
Reklama.
Niemiecki dziennik "Frankfurter Allgemeine Zeitung" właśnie donosi o rzekomych powiązaniach wiceministra obrony narodowej Bartosza Kownackiego ze środowiskami destabilizującymi Europę na zlecenie Rosji. Antoni Macierewicz miał dzisiaj szansę na zabranie głosu w tej sprawie podczas wieczornej wizyty w programie "Minęła dwudziesta". Ku zaskoczeniu widzów, nie powiedział na ten temat ani słowa.
Jednak telewizja publiczna zadbała też o to, żeby robić tego nie musiał. W rozmowie z Michałem Rachoniem w programie szef MON odnosił się tylko do pytań o postępowania prokuratury w sprawie katastrofy smoleńskiej, pseudorozmowy reportera TVP Info z Tomaszem Arabskim, oraz kolejnego przesłuchania Donalda Tuska.
Ostatnim tematem rozmowy była natomiast wczorajsza miesięcznica i kontrmanifestacja na Krakowskim Przedmieściu. Prowadzący pytał Antoniego Macierewicza o udział Władysława Frasyniuka, Jana Lityńskiego, Andrzeja Celińskiego w manifestacji razem "z agentami Służby Bezpieczeństwa", wśród których wymienił byłego premiera Włodzimierza Cimoszewicza. Minister obrony narodowej miał na to pytanie prostą odpowiedź. Wskazał na rzekomo komunistyczne korzenie demonstrantów i obronę starego porządku.
Odniósł się także do okrzyków manifestantów przywołujących nazwisko Lecha Wałęsy. – Obranie sobie jako patrona jednego z najgroźniejszych agentów Służby Bezpieczeństwa jakim był Lech Wałęsa definiuje tych ludzi jako zdrajców. Zdrada jest ich imieniem – powiedział Macierewicz. – Lech Wałęsa to najpodlejszy zdrajca , a manifestacje akurat w ten dzień to tajemnica podłości której nie potrafię wyjaśnić – dodał.
Jak widać, szef MON nie musi obawiać się niewygodnych pytań ze strony dziennikarzy TVP. Z drugiej strony, wiadomo już, że niewygodne pytania mogą zakończyć się dla dziennikarza mediów publicznych niezbyt dobrze.