To wszystko oficjalne komentarze. Jeden z polityków PiS prosi o anonimowość i odsłania kulisy. Podkreśla, że Beata Szydło zostając premierem doskonale wiedziała, że będzie tylko "figurantką", a faktyczną władzę będzie sprawował kto inny. Dlatego nie ma co się dziwić, że nie dano jej głosu. – Dali jej odczuć i powiedzieli: zobacz, może zostaniesz zmieniona. Może chciano jej pokazać na jakim jest miejscu? Może mogło być jej przykro. Widać, że na jej twarzy nie było ciepła. Ona też nie mogła się upokorzyć i prosić o zabranie głosu. Chociaż nie sądzę, by z zimną krwią chciano ją upokorzyć – słyszę. – Z drugiej strony: do końca życia będzie miała wpisane, że była premierem Polski. "Beata, trzymaj się" – kończy polityk PiS. I dodaje, że faktycznie mówi się, że premier Szydło zostanie marszałkiem
Sejmu, a minister Morawiecki premierem. – Ale czas pokaże. Po dwóch latach rządu – jesienią będzie jakaś korekta, może duża, może mała. Ludzie chcą efektów – zaznacza polityk.
Dwa scenariusze
Wiesław Gałązka, politolog i specjalista ds. PR Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, nie ma wątpliwości, co nieobecność prezydenta i milczenie premier mówią o ich pozycji i kierunku polityki PiS. – To jest właściwie nienormalne, że premier rządu PiS, który obraduje siedzi i w zasadzie pełni funkcję dekoracji. Pani premier stała się broszką tego kongresu. Należałoby przynajmniej dla przyzwoitości pozwolić, by to ona jako premier wystąpiła po prezesie – kwituje Wiesław Gałązka. Jego zdaniem możliwy jest scenariusz, że premier Szydło wkrótce zostanie marszałkiem Sejmu, a ją zastąpi minister Mateusz Morawiecki.