Cała Polska grzmi, internet ugina się od komentarzy, mnóstwo Polaków kibicuje artystom, którzy zrezygnowali z występu w Opolu. Miasto wypowiedziało TVP umowę, a kpinom pod adresem Jacka Kurskiego nie ma końca. Jednak w PiS problemu nie widzą. Nie oni są winni, nie prezes TVP, teorie spiskowe szybko zaczynają się mnożyć. – To wygląda na zorganizowaną akcję. Opozycja niszczy polską demokrację – grzmi minister kultury. – Awanturnictwo – wtórują inni. W PiS kompletnie nie rozumieją, o co artystom w tym bojkocie naprawdę chodzi.
Sami zaczęli dzielić ludzi polityką, teraz zarzucają to samo innym. – Nagle polityka i to w bardzo radykalnych przejawach, takiej nienawiści, niszczenia instytucji z takim dorobkiem, weszła do kultury, i to takiej lekkiej, która powinna raczej kojarzyć się nam z relaksem, odpoczynkiem, humorem. To wygląda na zorganizowaną akcję – oświadczył właśnie w Salonie Politycznym Trójki Piotr Gliński.
Pytany o festiwal w Opolu, minister kultury dodał jeszcze, że opozycja niszczy polską demokrację.
"Okazują pogardę Polakom"
Postanowiliśmy sprawdzić, co politycy Prawa i Sprawiedliwości naprawdę myślą o opolskiej aferze. Jak wygląda z ich strony. Czy mimo wszystko bardziej zależy im na festiwalu, a może wstydzą się za Jacka Kurskiego, który już zaczął grozić miastu Opole. – Będą jeszcze błagać o powrót do Opola - tak oświadczył w TVP tuż po "Wiadomościach". Tuż po tym, jak prezydent Opola ogłosił, że festiwal jest odwołany, a pierwsze miasta chętne do przejęcia pałeczki podobno już się zgłosiły.
Prezes Kurski o mocno Kayah, fejkach mediów i prezydencie Opola. "To nie Opole stworzyło TVP, ale TVP stworzyła markę Opola". #Opole2017pic.twitter.com/zgFLZn08xc
Okazuje się, że politycy PiS przede wszystkim są ogromnie zdumieni. To wspólny mianownik. Jak jeden mąż, powtarzają, że w Opolu nie było żadnej cenzury, że wszystko to plotka. Tak samo, jak dowodzą z ogromną siłą, że to artyści uprawiają politykę i niszczą festiwal, o który tak zadbał prezes Kurski. Bo - jak słychać - to on zagwarantował mu przecież najwyższy poziom. I zupełnie nie rozumieją, o co chodzi.
"To robienie jaj, cyrk"
– Nie widzę żadnego powodu do robienia takiego cyrku. To przykre, że ludzie estrady bawią się w politykę – oburza się poseł PiS Jacek Świat.
– Ale to właśnie oni nie chcą, by polityka się do nich mieszała! – oponuję.
– Nie. To, to oni sami w tym momencie robią politykę – odpowiada.
Poseł działa w sejmowej komisji kultury i jest zbulwersowany zachowaniem piosenkarzy, muzyków, i wszystkich, którzy powiedzieli festiwalowi "nie". – Jestem zdumiony. Nie wiem, o co w tej całej zadymie chodzi. To hucpa, robienie jaj, awanturnictwo. Jak inaczej można to określić? – pyta retorycznie.
Poseł Stanisław Pięta idzie jeszcze dalej. On o zbuntowanych mówi wprost, że to "lewackie primadonny". – Uważają, że mogą dać prztyczka w nos prezesowi Kurskiemu. Ale okazują pogardę normalnym Polakom, którzy interesują się kulturą. To próba osiągnięcia celu politycznego. Patrzę na to z narastającym zdumieniem i przykrością – mówi naTemat.
Poseł PiS z Opola, Sławomir Kłosowski, jest zaniepokojony rozwojem sytuacji. Podkreśla, że mówi to z serca, jako opolanin. – Jestem zaniepokojony. Ten festiwal to Opole. Opole to festiwal. To nasza historia. Samograj. Jeśli go stracimy, to nie wiem, co zostanie. Nawet nie wyobrażam sobie, by festiwal u nas się nie odbył. Chciałbym, żeby zawsze kojarzył się z Opolem. I zrobiłbym wszystko, żeby się porozumieć. Apeluję o rozsądek! – emocjonuje się.
Ale gdy pytam o to, jak ocenia decyzje Kurskiego i działania swojej partii, natychmiast się oburza, kończy rozmowę i się rozłącza.
"Mają okazję aby zamanifestować swoją antypisowość"
Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości, również z Opola, zamieścił za to na Facebooku ostry wpis. W którym kawa na ławę tłumaczy, że żadnej cenzury w Opolu nie było, że wszystko to efekt plotki, która wywołała histerię - oczywiście podało ją "kilka niewygodnych mediów". Część artystów, którzy zrezygnowali nazwał "mocno już wypalonymi gwiazdami". "Jak nie da się uderzyć faktami w rząd to uderza się "strajkiem artystów” - skwitował. Wielu muzyków pewnie w tym momencie pęka ze śmiechu. Albo łapie się za głowę z przerażenia.
"Ludzie, którzy uwierzyli propagandzie, że w Polsce za PiS jest gorzej niż w Aleppo – mają okazję aby zamanifestować swoją antypisowość. I tak naprawdę to oni szkodzą festiwalowi. Oni swoje poglądy polityczne przekładają nad dobro polskiej piosenki" - tak przekonuje Patryk Jaki.
"Nie było informacji o cenzurze"
Oficjalnie PiS jeszcze na ten temat nie debatował, być może rozmowy odbędą się we wtorek/ środę podczas sesji Sejmu. – Jak wszyscy zjedziemy do Warszawy – mówi Jacek Świat. On sam nie może uwierzyć, że tylu ludzi mogło uwierzyć w tę plotkę wokół Opola. Bo to przecież była plotka!
– Była deklaracja prezesa Kurskiego, że festiwal się odbędzie, a także że będzie jubileusz Maryli Rodowicz. Co więcej mógł zrobić? Jak świadczy to o tych, którzy słuchają plotek? – mówi naTemat. Twierdzi, że nie usłyszał żadnego racjonalnego argumentu od osób, które postanowiły zrezygnować z festiwalu. – Nie, bo nie. To jest ich argument, tylko taki słyszałem. Żadnych racjonalnych – powtarza.
Część polityków, z którymi rozmawiam bagatelizuje sprawę. A nawet udają, że jej nie ma. Jeden z posłów mówi, że jest tak marginalna, iż – widząc tytuł na jakimś portalu – nawet nie zainteresował się, żeby przeczytać. – Nagłówek mi wystarczył – mówi. Nawet w powiatowych strukturach PiS w Opolu słyszę, że o burzy dowiedzieli się dopiero w poniedziałek, a wcześniej nawet o tym nie rozmawiali. Szef klubu radnych PiS z Gdańska Kazimierz Koralewski też twierdzi, że z nikim o tym nie rozmawiał. – Nie odniosłem wrażenia, żeby sprawa była ważna. Nikt o nią nie pytał – mówi.
Show must go on
Dzwonię do Gdańska, bo to rodzinne miasta Jacka Kurskiego. Kazimierz Koralewski zna prezesa TVP, kiedyś razem współpracowali. Sam zainteresował się aferą Opola, próbował dociec do jej sedna i on również doszedł do wniosku, że cała sprawa to efekt dezinformacji. – Nie znalazłem niczyjej winy. Ani informacji, że była jakakolwiek cenzura. Po prostu artyści i inne osoby zorientowane politycznie wykorzystali sytuację w stylu komitetu KOD – mówi naTemat.
Karol Karski, europoseł PiS, twierdzi, na przykład, że każdemu celebrycie zależy na takim rozgłosie. – Nie byliby fachowcami w swojej branży, gdyby nie starali się nagłośnić takich historii. Z tego żyje biznes artystyczny. Show must go on. Cokolwiek by się działo. Im więcej szumu wokół danej osoby, tym lepiej – mówi naTemat. A festiwal, jak uważa, pożyje jeden dzień. Nie jest to temat choćby miesiąca. Gdy ktoś zrezygnował, nikomu krzywda się nie stanie. Może to szansa dla nowych nazwisk.
Jacek Kurski – dobry organizator
O Jacka Kurskiego, z którego kpi i śmieje się internet nie ma nawet sensu pytać. Za nim stoją murem. On tworzy bardzo dobrą telewizję, działa na bardzo wysokim poziomie. Radny z Gdańska chwali go, że jest świetnym organizatorem, kiedyś organizował kampanie i debaty wyborcze, cale życie PiS na Pomorzu w ogóle. Wtedy miał świetny warsztat telewizyjny – tak mówi. – A teraz jego kunszt wzrósł – słyszę.
Ten kunszt organizatorski trudno jednak w obecnej sytuacji pojąć. Wszystko się przecież wali. A jednak nie widać nawet cienia przerażenia z tego powodu, czy choćby najdrobniejszej, mini refleksji nad pytaniem, co poszło nie tak. Zamiast tego prezes TV grozi miastu Opole odszkodowaniami i tym, że festiwal odbędzie się w innym miejscu.
– Nie sądzę, żeby się załamał. On ma niezwykły motor wewnętrzny w sobie, niespotykaną wręcz energię. To jedna z tych niezłomnych osób, która nie załamuje się w kryzysie. Nie raz wychodził z podniesionym czołem – mówi o Kurskim Kazimierz Koralewski.