Arkadiusz Klimowicz, burmistrz nadmorskiego Darłowa, to prawdopodobnie najbardziej zagorzały przeciwnik parawanów w Polsce. Miejscowość już drugi sezon walczy ze szpecącymi plaże osłonami. Z różnym skutkiem, ale przynajmniej podejmuje próby. Polskie wybrzeże, jak długie i szerokie, jest bowiem w tej kwestii raczej bierne. Poza tym burmistrz ma też plan, który dla wielu turystów będzie terapią szokową. Za rok nasze wybrzeże już nigdy nie będzie takie, jak wcześniej.
Środa, 12 lipca. Nad Bałtykiem dla odmiany w końcu nie pada, w końcu wyszło słońce. Tegoroczna wakacyjna aura nie rozpieszcza turystów, ale i oni wreszcie mają swoje pięć minut. W Łebie jest jeszcze lepsza pogoda. Parawan to nasz narodowy atrybut. Nieodłączny element nadbałtyckich wakacji. Długi kawał materiału oparty na zaostrzonych kijach na stałe wpisał się w krajobraz. Kiedy dwa lata temu zrobiło się po raz pierwszy głośno o parawanach, "januszowaniu" na plaży, dyskusja rozpaliła cały naród. Jedni bronili swojej plażowej wolności niczym niepodległości, inni krytykowali narodowe, "wakacyjne" przywary.
Ale jest w Polsce jeden burmistrz nadmorskiej miejscowości, który parawanom się nie kłania. To właśnie Arkadiusz Klimowicz z Darłowa, pieszczotliwie nazywany przez turystów (i przez pracowników urzędu miasta także) Kapitanem Parawanem. To on został nim po raz pierwszy przed rokiem, kiedy Darłowo wypowiedziało wojnę parawanom. Choć może "wojna" to niezbyt dobre określenie, bo w Darłowie na ostro za plażowiczów nikt się jeszcze nie wziął.
O miejscowości i jej nadmorskiej dzielnicy Darłówku zrobiło się głośno przed rokiem, kiedy w mieście rozpoczęła się poważna dyskusja nad parawanami. A w zasadzie nad ich usunięciem. Media obiegły nawet informacje, że powstała specjalna wydzielona strefa na plaży pozbawiona parawanów, ale nigdy tak nie było. – To fake news – mówi naTemat burmistrz Klimowicz. Odbyła się za to prześmiewcza Olimpiada Parawanowa i szereg innych akcji "antyparawanowych".
Za to były takie plany na ten rok. Założenia były takie, że na pewnym odcinku darłowskiej plaży korzystanie z parawanów będzie zakazane. Nic z tego jednak nie wyszło, zamiast tego mamy komiks i serię gadżetów. O kim? O Kapitanie Parawanie. Przed rokiem był nim sam Klimowicz, teraz jest to postać rodem z kreskówek. – Burmistrz mianowany Kapitanem Parawanem wstrzymał się z decyzjami administracyjnymi dotyczącymi zakazu całkowitego, ale w dalszym ciągu akcja przeciw parawaningowi jest tutaj podtrzymywana. Zdecydowaliśmy się w tym roku wydać ten komiks edukacyjny. Przedstawia on codziennie sceny z życia turysty. Chcemy przez tę akcję pokazać, że przyjeżdżając na urlop wcale nie trzeba spędzać czasu tak, jak pokazano w komiksie. Można go spędzać inaczej. Mamy na celu uświadomienie turystów – mówi naTemat Artur Wejnerowski z Biura Promocji Miasta Darłowa.
I rzeczywiście, szybka lektura komiksu (można go pobrać tutaj) pokazuje wszystkie grzechy polskich plażowiczów. Zagradzanie całej plaży parawanami, ale nie tylko – piętnowane jest śmiecenie czy niestosowanie się do poleceń ratowników. Na szczęście nad wszystkimi czuwa Kapitan Parawan.
Komiks można dostać w punktach informacji turystycznej w Darłowie, ściągnąć z internetu oraz dostać przy okazji wydarzeń organizowanych przez miasteczko. A czy efekty są?
– Niektórzy mogą powiedzieć, że efekt jest, bo parawanów jest mniej, ale dlatego bo pogody plażowej nie ma. W związku z tym na razie to jest trudno mierzalne. Nie mieliśmy typowo upalnych dni, żeby rzeczywiście tego miejsca wręcz brakowało. Trochę plażowiczów jest, których nie zniechęca pogoda trochę w kratkę i pogoda w granicach 20 stopni. Trochę miejsca więc jest dla również tych, którzy chcą wypoczywać bez parawanów – mówi burmistrz.
Ale na brak pozytywnych sygnałów nie narzeka: – Jest wiele dobrych opinii wysyłanych za pośrednictwem naszego fanpage’a czy mojej prywatnej strony. Dostaję bardzo dużo informacji przez Messengera od turystów, którzy najczęściej są stałymi gośćmi Darłówka. Jest spora reakcja.
Zamiast rewolucji – ewolucja
Dlaczego więc burmistrz nie zdecydował się na zapowiadaną rewolucję? Wyjaśnia to na przykładzie... papierosów. – Dzisiaj nawet palący Polacy uważają, że to oczywiste, że w knajpach, restauracjach się nie pali. Sam popalam, a dzisiaj bym do takiej restauracji nie poszedł. Ale to był proces. Kampania, która trwała wiele lat, która nam uświadomiła, że to passe – tłumaczy.
– Po długiej dyskusji, tysiącach głosów, uznaliśmy, że rezygnacja z parawanów też wymaga czasu. Nie byłoby czymś właściwym wymuszać administracyjną sankcją, tak nagle, tę zmianę. Polacy są jeszcze do tego nieprzygotowani. Oczywiście wielu na takiej plaży bez parawanów by chętnie wypoczywało, ale wielu pozbycia się go sobie nie wyobraża. Doszliśmy do wniosku, że postawimy na długi marsz, ale cel jest ten sam – dodaje.
– Trochę się obawialiśmy różnych incydentów. Polacy to naród przekorny. Jak im się czegoś zakaże, to często robią na odwrót. Szukając analogii w polityce, nawet te wydarzenia na Krakowskim Przedmieściu pokazują, że jak się zakazuje protestowania, to ludzie przychodzą protestować przeciwko temu zakazowi. Obawialiśmy się, że znajdzie się wielu, którzy będą demonstracyjnie ten zakaz łamać. I co dalej? Nie mamy i zresztą w ogóle nie chcielibyśmy mieć siły porządkowe, które moglibyśmy wysłać na plażowiczów. Wizja szarpania się na plaży z rodzinką, która postanowiła się odgrodzić parawanem, trochę nas zmroziła – tłumaczy.
Parawan skazany na wyginięcie
Ale parawany według Klimowicza w końcu znikną. Bo muszą zniknąć, inaczej nie pomieścimy się na plażach. Czteroosobowa rodzina w swojej parawanowej fortecy zajmuje znacznie więcej miejsca na plaży, niż osoby wyposażone jedynie w ręczniki.
– Jesteśmy coraz bogatsi, coraz więcej turystów przyjeżdża nad morze. A te plaże większe nie będą. Ludzie już są wszędzie. Nie ma już dzikich plaż. Zrobiłem sobie w zeszłym roku rejs łodzią motorową wzdłuż naszych plaż i widzę zmiany. Kiedyś były punkty skupienia turystów, a teraz są wszędzie – argumentuje Klimowicz.
Jego koledzy po fachu nie podchodzą do sprawy jednak z taką samą odwagą. – Włodarze lękliwie podchodzą do zagadnienia, nie chcą się narazić gościom. Panuje przekonanie, że lepiej nic nie zmieniać, bo a nuż turyści się obrażą i nie przyjadą. Wg mnie tak nie jest. Nawet jeśli ktoś przez ograniczenia zrezygnuje, jestem przekonany, że puste miejsce po panu Kowalskim wypełni dwóch panów Nowaków, którzy przyjadą właśnie dlatego, bo plaże będą bardziej cywilizowane. Wielu szuka czegoś innego niż morza powiewających parawanów, które zasłaniają widok na prawdziwe morze. A po to turyści przyjeżdżają, żeby widzieć nasz piękny Bałtyk aż po horyzont.
Za rok duże zmiany
Co istotne, skoro burmistrz rok temu miał plan na te wakacje (nawet jeśli nie wypalił), to powinien mieć plan już teraz na kolejne wakacje. I tak rzeczywiście jest – a na dodatek w tej sprawie panuje konsensus, więc zapewne nic nie stanie na drodze.
– Będziemy kontynuować kampanię edukacyjną, mamy kilka nowych pomysłów. Kapitan Parawan na pewno swoją misję będzie kontynuował. Ale w przyszłym roku spróbujemy zrobić krok dalej i wprowadzimy pewne ograniczenia, których nikt nie kwestionuje. To ograniczenia dotyczące odległości rozbijania parawanów od brzegu morza – opowiada Klimowicz.
Kojarzycie te fortece przy samym brzegu? Parawany ułożone w podkowę, szczelnie odgradzające plażowiczów od reszty "pospólstwa". Podkowa oczywiście jest otwarta w stronę morza. Dzięki temu "użytkownicy miejsca" mają otwarte wejście i praktycznie prywatny brzeg.
– To jest taka patologia, którą nawet zwolennicy parawanów krytykują. Wszyscy byli zgodni, że te parawany powinny być o te kilka metrów od morza. Odsunięte od brzegu. Nie będzie już prywatnych wejść – zapowiada burmistrz i podsumowuje: – To będzie ten pierwszy kroczek w kierunku ograniczenia parawaningu.
Reklama.
Udostępnij: 213
Arkadiusz Klimowicz
Burmistrz Darłowa
Polacy coraz bardziej dostrzegają, że plaża to miejsce publiczne, pewien skarb narodowy. Polskie plaże, na ogół piaszczyste, szerokie, często są piękniejsze niż na południu Europy. Nie mogą być traktowane po macoszemu, trzeba się nimi bardziej świadomie zajmować.
Arkadiusz Klimowicz
Burmistrz Darłowa
"My tu przyjeżdżaliśmy 10 lat, zawsze rozstawialiśmy i kto nam tego parawanu zabroni". Czarna wizja starć na darłowskiej plaży nas zniechęciła. Nie bylibyśmy zachęceni tego typu sławą. Tytułami w tabloidach. Postawiliśmy na długi marsz, edukację. Może i zrobiliśmy krok wstecz.