Dzwonię do Parafii Świętego Krzyża w Jaworznie-Jeleniu i dopytuję o sprawę "nawiedzonego domu". – O Boże, dajcie spokój. Dla mnie to jest niepoważny temat, dziękuję – ucina ksiądz. Ale mężczyzna, którego poprzedni właściciele poprosili o pomoc ma inne zdanie. – Byliśmy tam na
egzorcyzmach. Myśmy uwalniali ten dom. O szczegółach sprawy nie mogę mówić – mówi. I zapewnia, że od trzech lat "w tym budynku nic złego się nie dzieje". Ale "nawiedzony dom" stał się niemalże atrakcją turystyczną, nie tylko dla przyjezdnych. – Wiem, że do Jelenia bardzo dużo ludzi przyjeżdżało i obecny właściciel domu próbował to wykorzystać – dodaje.
Strach za pieniądze
Peter Langer przy śniadaniu usłyszał od swojej córki, że w
Stanach Zjednoczonych ktoś kupił dom, w którym straszyło i zrobił na tym biznes. Postanowił pójść jego drogą. – To był taki mój błysk, mówię ja to kupia, kupia – rzuca śląską gwarą. Nie zniechęcił się nawet, gdy usłyszał, że "poprzedni właściciel powiedział, że za żadne skarby nie będzie w nim mieszkał". Wymyślił, że będzie wynajmował budynek odważnym, którzy będą chcieli w nim przenocować, choć sam nie spędził w tu ani jednej nocy. Nazwał go "Doomem strachu", wypromował nie tylko mediach społecznościowych, ale i ogólnopolskich. Zjechali się dziennikarze. A za nimi ściągnęły tłumy ciekawskich i żądnych strachu ludzi.