Wydawałoby się, że to nic nadzwyczajnego, bo można było się spodziewać podobnych słów po węgierskim prawicowym rządzie. Jednak w liście można znaleźć też kilka pułapek i zasieków, w które Prawo i Sprawiedliwość może z łatwością wpaść, a Viktorowi Orbanowi pozwalają one na zgrabne manewrowanie między Polską, swoimi wyborcami i instytucjami unijnymi. Po pierwsze Węgry ostro krytykują Komisję Europejską, ale zarazem "odsyłają" sprawę Polski do Rady Europejskiej. Czyli ciała decydującego o uruchomieniu tzw. opcji nuklearnej, czyli dotyczącego sankcji art. 7 TUE. Po drugie, na czele wspomnianej Rady stoi nie kto inny jak...Donald Tusk. Po
odrzuconym przez Andrzeja Dudę zaproszeniu do rozmowy i oświadczeniu samego Tuska jest to smaczek, który może namieszać w wrzącym kotle.