
Najśmieszniejszy mimo wszystko jest Andrzej Duda. On nadal czeka, a ja weszłam do środka – mówi naTemat posłanka Nowoczesnej Joanna Schmidt, której udało się minąć legendarną pania Basię i wejść do gabinetu prezesa. W najnowszym odcinku "Ucha Prezesa" po raz pierwszy bowiem dostało się nie Jarosławowi Kaczyńskiemu i jego świcie, a opozycji. Zapytaliśmy więc w poszczególnych partiach o odbiór tego odcinka.
Pierwszy jest szef PO. Wizyta Schetyny budzi zdumienie i pani Basi, która tradycyjnie przyjmuje gości prezesa, i samego prezydenta Dudy, który jak co odcinek tkwi pod drzwiami. W końcu Schetyna wchodzi do środka. I błyskawicznie zaczyna eksponować... No, nie ma co pisać, to po prostu trzeba zobaczyć:
Ale też bardzo ucieszyła mnie postać Liroya i jego zachowanie. Mam nadzieję, że teraz legalizacja marihuany medycznej ruszy do przodu. Pamiętajmy jednak, że Liroy walczy o marihuanę w celach medycznych, a nie powiedzmy do konsumpcji.
Można wyciągać wnioski, uczyć na własnych błędach, ale osoby, które nie potrafią się śmiać same z siebie są zgorzkniałe. My na szczęście w PO umiemy się śmiać z siebie. Grzegorz Schetyna też ten odcinek oglądał i traktuje jako rzecz normalną.
Drugi pojawia się Ryszard Petru. Lider Nowoczesnej został przedstawiony tak precyzyjnie, jak to tylko możliwe. Lesław Żurek do perfekcji opanował charakterystyczny sposób mówienia Petru, w który wkrada się swojego rodzaju "zaciąganie". Oczywiście nie zabrakło wizytówki lidera Nowoczesnej, czyli jego językowych wpadek.
Krewkiego Schetynę i równie bojowego Petru oczywiście chciał uspokoić Władysław Kosiniak-Kamysz. Lider Polskiego Stronnictwa Ludowego w swoim niepowtarzalnym stylu (i z pełnym spokojem) apeluje do zwaśnionych stron o zachowanie spokoju.
Na koniec u prezesa pojawiają się kolejno Paweł Kukiz i Liroy. Rockman zaczyna od mocnego wejścia – rzuca przekleństwami na lewo i prawo, a kiedy widzi przedstawicieli innych partii, zachęca Jarosława Kaczyńskiego do wsadzenia ich za kratki.
Każda postać została przejaskrawiona na swój sposób. Oczywiście takiej kłótni (między Liroyem a Kukizem – red.) nie ma, więc przejaskrawiona została tylko medialna rzeczywistość, ale sposób, w który to zrobiono, był bardzo komiczny.
Najtrafniej jednak ostatni odcinek podsumowuje sam Liroy. – Widziałem oczywiście nie tylko ostatni, ale też poprzednie odcinki "Ucha prezesa". Ten serial kabaretowy zawsze mnie bawi i trzyma dobry poziom. Doceniam zwłaszcza grę aktorów naśladujących charakterystyczne cechy postaci – mówi naTemat.
