Mario Balotelli - na początku turnieju krytykowany, a dzisiaj bohater
Mario Balotelli - na początku turnieju krytykowany, a dzisiaj bohater fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Gazeta

To miał być przedostatni etap marszu Niemców po tytuł. Ale nie był. Znów na wielkim turnieju zagrali z Włochami i znów z nimi przegrali. Tym razem 1:2. A ostatni mecz turnieju w Polsce był znakomity.

REKLAMA
Rozmawiałem dziś po południu z Paolo Cozzą. Znanego z programu „Europa da się lubić” Włocha, wielkiego kibica futbolu, zapytałem oczywiście o Balotellego. Powiedział, że wystawianie go w pierwszym składzie to totalna ruletka. Albo wygra w pojedynkę mecz albo co chwila będzie tracił piłkę lub dostanie czerwoną kartkę. Zostanie bohaterem albo obiektem krytyki medialnej. Nic dodać, nic ująć. W środowy wieczór na Narodowym sprawdził się pozytywny scenariusz.
Pierwszy gol? Fenomenalna akcja Antonio Cassano i świetne wyczucie Mario przy główce. Najpierw potworny błąd popełnił Hummels (dziwne bo to świetny obrońca), a potem Badstuber (tu brak zdziwienia). Tymczasem Balotelli zachowuje się jak profesor. Ktoś, kto piłką się nie interesuje i przeczytałby tekst o tym jak swego czasu w łazience odpalał petardy, widząc jak trafił do siatki, pewnie by zapytał: „To naprawdę jest o nim? Przecież on tak dojrzale wykończył tę akcję”.
Rio Ferdinand
piłkarz:

Włosi perfekcyjni taktycznie. Zasłużyli na to zwycięstwo.


Bo ten mecz to trochę taka uniwersalna historia młodego, głupiego chłopaka, który nagle na boisku staje się mężczyzną. I robi rzecz, o ktorą mało kto go podejrzewał.
No i ta radość. Jakże specyficzna. W derbach Manchesteru po strzeleniu gola pokazał koszulkę z napisem „Why always me?”. Teraz koszulkę zdjął i nagi od pasa w górę pozostał w bezruchu. Co z tego, że zaraz dostanie kartkę? Liczy się ten moment, ta chwila.
Niemcy po meczu z Grecją zostali, nie wiedzieć czemu, uznani za głównego faworyta turnieju. Przecież Grekom dwa albo trzy gole mogli strzelić do przerwy Polacy. O Włochach mówiono, że po wyeliminowaniu Anglików, to zespół, który może się Niemcom postawić. Jak najbardziej słusznie, bo już tamto spotkanie pokazało, że mają dryżunę kompletną. Pirlo? Najlepszy piłkarz turnieju. Gra z gracją, luzem, dokładnie. Buffon? Najskuteczniejszy bramkarz, nie dość, że sięgnął piłki po strzale Reusa, to jeszcze ją wybił do góry. Do tego pewnie grająca obrona i znakomici De Rossi z Marchisio, zabezpieczający środek pola. Rację ma Zbigniew Boniek, który twierdzi, że to najlepszy włoski zespół od lat. Niesamowite, jak oni potrafili odrodzić się, gdy niedawno w ich kraju znów uderzyła afera korupcyjna. Co ich nie zabiło, to ich wzmocniło.
Michal Petrak
dziennikarz z Czech:

Włosi pokazali, że jest recepta na sukces na takim turnieju. Skandal korupcyjny - oto czego potrzebujesz.


Euro 2012 to turniej, na którym forma Balotellego idzie stopniowo do góry. Pierwszy mecz, ten z Hiszpanią, zupełnie mu nie wyszedł. Był najgorszy w swoim zespole i druga połowę spędził na ławce. Potem było stopniowo coraz, coraz lepiej, już w ćwierćfinale z Anglią pokazał, jak wielkie drzemią w nim możliwości. Aż wreszcie tak niesamowicie wystrzelił.
W niedzielę finał w Kijowie. Balotelli będzie mógł się zrehabilitować, bo tam na Włochów czekają już Hiszpanie. Ich mecz w fazie grupowej stał na bardzo wysokim poziomie. Mało było strat i niecelnych podań. Grano piłkę techniczną, po ziemi. Już wtedy niektórzy nieśmiało napomykali, że być może jeszcze ze sobą zagrają. I mieli rację.
Dwie drużyny, które mierzą się ze sobą w grupie by potem zagrać w finale. Euro lubi takie historie. Weźmy rok 2004, kiedy mecz otwarcia – Portugalii z Grecją – był też meczem ostatnim – o puchar.
Wtedy, w fazie grupowej, faworytem byli Hiszpanie. A teraz? Eksperci będą pewnie podzieleni. Ja stawiam na Włochów. Jestem też przekonany, że obejrzymy świetne spotkanie.