
Opisują randki, przeżycia i przygotowania do ślubu. Jak wspaniale jest być ojcem, jak wielką dumą napawają córki. Dzielą się przez internet wielką miłością, jaka ich spotkała. O swoich blogach i emocjach opowiadają nam bez skrępowania. Prof. Zbigniew Nęcki: – Potrzeba dzielenia się była w nas od zawsze, a internet tylko na nią odpowiedział.
I nie widzą w tym nic złego. – Wydaje mi się, że kiedy taka miłość się pojawia, wtedy człowiek chce się dzielić tym z innymi – mówi nam Kamil. – A teraz po prostu możemy o tym opowiadać już nie tylko przyjaciołom przy kawie, ale też pokazywać innym w sieci.
Jak mówi nam psycholog społeczny prof. Zbigniew Nęcki, nie ma w tym nic nowego. – Blogowanie rozwinęło się bardzo mocno, bo odpowiada potrzebie dzielenia się z innymi – wskazuje profesor. Jak tłumaczy, społeczne znaczenie tego dzielenia się nie jest duże, ale dla samych piszących jest ważne od strony psychologicznej.
– Ludzie zawsze pisali pamiętniki i zwierzali się ze swoich uczuć czy problemów. To dobrze służy psychice – ocenia psycholog. A blogi, które "wypełniają potrzebę dzielenia się" prof. Nęcki określa jako "pozytywne zjawisko".
Ludzie zawsze pisali pamiętniki i zwierzali się ze swoich uczuć czy problemów. To dobrze służy psychice.
Otwartość poza granice
Dla każdego granica prywatności będzie inna i płynna, ale nie da się ukryć, że ludzie stali się o wiele bardziej otwarci, niż kiedyś. – Otwartości teraz jest większa, niż kiedykolwiek wcześniej. Wzrosła tak samo, jak poziom odsłaniania ciała u kobiet – porównuje prof. Nęcki. Psycholog przypomina słowa Lecha Wałęsy o tym, że "trzeba prać brudy w swoim gnieździe", a nie na zewnątrz. – A dziś ludzie bez skrępowania opowiadają o swoich problemach i trudnych sytuacjach prywatnych. Odsłaniamy wszystko.
Czy zamieszczanie w internecie zdjęć swoich córek w wannie to za dużo? Autor bloga "Ojca Raj", Bartosz Raj, wicenaczelny serwisu sport.pl, nie uważa, by było to coś złego. – Nie sądzę, żeby córki mi potem wypominały. Jak będą miały jakikolwiek z tym problem, że tata pokazał je zanurzone do połowy w wodzie, to albo zwróci im na to uwagę jakiś kretyn, albo się okaże, że popełniłem jakiś błąd wychowawczy, w pokazywaniu tego co normalne i fajne, a co głupie – odpowiada na nasze pytanie Bartosz Raj.
Kiedy zamieściłem pierwszy wpis, podobało mi się, że potrafię tak dużo pisać, bo córka, o której pisałem, dawała mi tak dużo przeżyć.
Niestety, z powodu choroby jednej z córek Bartosz Raj przestał pisać. Powód? Blog miał być o szczęściu i radości bycia rodzicem, a nie o chorobach. Bloger tej zasady się trzyma. – Choć ta potrzeba dzielenia się nadal we mnie była, to jednak nie złamałem swojej zasady. Cieszę się, że są sprawy, które nie powinny być upubliczniane – wyjaśnia Raj. Zaznacza jednak, że jeśli jego córka pójdzie do szkoły, a najprawdopodobniej tak będzie, to wróci do pisania.
Najgorsza jest nienawiść, którą wzajemnie wylewają na siebie internauci. Tym trzeba się martwić, a nie ekshibicjonizmem.
To ostatnie w internecie specjalnie nie dziwi – sieć pełna jest agresorów, zboczeńców i wszelkich frustratów. I to ich, zdaniem prof. Nęckiego, powinniśmy się wystrzegać. – Najgorsza jest nienawiść, którą wzajemnie wylewają na siebie internauci. Tym trzeba się martwić, a nie ekshibicjonizmem – wskazuje profesor.

