Premier Beata Szydło nie zabrała głosu podczas kongresu PiS w Przysusze
Premier Beata Szydło nie zabrała głosu podczas kongresu PiS w Przysusze Fot. Dawid Zuchowicz / Agencja Gazeta
Reklama.
Do Przysuchy w sobotę zjechali najważniejsi politycy polskiego rządu. To tu pod wymownym hasłem "Polska jest jedna" odbywał się kongres PiS i Zjednoczonej Prawicy. W pierwszym rzędzie ministrowie rządu. Między prezesem PiS, a szefem MON Antonim Macierewiczem, siedziała premier Beata Szydło. Miała czerwoną garsonkę i niewesołą minę. Była albo bardzo skupiona, albo bardzo smutna. Jarosław Kaczyński otworzył kongres: najpierw rozbrzmiał hymn, potem chwilą ciszy i modlitwą uczczono pamięć po zmarłych w tym roku politykach PiS.
Jako pierwszy przemówił prezes PiS. Na scenę zaprosił wicepremiera Mateusza Morawieckiego.
Potem swoje pięć minut w Przysusze mieli jeszcze m.in.: Jarosław Gowin, Zbigniew Ziobro. Premier Szydło przysłuchiwała się, co do powiedzenia mają ministrowie jej rządu. Ale jej samej prawa głosu nie dano. Na kongresie nie zjawił się także prezydent Andrzej Duda.

Dwugłos w sprawie Szydło

Milczenie premier Beaty Szydło nie zostało przemilczane. Politycy opozycji i internauci natychmiast zaczęli sprawę komentować i spekulować, czy aby nie szykują się poważne zmiany w rządzie. "To rzecz skandaliczna, jak została potraktowana premier" – stwierdził były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Tomasz Siemoniak, poseł PO, dodał: "Ewenementem na skalę światową jest to, że urzędująca premier milczy na kongresie partii rządzącej". Prezes PSL Władysław Kosiniak-Kamysz stwierdził, że pozycja premier jest bardzo mocna, bo "jej pozycja nic nie znaczy”. "Nie znam przykładu innej partii na świecie, gdzie w trakcie jej kongresu nie przemawia premier wywodzący się z tej partii. Jest to na pewno dziwne. Nienormalne wręcz można powiedzieć" – dodał Kosiniak-Kamysz.
Innego zdania są oczywiście politycy PiS. Według nich brak wystąpienia Szydło wcale nie oznacza braku zaufania prezesa do szefowej polskiego rządu i osłabienie jej pozycji. – Moim zdaniem jej pozycja jest na tyle mocna, jest ponad rządem. I pokazane zostały inne elementy – mówi nam Tadeusz Cymański. Ale słońca i blasku na twarzy premier próżno było szukać. – Jest powiedzenie, że widać po twarzy, co się w głowie waży. Jej twarz była kamienna i spokojna. Trudno było dostrzec, że było jej przykro –
uważa Cymański.
Tadeusz Cymański
PiS

Myślę, że dojrzewa jako premier. Ma wysokie wskaźniki poparcia, sondaże. Poza tym jest osobą o bardzo dużych walorach charakteru. Sądzę, że tak drobnymi sprawami nie zaprząta sobie głowy. Jej blasku nie brakuje, niech inni sondaże podnoszą.

Inny poseł Stanisław Pięta najpierw dziękuję nam za troskę o politykę personalną PiS, a potem przechodzi do rzeczy. Czyli odpowiada na pytanie o milczenie premier Szydło podczas kongresu PiS.
Stanisław Pięta
PiS

Taki porządek obrad zapoponowano. Pani premier cieszy się całkowitym, pełnym poparciem PiS. I żadna zmiana personalna nie jest przewidywana. Natomiast liczymy na korektę polityki, która moim zdaniem, powinna polegać na doszczętnej deplatformeryzacji instytucji państwowych. Tak, aby ministerstwa, spółki skarbu państwa, urzędy, nie były zarządzane przez ludzi niekompetentnych, o przekonaniach antynarodowych.

W podobnym tonie brak wystąpienia premier tłumaczą inni politycy PiS. "To był kongres partyjny, gdzie przemawiali przede wszystkim liderzy trzech partii tworzących Zjednoczoną Prawicę, czyli prezes PiS Jarosław Kaczyński, Jarosław Gowin, jako lider Polski Razem i Zbigniew Ziobro, jako lider Solidarnej Polski. Przemawiał również Mateusz Morawiecki, jako wicepremier sprawujący kierownictwo gospodarcze w rządzie. Pani premier ma mocną pozycję nic jej w tej chwili nie zagraża" – powiedział w niedzielę w Radiu Zet i Polsat New wicemarszałek Senatu Adam Bielan.
Joachim Brudziński
w TVN24

Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie (...), pani premier Beata Szydło jest najjaśniejszym punktem tego rządu. Gdyby nie pani premier Beata Szydło, na pewno w dużej mierze takich sondaży byśmy nie mieli. To był kongres programowy, nie wyborczy. Jest rzeczą oczywistą, że na kongresie programowym rozkłada się odpowiednie akcenty.

To wszystko oficjalne komentarze. Jeden z polityków PiS prosi o anonimowość i odsłania kulisy. Podkreśla, że Beata Szydło zostając premierem doskonale wiedziała, że będzie tylko "figurantką", a faktyczną władzę będzie sprawował kto inny. Dlatego nie ma co się dziwić, że nie dano jej głosu. – Dali jej odczuć i powiedzieli: zobacz, może zostaniesz zmieniona. Może chciano jej pokazać na jakim jest miejscu? Może mogło być jej przykro. Widać, że na jej twarzy nie było ciepła. Ona też nie mogła się upokorzyć i prosić o zabranie głosu. Chociaż nie sądzę, by z zimną krwią chciano ją upokorzyć – słyszę. – Z drugiej strony: do końca życia będzie miała wpisane, że była premierem Polski. "Beata, trzymaj się" – kończy polityk PiS. I dodaje, że faktycznie mówi się, że premier Szydło zostanie marszałkiem Sejmu, a minister Morawiecki premierem. – Ale czas pokaże. Po dwóch latach rządu – jesienią będzie jakaś korekta, może duża, może mała. Ludzie chcą efektów – zaznacza polityk.

Dwa scenariusze

Wiesław Gałązka, politolog i specjalista ds. PR Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, nie ma wątpliwości, co nieobecność prezydenta i milczenie premier mówią o ich pozycji i kierunku polityki PiS. – To jest właściwie nienormalne, że premier rządu PiS, który obraduje siedzi i w zasadzie pełni funkcję dekoracji. Pani premier stała się broszką tego kongresu. Należałoby przynajmniej dla przyzwoitości pozwolić, by to ona jako premier wystąpiła po prezesie – kwituje Wiesław Gałązka. Jego zdaniem możliwy jest scenariusz, że premier Szydło wkrótce zostanie marszałkiem Sejmu, a ją zastąpi minister Mateusz Morawiecki.
Zdaniem politologa z Uniwersytetu Warszawskiego Norberta Maliszewskiego wszystko rozbija się o co innego. PiS promując Morawieckiego i chowając Szydło, szykuje ofensywę w kierunku centrum i przygotowuje się do wyborów samorządowych.
Norbert Maliszewski
politolog Uniwersytetu Warszawskiego

Strategia polega na tym, że PiS próbowało wyraźnie podzielić role. Morawiecki miał być twarzą nowego otwarcia, opierającego się na gospodarce, innowacjach, skierowanego do bardziej umiarkowanych, pragmatycznych wyborców. Bo PiS opiera się w dużej mierze na wyborach z małych miejscowości, gorzej wykształconych, starszych, a teraz próbują pójść w stronę centrum. Zbliżają się wybory samorządowe, PiS bardzo słabo wypada w miastach. Więc potrzebna jest twarz, która będzie przekonywać tych wyborców. Premier Szydło nie przekonałaby takich wyborców. Zupełnie nie chodzi o wymianę premiera, a o ofensywę w stronę centrum.

Wielu zarzuca prezydentowi Andrzejowi Dudzie, że wciąż nie odciął pępowiny od PiS. Tak więc jego nieobecność podczas kongresu partii rzuciła się w oko. To sposób na budowę wizerunku osoby zdystansowanej, niezależnej, niepodobnej do Adriana z "Ucha Prezesa". – Ktoś mu doradził, że najwyższy czas udawać, że się odcina. Podkreślam – udawać – zaznacza Wiesław Gałązka.
Wiesław Gałązka
politolog, specjalista ds. PR w Dolnośląskiej Szkole Wyższej

Prezydent nie musiał być na kongresie. Mógł przesłać życzenia pomyślnych obrad. Ale to obligowałaby go do wysłania takich życzeń do drugiej liczącej się partii.

– To był kongres partyjny, więc prezydent nie powinien się pojawić – wtóruje mu Norbert Maliszewski. Od polityka PiS słyszę: – Prezydent się od nas nie odcina, nie odcinał i nigdy nie będzie się odcinał. On się od nas tylko dystansuje. A to ogromna różnica Są pewne subtelne gesty. I dobrze, że prezydent to robi. Z nami fajnie jest, ale nigdy nie wiadomo. Mamy aż 40 proc. i tylko 40 proc. Gdyby wybory były za miesiąc to wcale nie mamy pewności, że będziemy rządzić – podsumowuje polityk PiS.