Donald Trump ma powody do zadowolenia. Załatwił w Warszawie co trzeba i odleciał do Hamburga.
Donald Trump ma powody do zadowolenia. Załatwił w Warszawie co trzeba i odleciał do Hamburga. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

Donald Trump po powrocie do kraju może ogłosić wykonanie zadania. Przyleciał do Polski, uderzył w kilka czułych dla mieszkańców kraju nad Wisłą strun i załatwił to, z czym przyjechał. Wizyta była krótka, ale obfitowała w ważne wydarzenia, nad którymi nie sposób przejść obojętnie. Jednym z nich jest to, że Agata Duda nie podała ręki prezydentowi USA, ale są też takie, które mają o wiele większe znaczenie.

REKLAMA
Prezydent Donald Trump z oczywistych powodów jest dziś na ustach całego świata. Wszyscy zastanawiali się, co powie, co zrobi, co zadeklaruje. Wielu obserwatorów z uwagą śledziło każdy gest i słowo. Słusznie podejrzewając, że od tego, co dziś się wydarzy w Warszawie może zależeć przyszłość wielu krajów. Ci, którzy spodziewali się trzęsienia ziemi musieli się obejść smakiem, co jednak nie znaczy, że było nudno.
Brak gwarancji
– Nie omawialiśmy gwarancji wojskowych i nie byliśmy uprawnieni do omawiania ich. Jesteśmy tu już od dawna i mamy w Polsce ok. 5 tysięcy żołnierzy. Nadal będziemy współpracować, ale teraz nie omawialiśmy gwarancji – powiedział prezydent USA na konferencji po spotkaniu z Andrzejem Dudą. To zimny prysznic dla wszystkich polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy właśnie słów o gwarancjach dla Polski oczekiwali najbardziej. To, że padną deklaracje zapowiadał minister prezydencki Krzysztof Łapiński, wicemarszałek Adam Bielan, i wielu innych.
Ale choć do rozmów na temat gwarancji bezpieczeństwa nie doszło, warto podkreślić fakt, że prezydent Trump zapowiedział, iż żołnierze amerykańscy pozostaną w naszym regionie. Jeśli dziś spełniają funkcję odstraszającą, można się spodziewać, że odstraszać będą także w przyszłości.
W obronie polskiego nieba
Powody do zadowolenia mają ministrowie Waszczykowski i Macierewicz. W nocy podpisano memorandum na zakup systemu obronnego Patriot. Zakładany jest zakup zarówno rakiet przeciwlotniczych Skyceptor, jak i nowoczesnego radaru będącego sercem i mózgiem całego systemu obrony rakietowej. System ma być skonfigurowany dokładnie według naszych potrzeb.
Problem w tym, że to tylko memorandum. Polska strona wyraża chęć zakupu, a amerykańska chęć sprzedaży. Gdzieś, kiedyś, w bliżej nieokreślonej przyszłości. Ma to zresztą sens, najnowszy system Patriot wciąż jest w fazie testów i na dobrą sprawę nie wiadomo, czy spełnia nasze oczekiwania.
W "obronie" wolności słowa
W trakcie konferencji padło znamienne pytanie o wolność słowa i niezależność sądów. Pytał amerykański dziennikarz prezydenta USA, ale pytanie szybko odbiło się rykoszetem w kierunku Andrzeja Dudy. Przedziwna sytuacja, gdy jedno zdanie wprawia w zakłopotanie jednocześnie dwóch prezydentów.
Donald Trump jest jednak wytrawnym graczem. Nie odpowiedział wprost na kłopotliwe pytanie, tylko zaczął krytykować CNN. Następnie odbił piłeczkę w kierunku Andrzeja Dudy, stwierdzając, że władza w Polsce też ma problemy z prasą, która "bezpodstawnie" krytykuje poczynania administracji. Prezydent Duda zrobił głupią minę i przez dłuższą chwilę jakby zapomniał języka w gębie. Cała sytuacja przy okazji wskazuje wyraźnie, że Donald Trump świetnie przygotował się do wizyty w Polsce. Odrobił lekcje i wie, z jakimi problemami w Polsce można się spotkać.
W obronie dobrego smaku
Wizyta Donalda Trumpa odsłoniła bolesną prawdę o telewizji publicznej i kondycji polskiej branży rozrywkowej. Przeciwnicy płacenia abonamentu RTV zyskali dziś potężny argument w dyskusji na temat podatku od posiadania telewizora. Jackowi Kurskiemu trudno będzie od dziś przekonać kogokolwiek, że warto dać choćby złamany grosz na wspieranie „misji” mediów publicznych.
A wszystko za sprawą jednego artysty, Andrzeja Rosiewicza. Poziom artystyczny jego występów sięgnął dna, i to przebijając się wcześniej przez grubą warstwę mułu. I lepiej, żeby Andrzej Rosiewicz pozostał już na tym dnie i nie psuł więcej opinii pozostałym polskim artystom. Zaś prezes Kurski powinien się zastanowić nad przyszłością mediów publicznych. Piosenka o Trumpie to prosta droga w kierunku przepaści.
W obronie Lecha Wałęsy
To musiał być cios dla Jarosława Kaczyńskiego. Wielkie święto polskiej dyplomacji, wielki sukces Andrzeja Dudy, który doprowadził do wizyty Donalda Trumpa w Warszawie. A tymczasem na jednym z krzeseł strojących najbliżej mównicy prezydenta USA zasiadł Lech Wałęsa, na zaproszenie strony amerykańskiej. Prezes PiS siedział trzy krzesła dalej, zgodnie z protokołem zajmując miejsce lidera jednej z partii.
Gdy w świat poszła informacja, że Wałęsa będzie na placu Krasińskich, internet zaniósł się śmiechem. Jednym z najpopularniejszych żartów był ten o rozpyleniu mgły nad Okęciem, żeby nie doszło do wizyty prezydenta USA. Politycy PiS od lat robią wszystko, żeby zdyskontować dokonania Wałęsy, a tu taki afront ze strony Amerykanów. Na wysokości zadania stanęły jednak zwiezione autokarami tłumi sympatyków PiS na placu Krasińskich. Gdy Trump mówił o Lechu Wałęsie, tłum wył, gwizdał, tupał i skandował „Bolek”. Nie zraziło to jednak Trumpa. Cóż począć, jeśli na całym świecie Wałęsa wciąż jest symbolem walki z komunizmem.
Patriotyzm i wspólne wartości
Przemówienie Donalda Trumpa na placu Krasińskich z punktu widzenia światowego odbiory nie było niczym porywającym. Przeciętny zjadacz hamburgerów znad Potomaku albo smakosz żabich udek znad Sekwany dowiedział się z niego tylko tyle, że Polacy to dzielny naród o tysiącletniej historii, który przez sto lat nie miał własnego państwa, ale mimo to przetrwał i dał światu takich bohaterów jak Kościuszko, Pułaski, Jan Paweł II czy powstańcy warszawscy. Przy okazji Trump podkreślił, że Polacy i Amerykanie stoją w obronie tych samych wartości a Rosjanie powinni wycofać się z Ukrainy.
To strona amerykańska zabiegała o plac Krasińskich i trzeba przyznać, że był to majstersztyk. Plac Krasiński na trwałe zapisał się w historii Warszawy. To tu był właz do kanału, którym ewakuowali się powstańcy z dogorywającej Starówki w trakcie Powstania Warszawskiego. Na placu stoi dziś pomnik upamiętniający tamta walkę. To wyśmienite miejsce, żeby mówić o bohaterstwie i patriotyzmie. Te słowa nie mogły nie spodobać się tłumowi zebranemu na placu. Tym bardziej, że znaczna część tego tłumu to zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości, od miesięcy karmieni patriotycznymi hasłami, które zastąpiły opowieści o ciepłej wodzie w kranie.
Wycieczka komiwojażera
Po co Trump przyjechał do Polski? Żeby sprzedawać, i to bynajmniej nie opowieści o bohaterskich Polakach czy rakiety Patriot. Prezydent USA sprzedawał dziś w Polsce gaz. Temu praktycznie została podporządkowana cała wizyta. O gazie i bezpieczeństwie energetycznym mówił na spotkaniu z prezydentem Duda i później, w trakcie spotkania z przedstawicielami 12 państwa naszego regionu.
Trump zachowywał się dziś jak typowy sprzedawca. Mówił to, co rozmówca chciał usłyszeć. Przygotował się do wizyty, wiedział, że musi być coś o niebezpiecznych uchodźcach, coś o bohaterskich Polakach, coś o bezpieczeństwie, ale bez wielkich deklaracji. Słowa o tym, że USA i Polska stają ramię w ramię, broniąc artykułu 5 paktu NATO nie mówią nic ponad to, że polskie wojska są dziś obecne w Afganistanie obok amerykańskich. Zabrakło deklaracji, że także w przyszłości Ameryka będzie wypełniać postanowienia 5 artykułu. Nie zabrakło za to słów o tym, ze w przyszłości może być wyższa cena gazu dostarczanego z USA do Polski.
Trump ma powody do zadowolenia. Zobaczył w Warszawie przychylnych mu polityków, którzy zrobią wszystko, by zadowolić wielkiego partnera zza oceanu. Dostrzegł na ulicach ludzi, którym nie obce są myśli o budowie muru ogradzającego nas od uchodźców. Po dzisiejszej wizycie nabrał pewności, że rząd PiS przyjmie każde warunki, bo skłócając nas z Unią Europejską nie ma innego wyboru, jak zwrócić się w stronę USA. I tylko szkoda, że z punktu widzenia Polski zaczyna to trochę przypominać zależność od Wielkiego Brata ze wschodu. Ale to już nie jest problem Donalda Trumpa.