zatem potraktować ten fakt jako uzasadnienie porażającej intymności, w jaką wprowadza nas autor listów (niektórym szczerość wyznań i opisów homoerotycznych spotkań może wydać się przeżyciem tak intymnym, że aż onieśmielającym i nietaktownym). Mimo to nie należy mieć wątpliwości, że listy nie są autokreacją, lecz szczerym wyznaniem. "(...) te listy pierwotnie skierowane były do konkretnego, ukochanego człowieka. Wydaje mi się, że Iwaszkiewicz jest w nich bardzo autentyczny. Jeśli mamy do czynienia w tych listach z kreacją literacką, to jest ona dużo mniej intensywna niż w "Dziennikach". Listy do Błeszyńskiego są prawdziwe i dlatego tak poruszające", stwierdza Anna Król w wywiadzie dla PAP.
Miłość do Jerzego możemy "wyczytać" nie tylko z tych listów, ale również kilku innych utworów pisarza. Opowiadania "Tatarak" i "Kochankowie z Marony" są nawiązaniem do ich burzliwej relacji, bardziej bezpośrednio opowiadają o niej "Wzlot" oraz "Wesele pana Balzaka". To w ostatnim z wymienionych utworów pada zdanie, które stało się tytułem książki Anny Król, "wszystko jak chcesz". Znajomość z Jerzym była dla Iwaszkiewicza niezwykle inspirująca, w okresie jej trwania, zdawała się być wszystkim. Iwaszkiewicz stworzył w listach do swego kochanka obraz miłości poruszającej do szpiku kości. Uczucia, w którym nie brakuje nie tylko pożądania, radości i szczęścia, ale również cierpienia, zazdrości i kłamstwa. Dzięki bezwzględnej szczerości oraz niepodważalnemu talentowi literackiemu jest to obraz uniwersalny, świadczący również o ogromnej wrażliwości pisarza. A to z kolei na zawsze wytrąca z ręki argument tym, którzy dotąd nazywali go pogardliwie "pedałem".
fragment książki "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego"
Dziwne, jak ktoś, kogo zaczyna się kochać, wyrasta nagle jak cień pod wieczór, staje się nowy, dziwny i znaczący. Staje się symbolem życia, kiedy niedawno był jeszcze czymś zupełnie pospolitym i czymś, na co się nie zwracało większej uwagi. I po tym jednym można by było poznać rodzące się uczucie, że ktoś, do kogo się miało pociąg, z kim się nawet żyło, to znaczy robiło te dziwne rzeczy, zwierzęce i ludzkie, a niewytłumaczalne - nagle się staje podobny do dżina z bajek arabskich, czymś niezmiennie wielkim i przysłaniającym horyzont. Oczywiście jest to nasza własna emanacja - ale czasem spostrzegam, jak ktoś tak dobrze znany staje się wyższym od świerków naszej alei - i nie idzie wśród zieleni lip, ale w chmurach, w zielonych chmurach liści i szczęścia. Tak i Ty czasami, gdy pomyślę o Tobie, wychodzisz spośród świerków naszej alei; widzę Ciebie wśród drzew, w lesie, gdzie wychodziłeś na spotkania »jak zwykle«, widzę Cię na mostku, jak zbliżasz się i jesteś nieprawdopodobnie mały, a potem taki ogromny i mówisz: wszystko jak chcesz.
Jarosław Iwaszkiewicz
fragment książki "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego"
Zastanawiam się nad tym – pisze – co mi powiedziałeś (...), że ja tak wżyłem się w Twoje życie. Ty masz taki talent, jesteś jak wampir, wysysasz z nas nasze siły życiowe i podporządkowujesz Twoich przyjaciół swoim zadaniom i celom. (...) To jest jedna z najosobliwszych cech Twojego osobliwego charakteru. Tylko nie myśl, że aż tak osobliwego. Jesteś zwyczajnym, przystojnym chłopcem zepsutym przez setki kobiet i przez dwóch mężczyzn. Ale nie lubię, kiedy się puszysz, jeżysz i robisz »demona«, kiedy się stawiasz i zgrywasz, i robisz tego twardego i mrocznego człowieka, a w gruncie rzeczy jesteś słaby i miękki, czuły i delikatny. A wrażliwy, niech Cię choroba weźmie. (...) Wszystkie Twoje pijaństwa i brutalności, wszystkie Twoje październiki, grudnie i stycznie - to wszystko tylko zagłuszanie tych delikatnych i smutnych głosów wewnętrznych, są w gruncie rzeczy Twoją istotą.
Jarosław Iwaszkiewicz
fragment książki "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego"
Ta noc była nieprawdopodobna i jakże intensywnie czułem życie, które z niego ucieka i ze mnie ucieka, a jest takie upajające. (...) W małym drewnianym pokoiku starego domu zamykała się ta bezbrzeżna cisza, i radość, i strach śmierci, i wszystko takie piękne i intensywne, jakie bywa tylko wtedy, kiedy się ma koło siebie człowieka, którego się bardzo kocha. Kocha się nie erotyzmem, nie marną pieszczotą, ale jakąś ludzką jednością, wspólnotą cierpienia i śmierci. Myślę, że tak może kochać tylko mężczyzna mężczyznę i że w tym tai się nagroda dla nas – okaleczonych – za wszelkie rozpacze miłości jednopłciowej.
jarosław iwaszkiewicz
fragment książki "Wszystko co chcesz. O miłości Jarosława Iwaszkiewicza do Jerzego Błeszyńskiego"
Jesteś mi wszystkim: kochankiem i bratem, śmiercią, życiem, istnieniem, słabością i siłą... a przede wszystkim siłą, czymś, co podtrzymuje we mnie resztki życia i daje złudzenie młodości, czymś, co mi pomaga patrzeć na liście, tęczę, kwiaty i piękne kobiety - czymś, co tworzy zasadniczą plecionkę mojego życia, a na czym dopiero wyrosła moja twórczość, cały mój byt. (...) Jesteś moim wszystkim szczęściem, słońcem zachodzącego mojego życia; żona moja zbudziła mnie dziś w nocy, bo powtarzałem przez sen: Jurek, Jurek, Jurek. Dziecko moje, nie bądź aż tak smutny, aż tak samotny. Pamiętaj, że wszyscy jesteśmy samotni, beznadziejnie samotni - ale że jesteśmy ludźmi - i że większego przeznaczenia na świecie nie ma.