Ta komisja słynie z absurdalnych sytuacji i nie inaczej było tym razem. Przesłuchanie Sławomira Nowaka nie zdążyło się rozpocząć, a przewodnicząca Małgorzata Wassermann znalazła absurdalny problem. Wszystko zaczęło się, gdy przesłuchiwany miał skorzystać ze swojego prawa do wygłoszenia oświadczenia.
Na początku było nawet normalnie. Były minister transportu złożył przysięgę i skorzystał ze swojego prawa do wygłoszenia oświadczenia. Wtedy zaczął czytać przygotowany przez siebie dokument, co wręcz rozsierdziło przewodniczącą komisji Małgorzatę Wassermann. Posłanka szybko przerwała wypowiedź Sławomira Nowaka i... zabroniła mu czytania.
– Oświadczenie ma charakter swobodnej wypowiedzi, nie wolno czytać – stwierdziła, na co Nowak odpowiedział jedynie uśmieszkiem. Ale ponieważ nie chciał rezygnować ze swojego oświadczenia, przewodnicząca Wasserrmann postanowiła zasięgnąć opinii sejmowych prawników. Ci po kolei tłumaczyli, co Nowak może, a czego nie może.
Ci oczywiście przekonywali, że Nowak rzeczywiście nie może odczytywać swojego oświadczenia. Nagle jeden z nich jednak uznał, że były minister powinien mówić sam, ale może korzystać z notatek. To było nie w smak posłance Wassermann. – Z jakiego punktu kodeksu postępowania karnego wynika takie prawo? – pytała. Odpowiedź ją zasmuciła: – Nie ma punktu, z którego wynikałby zakaz.
Interweniować starali się także opozycyjni członkowie komisji, którzy domagali się zrezygnowania z uszczypliwości.
A sam Nowak na koniec przepychanki pozwolił sobie na małą złośliwość. – Ja po prostu odczytałem długi tytuł państwa komisji, bo nie mam tego wykutego na blachę – stwierdził. A potem mówił już z głowy.
Posłanka Wassermann jednak nie odpuściła i tylko czekała, aż Nowak skieruje wzrok w stronę biurka. To wydarzyło się po kilku minutach. – Ale panie ministrze, proszę odłożyć te notatki. Chyba jest pan w stanie mówić bez nich przez parę minut – natychmiast zareagowała. Nowak odpowiedział: – Ależ oczywiście, ja po prostu wodzę wzrokiem.