Mówi się, że przykład powinien iść z góry. Tym razem jednak, wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński wyraźnie nie sprostał temu zadaniu. Okazało się, że musiał szybko uiścić zaległości w abonamencie.
Batalia jaka przetoczyła się przy okazji prac nad nową ustawą abonamentową trwała kilka tygodni. A rozpoczęła się dlatego, ze Jacek Kurski pilnie potrzebuje pieniędzy, by utrzymać TVP w ryzach i mieć z czego spłacać wielomilionowe kredyty. Jednak opór społeczny był tak duży, że Prawo i Sprawiedliwość zawiesiło prace sejmowe nad tym projektem i nie wiadomo, kiedy temat znów powróci.
Przy tej okazji okazało się, że z jednej strony wzywa się obywateli i próbuje zmusić się ich do płacenia abonamentu RTV, a sami politycy mają z tym problem. I to ci, którzy są bezpośrednio za to odpowiedzialni. "Super Express" zapytał urzędników z Ministerstwa Kultury, o to, czy minister Gliński płaci abonament. Po dwukrotnie przesuwanych terminach odpowiedzi, wreszcie doczekalł się informacji.
Co prawda, w ubiegłym miesiącu zapłacił za pół roku do przodu, ale marcowy rachunek opiewa na kwotę aż 448,85 złotych. To opłata abonamentowa za okres od listopada 2015 do czerwca 2017 roku. Zatem Piotr Gliński z opłatami zalegał aż 16 miesięcy. Nieraz w wywiadach przyznawał, że "jest normalnym człowiekiem" i miał "duże trudności w płaceniu abonamentu". Teraz już wiemy, na ile te trudności zostały wycenione.