Pan Marek, który prowadzi w Poznaniu sklep spożywczo-monopolowy "Mikrus", znany jest przede wszystkim z ujawniania na YouTubie i rozklejaniu zdjęć złodziei, którzy bezczelnie go okradają. Wreszcie sam wystąpił przed kamerą i opowiedział dlaczego to robi oraz przekazał swój apel do społeczeństwa.
Apel pana Marka zobaczyliśmy na blogu Macieja Budzicha. Pisze on, że sklepikarz "totalnie mu zaimponował" i "jest jego bohaterem". Właściciel sklepu, jak sam mówi, od początku zamieszczał swoje filmy z pewną myślą. Nie z bezsilności. Nie ma on też zamiaru narzekać na cały świat wokół, na policję, młodzież, złe wychowanie, media, czy polityków. Pan Marek nie chce biernie poddawać się beznadziei sytuacji i budować w sobie agresję, ale chce działać – dla dobra każdego "Jana Kowalskiego".
Swój apel, tak jak filmy z kradzieży i awantur, nagrał w sklepie. Co jakiś czas musi przerwać nagranie, by obsłużyć klientów. Bez kartki, prosto z serca przekazuje swoje myśli.
Mówi, że "nie jest przestraszony" przez złodziei, a umieszcza filmy dla "swoich kolegów handlowców" i sąsiadów. Chce pokazać ludziom bandytów, którzy nie boją się policji, ale utraty anonimowości owszem. Ta jest w wielkich miastach tarczą dla przestępców, bez niej są słabi.
Innym problem, który wynika z pierwszego, jest to, że złodzieje są wyjątkowo bezczelni. Pan Marek mocno podkreśla, "My, Jan Kowalski, nie będziemy cicho". "To My mamy prawo, jako ludzie niełamiący norm społecznych, czuć się bezpiecznie", dodaje sklepikarz. Z tego też właśnie wzięły się jego wcześniejsze filmowe publikacje z kamery w sklepie.
Pan Marek, jak opowiada, zdał sobie w końcu sprawę z siły swojego głosu. Teraz chce dotrzeć do decydentów – i namawia do tego swoich widzów – by zajęli się ulepszaniem prawa. Czy to tylko wielkie, ale puste ogólniki? Nie, pan Marek zwraca uwagę na pewien konkret.
Kradzież do dwustu pięćdziesięciu złotych nie jest uznawana przestępstwem. Dlatego złodziej, który przykładowo w dziesięciu miejscach dopuści się kradzieży, a zostanie złapany raz i ukarany stuzłotowym mandatem – czuje się bezkarny. A pojawiły się jeszcze pomysły, by zwiększyć pułap, od którego złodziejstwo będzie przestępstwem do tysiąca, czy nawet tysiąca pięciuset złotych.
Dlatego pan Marek prosi obywateli o działanie. Podkreśla, że wiele z tego nad czym zastanawiają się politycy, to abstrakcyjne tematy, a te najbliższe ludziom powinny być właśnie na pierwszym miejscu. Przypomina o protestach przeciw ACTA, które były potężnym sukcesem społeczeństwa obywatelskiego, społeczności internetu.
Pan Marek wierzy w zmiany, wierzy w aktywność ludzi. Nie chce przewodzić, ale chce inspirować. I nie robi tego dla siebie – z problemami w swoim sklepie już sobie w dużej mierze poradził.
Rzeczywistość sklepu, a rzeczywistość urzędników
Dla przygotowujących zmiany w prawie najmocniejszym argumentem są oszczędności. Mówią, że ściganie drobnych złodziejaszków, to strata czasu i pieniędzy dla aparatu państwowego. Trudno się z tym nie zgodzić – absurdalnie brzmią przykłady, gdy w procesie za ukradziony telefon za siedemset złotych, ekspertyza DNA kosztowała siedem tysięcy (jak mówił nam Tadeusz Mosz, gdy pisaliśmy o zmianach w tej sprawie). Trudno się z tym nie zgodzić – gdy siedzi się za urzędniczym biurkiem i patrzy na wykresy, słupki i tabelki.
Dla zwykłych ludzi i małych przedsiębiorców, tysiąc złotych to często bardzo duże pieniądze. Jeśli teraz złodzieje zachowują się tak, jak na filmach pana Marka, to co będzie, gdy będą mogli ukraść drogą biżuterię, telewizor, czy nawet stary samochód, mając w perspektywie jedynie mandat?
– Za tysiąc złotych będą mogli wynieść nie tylko batonik, czy pasztet, ale także drogie perfumy – mówi nam Alicja, pracownica sklepu, która styka się czasem ze złodziejami. Dziwne sytuacje, gdy człowiek puszcza totolotka za pięćdziesiąt złotych, a za pazuchę chowa serek topiony, nie są rzadkością. Złodzieje to nie tylko typowi bandyci, ale także eleganccy ludzie poszukujący wrażeń.
Jak w sklepie Alicji postępuje się z nakrytymi złodziejami? Nigdy nie kłopoczą się, by wezwać policję, bo kradną drobnostki – starają się więc zapamiętywać złodziei i ich potem nie wpuszczać. Co jednak będzie, gdy przestępcy będą mogli złapać butelkę drogiego alkoholu czy kosmetyków, bez obawy przed więzieniem?
407 osób subskrybujących kanał pana Marka i 1468349 wyświetleń jego filmów, to sporo, choć nie jest to zatrważająca liczba ludzi. Sklepikarz liczy na pewno na rozpowszechnienie jego apelu. Prześlecie go dalej, czy zrobicie coś innego, np. napiszecie do polityków ze swojego okręgu wyborczego? Czy może uważacie, że proponowana zmiana w prawie jest dobra?