
Przesłuchanie Marcina P. przed sejmową komisją śledczą ds. Amber Gold już po pierwszych kilkudziesięciu minutach przyniosło kontrowersyjne zeznania. Gdy sejmowi śledczy zaczęli dopytywać byłego szefa Amber Gold o relacje z mediami i zatrudnienie Michała Tuska, niespodziewanie wymienił on nazwisko byłego redaktora naczelnego "Wprost" Sylwestra Latkowskiego. Marcin P. oznajmił, iż właśnie ten dziennikarz mógł mu dostarczać przecieki z ABW.
REKLAMA
Jak zeznawał Marcin P. informacje z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego do niego docierały, ale głównie przez dziennikarzy. W tym kontekście były szef Amber Gold niespodziewanie wymienił jedno konkretne nazwisko. – Mógł być to Sylwester Latkowski – stwierdził. Rzekomo od tego dziennikarza miał on otrzymać plan śledztwa w swojej sprawie. Latkowski zareagował błyskawicznie. "Marcin P. przeczytał plan śledztwa w artykule. Nigdy nie przekazywałem mu czegokolwiek. Każdy kontakt z Marcinem P. jest zarejestrowany" – napisał w krótkim komentarzu na Twitterze.
Za sprawą słów Marcina P. opinia publiczna szybko przypomniała sobie jednak o innych kontrowersyjnych epizodach z życia Sylwestra Latkowskiego. Między innymi o tym, iż odegrał on niebagatelną rolę w aferze podsłuchowej, która znacząco przyczyniła się do odebrania władzy Platformie Obywatelskiej przez Prawo i Sprawiedliwość. To kierowany przez niego tygodnik "Wprost" był pierwszym odbiorcą tzw. taśm kelnerów, czyli nagrań z podsłuchów założonych politykom w restauracji Sowa&Przyjaciele i kilku innych lokalach.
W kontekście rodzących się dziś kontrowersji wraca też temat kryminalnej i związanej z Rosją przeszłości Sylwestra Latkowskiego. Przed podjęciem kariery w mediach trudnił on się wymuszeniami rozbójniczymi, za które został skazany na ponad dwuletnią karę pozbawienia wolności. W latach 90-tych ukrywał się jednak przed organami ścigania na terenie Rosji i choć na tej kanwie napisał powieść "Wozacy", unika ujawniania szczegółów tego, jak wyglądała jego działalność za wschodnią granicą.
