Ustalenia na temat szefostwa polskiego Ministerstwo Obrony Narodowej, które opublikował we wtorek renomowany niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" są po prostu porażające. Z materiału przygotowanego przez cenionego za Odrą dziennikarza Konrada Schullera wynika, iż wiceminister obrony Bartosz Kownacki ma powiązania ze środowiskami odpowiedzialnymi za destabilizację Europy z polecenia Kremla. Kownacki odpowiada jednak stanowczym oświadczeniem, w którym wszystkiemu zaprzecza.
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" swoje doniesienia rozpoczyna od alarmujących słów, iż Antoni Macierewicz "od lat otoczony był siecią prorosyjskich działaczy". Autor tego szokującego materiału przytacza w tym kontekście głośną książkę Tomasza Piątka "Macierewicz i jego tajemnice", ale dodaje też nowe informacje. Przede wszystkim dotyczące prawej ręki ministra obrony, czyli Bartosza Kownackiego.
Konrad Schuller twierdzi, że wiceszef MON jest uwikłany w bliskie kontakty z Rosjanami. Najważniejszym dowodem na to mają być kulisy podróży Bartosza Kownackiego do Moskwy, gdzie przed pięcioma laty był on obserwatorem podczas wyborów prezydenckich. Tę "przygodę" miała mu umożliwić prorosyjska organizacja Europejskie Centrum Analiz Geopolitycznych.
"FAZ" informuje, że w podróży do Moskwy obecnemu wiceministrowi obrony towarzyszyły w 2012 roku jeszcze trzy osoby z polskimi paszportami. Byli to ówczesny poseł Solidarnej Polski Andrzej Romanek (później uczestniczył w rosyjskich działaniach mających na celu legalizację aneksji Krymu), ekonomista Marian Szołucha (Macierewicz uczynił go wiceszefem Polskiej Grupy Zbrojeniowej, ale ten zrezygnował po ujawnieniu jego prorosyjskich poglądów), oraz Mateusz Piskorski – były poseł Samoobrony i twórca partii "Zmiana", który został aresztowany przez ABW pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Rosji.
Z ustaleń Konrada Schullera ma wynikać, że to właśnie Mateusz Piskorski był najważniejszą osobą, która wprowadziła wiceministra obrony Bartosza Kownackiego w "nacjonalistyczną sieć w Europie, która wychwala Putina". Niemiecki dziennikarz zwraca uwagę, iż w tej sieci znajdują się też politycy francuskiego Frontu Narodowego (na rozwój którego Krem wyłożył pieniądze), czy stojący za Brexitem nacjonaliści brytyjscy.
Kownacki stanowczo zaprzecza
"Nie utrzymywałem, nie utrzymuję i utrzymywać nie zamierzam kontaktów z organizacjami prorosyjskimi oraz partią Zmiana lub panem Mateuszem Piskorskim. Nie wyjeżdżałem też do Rosji na zaproszenie Europejskiego Centrum Analiz Geopolitycznych. (...) W wyborach w Rosji w roku 2012 uczestniczyłem jako obserwator zaproszony przez Sojusz Europejskich Ruchów Narodowych, organizację afiliowaną i finansowaną przez Parlament Europejski (...). Na wyjazd uzyskałem również zgodę na użycie paszportu dyplomatycznego od ówczesnego Marszałka Sejmu, co jest jednoznaczne z tym, że nie jechałem tam jako osoba prywatna" – odpowiada Bartosz Kownacki w oświadczeniu opublikowanym we wtorkowe popołudnie.
"Podczas wyjazdu w charakterze obserwatora spotkałem p. Mateusza Piskorskiego, ale nie obserwowaliśmy razem wyborów. Ani wcześniej ani później nie utrzymywałem kontaktów z p. Mateuszem Piskorskim. Tym samym nie mógł on w żaden sposób pośredniczyć przy nawiązywaniu przeze mnie jakichkolwiek znajomości" – dodaje wiceminister obrony.
I Konrada Schullera oskarża o mściwe działania motywowane przez niemiecki przemysł. "Nie jest przypadkiem także, że niemiecka prasa atakuje mnie bezpodstawnie w chwili podpisania kluczowego dla Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej porozumienia z Rządem Stanów Zjednoczonych w sprawie pozyskania systemu PATRIOT, co może niewątpliwie naruszać interesy niemieckich firm przemysłu zbrojeniowego" – takimi stwierdzeniami broni się współpracownik Antoniego Macierewicza.