Jest duchownym, polskim duchownym, który nie krzyczy o inwazji islamu, nie boi się uchodźców. Co więcej, krytykuje hipokryzję obecnych władz, które na sztandarach mają wartości chrześcijańskie, a postępują zupełnie inaczej. W rozmowie z nami ojciec Grzegorz Kramer podkreślił: – Nie można stawiać znak równości między islamem a terroryzmem.
Czy ojciec na pewno jest katolikiem? Polskim katolikiem? Broni przecież ojciec islamu.
Bronię tego, że muzułmanie mają prawo do wyznawania wiary.
Nie chciałby ojciec delegalizacji islamu? Czytam o takich pomysłach. Może wtedy łatwiej nawrócić kilku, gdyby...
No nie. Kościół Katolicki na ostatnim soborze podkreślił wolność religijną.
Ojciec znów swoje, że trzeba kochać muzułmańskich uchodźców. Polacy nie pałają do nich miłością.
Trzeba kochać człowieka. Nie tylko muzułmanina, nie jest on w tej miłości uprzywilejowany. Natomiast miłość nie jest łatwa. Wystarczy spojrzeć na swoje rodziny.
Polacy uchodzą za gorąco wierzących, tymczasem ojciec napisał na swoim profilu – "Ludzie mówią, że kościoły (szczególnie na zachodzie) pustoszeją. Że przyjdą muzułmanie i zniszczą naszą wiarę. Może jest tak dlatego, że my chrześcijanie nie wierzymy już w Boga? Bo, co to za wiara, skoro ktoś może ją nam wydrzeć? Naszym problemem nie jest islam czy ateizm. Naszym problemem jest to, że nie żyjemy chrześcijaństwem". Jak to jest z naszą wiarą?
Ja mogę na sto procent opowiedzieć o swojej wierze, nie jestem w stanie ocenić wiary innych ludzi. Jednak bardzo często podkreślamy, zresztą za św. Jakubem, że wiara musi przekładać się na codzienność. Łatwiej – nam wszystkim – mówić o wierze niż ją praktykować, stąd bardzo często nasza wiara jest krucha. Jeśli jest krucha to łatwo nam ją wydrzeć. Mój wpis mówi o tym, że jeśli będziemy wiarę naprawdę praktykować (szczególnie kierując się tym, co nazywamy sercem Ewangelii – Kazaniem na górze), to nikt nam jej nie wydrze. Owszem, może nas ona kosztować, również utratę życia, ale nikt nie będzie nam jej w stanie wydrzeć.
Czy Kościół boi się uchodźców, czytaj islamu?
Papież Franciszek, Benedykt czy Jan Paweł II mówili o konieczności pomocy każdemu człowiekowi, również wyznawcom islamu. Nie boimy się islamu.
Sprecyzuję pytanie. Czy polski Kościół się boi? Do takich wniosków dochodzę czytając wypowiedzi Kneblewskiego czy Międlara, który do niedawna był księdzem. Głoszą o inwazji, czy zagładzie europejskiej kultury.
Nie chcę z nimi dyskutować. Nie wiem, jak oni godzą wiarę chrześcijańską z takimi poglądami. Dla mnie jest oczywiste, że nie można tego robić. Nie można zagarniać wiary dla siebie. Według mnie ci panowie mieszają dwa wątki, stawiając znak równości pomiędzy islamem a terroryzmem. Nie można stawiać znaku równości.
"Humanitarne korytarze" to islamska inwazja na Polskę przez katolickie zakrystie – napisała posłanka Krystyna Pawłowicz. Ojciec ostro jej odpowiedział dlaczego?
Według mnie pani poseł kłamie, a ja nie mogę się zgodzić, gdy słabość czy grzech nazywa się cnotą. Każdy z nas zaprzecza swojej wierze poprzez grzechy, czy słabości, każdemu się to zdarza, ja też grzeszę. Nie można jednak robić z tego cnoty i ogłaszać publicznie. Zwłaszcza gdy te osoby publicznie odwołują się do wartości chrześcijańskich, to oczekiwałbym, że zgodnie z nimi postępują.
A jak ja mam sobie poradzić z moją wiarą, gdy widzę Beatę Szydło na mszy prymicyjnej, a jednocześnie mówi – nie przyjmiemy żadnego uchodźcy? Premier Szydło jest jednak częściej w kościele, niż ja. Może mylę się, będąc zwolennikiem przyjęcia uchodźców.
Wiarę należy opierać na Jezusie, nie na jakimkolwiek człowieku. To prawda czasem przykład innych nam pomaga w naszej osobistej wierze, ale zdarza się też tak, że czasem anty–przykład przeszkadza. Jednak, to ja jestem odpowiedzialny za siłę mojej wiary, nie okoliczności zewnętrzne.
Nie jest ojciec przerażony tym, co wylewa się z polskiego internetu. Gdybym napisał, że "ciapaci do domu", a "klecha Kramer do klasztornej celi" to zaraz tekst zdobyłby mnóstwo pozytywnych komentarzy.
Przerażony nie jestem. Myślę, że nasz naród ma w sobie taki rodzaj przekory i w głębi nie jest tak bardzo negatywnie nastawiony. Poza tym działam w internecie, to znam mechanizmy nim rządzące. Sądzę, że grono tych przeciwników jest niewielkie.
A ojciec ma dużo przeciwników? Jak ojciec radzi sobie z hejtem?
Myślę, że więcej mam przyjaciół. Próbuję kochać, w praktyce znaczy to tyle, że nie identyfikuję się z tym, co słyszę od innych. Słucham, czasem zmieniam swoje działania, ale nie pozwalam sobie na to, by to określało mnie, jako człowieka. Czasem wyrazem tej miłości jest powiedzenie temu, kto to robi: – "stop, więcej ci nie wolno".