Marek Suski podczas przesłuchania Marcina P. pomylił się "specjalnie".
Marek Suski podczas przesłuchania Marcina P. pomylił się "specjalnie". Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Poseł Suski to jest gość. Najpierw kompromituje się jeden raz za drugim, by teraz zrobić brawurową zasadzkę podczas przesłuchania Marcina P. na komisji ds. Amber Gold.

REKLAMA
Tematem dnia w czwartek był zdecydowanie Marcin P. – twórca Amber Gold zeznawał przed komisją śledczą w sądzie. Sporo powiedział, jeszcze więcej zostawił za zasłoną milczenia pt. "odmawiam odpowiedzi na to pytanie". I choć przewodniczącą grona jest Małgorzata Wasserman, tej komisji nie byłoby bez Marka Suskiego i jego kompromitujących wpadek. Niemal każde posiedzenie kończyło się jedną z nich, o której pisały media. Wystarczy wspomnieć najbardziej kultową Carycę Katarzynę.
Doszło do tego, że w naTemat napisaliśmy nawet tekst – Marek Suski jak porucznik Colombo. Udaje niepozornego ciamajdę, ale pod tą maską kryje się popularna taktyka przesłuchań. Byle tylko zmylić przeciwnika swoją niezdarnością. Artykuł był trochę z przymrużeniem oka, ale wygląda na to, że poseł PiS wziął go sobie do serca, bo to, co zrobił podczas przesłuchania Marcina P. jest idealnym przejawem "suskowości".
Otóż poseł Suski podczas serii pytań zapytał w swoim stylu o maile i informacje, które miał Marcinowi P. przekazywać Michał Tusk, ukrywający się pod pseudonimem... Józef Broda. Przynęta została rzucona i złapana. – Józef Bąk – poprawił go Marcin P. A Suskiemu tylko o to chodziło. – Ha! – wypalił przy wszystkich. – Czyli dobrze pan wie, pod jakim pseudonimem. Ja też wiem, ale specjalnie się przejęzyczyłem, żeby pan jednak potwierdził, że pan zna to ukryte nazwisko Michała Tuska – wyjaśniał wyjątkowo dumny polityk.
logo
A swoją drogą z tym ukrywaniem się to nie było dokładnie tak, bo choć maile wychodziły ze skrzynki z takimi danymi, pod nimi podpisywał się już sam Michał Tusk. Poza tym od paru lat to już żadna tajemnica, bo trąbiły o tym wszystkie media.