W ostatnich miesiącach prezesowi PiS asystowała podczas tych wizyt świta godna królów. W modlitwie nad sarkofagiem towarzyszyła premier, ministrowie i inni ważni politycy Prawa i Sprawiedliwości. Te pielgrzymki do grobu zmarłego prezydenta, w mediach publicznych przedstawiane jako uroczystości o kameralnym i rodzinnym charakterze, przez wielu mieszkańców Krakowa były postrzegane jako próba upolitycznienia katastrofy lotniczej. Ci, którym
wyprawy na Wawel się nie podobały manifestowali swoją złość na drodze dojazdowej na zamek. Wczoraj, 18 lipca prezes na Wawel pierwszy raz od dawna nie przyjechał. To był dziwny, szalony dzień, który skończył się wybuchem szalonej złości prezesa
Prawa i Sprawiedliwości. Na ten spektakularny atak wściekłości Kaczyńskiego złożyło się wiele czynników. To, że musiał odstąpić od tradycji zapewne było jednym z nich.