Są takie momenty, że nawet Twitter'owi mistrzowie ciętej riposty pozostają bezradni. Bo cóż tu dodać po tym, co napisała wiceprzewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji w dyskusji o płaceniu lub nie abonamentu rtv. Przejrzeliśmy profil pani minister Teresy Bochwic i... poszliśmy za jej radą.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Odkąd powstała Rada Mediów Narodowych, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji odeszła jakby w cień. Tym, co za każdego rządu budziło największe emocje, czyli obsadą najważniejszych w mediach publicznych, zajmuje się już RMN z Krzysztofem Czabańskim na czele. KRRiT pozostało m.in. ustalanie stawek abonamentu rtv i – ach, jak to brzmi! – stanie na straży wolności słowa oraz dostępu do informacji w rozgłośniach radiowych i stacjach telewizyjnych.
Nic więc dziwnego, że do gorącej dyskusji na temat abonamentu dołączyła Teresa Bochwicz. Członkini Rady, jak pisaliśmy, w... osobliwy sposób poinformowała, że istnieje pomysł na to, aby ukrócić możliwości unikania wywiązywania się z tego obowiązku. "Myśli pan, że jesteśmy kompletnymi idiotami? My tylko trochę" – napisała minister Bochwic.
Aż trudno uwierzyć, że przedstawicielka Krajowej Rady w tym miejscu chciała zakończyć zdanie. Po ostanim słowie nie ma kropki, więc może jeszcze miał być jakiś ciąg dalszy? Na pewno jednak pani minister nie zabrakło miejsca w tweecie (pozostało miejsce na jeszcze 11 znaków), a nawet gdyby – mogła dopisać ciąg dalszy. Bez niego – trudno się dziwić, że pojawiły się takie komentarze:
Minister Teresa Bochwic jest dość aktywna na Twitterze, codziennie na jej profilu pojawia się sporo wpisów, w tym... niemało różnych ciekawostek autorstwa własnego lub "podanych dalej".
Teresa Bochwic na swoim profilu zaznacza, że pisze tu we własnym imieniu. A kwestiach służbowych – odsyła do urzędu.
Takich zachęt, aby zgłaszać się ze skargami na programy telewizyjne, na profilu wiceprzewodniczącej KRRiT można znaleźć wiele. Można odnieść wrażenie, iż pani minister miejscami wręcz wskazuje, na którą stację należałoby się poskarżyć.
Wiceszefowa instruuje, jak złożyć skargę na to, co nadają stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. A skargi te mogą dotyczyć nadawców i publicznych, i prywatnych, i społecznych. I rzeczywiście, nie jest to skomplikowane. Specjalny formularz można łatwo znaleźć na stronie KRRiT. Standard – wpisuje się podstawowe dane, takie jak imię i nazwisko, podaje się adres zamieszkania oraz poczty elektronicznej i nazwę nadawcy, na którego chcemy złożyć skargę.
I tu ważna uwaga: oprócz tego, że należy wypełnić rubrykę "treść skargi", to należy też podać datę i godzinę emisji programu, którym Rada powinna się zająć. Ogólnikowe pretensje bez konkretów to za mało. Tym bardziej, że owych "konkretów" dostarcza nam każdy dzień. Nie ma co ulegać złudzeniu, że problem dotyczy tylko mediów narodowych – treści z oferty prywatnych nadawców, emitowane przez nich reklamy też niejednokrotnie naruszają prawo. Ale świeży przykład pierwszy z brzegu, z wczorajszego wieczora, nasuwa się sam i dotyczy Telewizji Polskiej.
W TVP Info wystąpił stały komentator programu #Minęła20 podróżnik i publicysta Wojciech Cejrowski, komentując m.in. słowa byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego na temat wyników ekshumacji ofiar katastrofy smoleńskiej. Cejrowski zwrócił się do Komorowskiego, jak zresztą widać w przytoczonym tytule, per "dziadu". Ale nie tylko. Wykrzyczał też: "przestępco jeden!" i nie spotkało się to z reakcją prowadzącego program Michała Rachonia. Choć dla każdego jest jasne, że epitet, jakim Cejrowski obdarzył Komorowskiego, zarezerwowany jest dla osób prawomocnie skazanych.
Jeśli ktoś uważa, że występ Wojciecha Cejrowskiego to powód do złożenia skargi, ma okazję odpowiedzieć na wezwanie minister Bochwic. W ubiegłym roku do KRRiT trafiło w sumie ponad 13,5 tys, skarg na treści nadawane przez stacje telewizyjne i rozgłośnie radiowe. Zdecydowana większość z nich, jak podaje Rada w sprawozdaniu, ponad 12 tys., to były żądania odebrania koncesji telewizji TVN i TVN24. Rada przyznaje, że były to "jednobrzmiące petycje", a zatem trafiły one do KRRiT w wyniku zmasowanej akcji. Ale właśnie dzięki temu Rada może oświadczyć, że około 90 proc. skarg dotyczy TVN, a Telewizji Polskiej – tylko niewielki odsetek.