God bless GB! - napisał Jacek Międlar po wylądowaniu na lotnisku w Londyn Luton.
Były ksiądz, obecnie guru narodowców miał dziś w Birmingham wygłosić przemówienie na zaproszenie prawicowego ruchu Britain First. Czekały na niego służby.
Władze Wielkiej Brytanii konsekwentnie nie chcą Jacka Międlara. Po raz kolejny został zatrzymany tuż po wylądowaniu. Raczej spodziewał się takiego obrotu sprawy. Na swoim profilu prowadzi relację na żywo. Poskarżył się, że "dla nich Polska to ekstremizm". Natychmiast zdobył poklask osób o podobnych poglądach. Niestety, radzili mu szybki powrót do Polski.
Międlar jechał do Birmingham na zaproszenie Britain First. Na początku tego roku również wybierał się do nich. Przemówienie, które miał wygłosić wyciekła do mediów. Nawoływał: – Mówimy stanowcze NIE ksenofobii i nienawiści zawartej w ich – rzekomo świętej księdze Koran!
Po niedawnym zamachu pod meczetem Theresa May, premier Wielkiej Brytanii odpowiedziała głosicielom tych wypowiedzi. – Ekstremizm i nienawiść przybiera różne formy, a nasza determinacja do ich zwalczania – mówiła i dodała: – Terrorystom chodzi o to, by nas poróżnić. Nie dopuścimy do tego.
O Jacku Międlarze zrobiło się głośno dwa lata temu. Kiedy, jako ksiądz zasłynął z wygłaszania kontrowersyjnych i politycznych wypowiedzi podczas odprawianych przez siebie mszy. Międlar ostatecznie opuścił stan duchowny. Nie daje o sobie zapomnieć.