Euro dało nam kopa. Przykopali nam Czesi, i to skutecznie. Na szczęście my też przykopaliśmy: pozytywną energią, dobrymi pomysłami i świetnym smakiem. Nowe lokale wysypują się garściami. W krakowskich Dębnikach, na warszawskich placach i w poznańskich zaułkach. Można aż dostać sportowej zadyszki. Zobacz gdzie wpaść i przepaść w Krakowie, Poznaniu i Warszawie.
Weranda Take Away
Leniwe niedziele wymagają dobrej oprawy. Zamiast więc leżeć na kanapie z butelką zimnej wody, rusz do Starego Browau. Latem działa tam młodsza siostra popularnej Werandy, która zajmie się wszystkimi zmęczonymi weekendem mieszczuchami. W karcie ekologiczne soki, świeże kanapki i kruche sałatki. Wszystko to elegancko zapakowane do piknikowego kosza i podane do ręki. Wystarczy złapać wolny leżak albo kocyk i można oddawać się leniuchowaniu. Do tego w co drugą niedziele „Lazy Sunday”. Zagra DJ, usmażą się burgery, naleje wino i będzie impreza. Leniwa, delikatna i na trawie. Tak jak powinno to wyglądać latem.
Konfederacka 4
Kraków potrafi zaskoczyć. Już nie rynek, nie Kazimierz i nawet nie Podgórze. Teraz na szczycie są Dębniki. Piękna, zielona dzielnica ze starymi willami, która do tej pory cichutko egzystowała na prawym, południowym brzegu Wisły doszła do głosu, i to od razu z impetem. Konfederacka 4 to winiarnia i kawiarnia mieszcząca się w dawnej piekarni. W środku klimat absolutnie nie krakowski. Jasno, przestrzennie i spokojnie. Trochę jak w nowojorskim lofcie, trochę jak w berlińskiej fabryce, a jednak zupełnie inaczej. Do zapomnienia się i odwiedzenia po tysiąc razy. Choć kolejna recenzja tego miejsca pewnie zburzy jego spokój to i tak trzeba tam być i odetchnąć. Od rynku, od Kazimierza i od Podgórza.
Lokal. Bistro
O hamburgerach na naTemat pisaliśmy już kilka razy. Tego trendu nie da się przegapić tego lata. Smażą wszyscy, w imprezowych autobusach, na działeczkach, i w wykwintnych restauracjach. Tym razem burger odwiedził Krakowskie Przedmieście i pewnie zostanie tam na dłużej. Założony m.in. przez Aleksandra Barona, współwłaściciela Solca 44, lokal to miejsce wyjątkowe. Przygotowane przez niego burgery niczym nie przypominają tych podawanych kilka kroków dalej w sieciowych restauracjach. Pomysł niby ten sam: bułka plus mięso. Diabeł jednak tkwi w szczegółach. Bułka to wypiekana na miejscu słodko – słona rozkosz. Mięso najwyższej jakości. A dla jaroszy wersja z dorszem, wędzonym serem z Wiżajn czy polskim camembertem. Całość ubrana w nowalijki. Świeże zioła, warzywa i kwiaty. Od dziś burger nabrał nowego znaczenia. Baron Burger królem.
Lokal. Bistro
ul. Krakowskie Przedmieście 64, Warszawa
Pika Pika
Serce głośniej pika kiedy przekracza się próg niedawno otwartego poznańskiego tapas baru. Prowadzony przez Hiszpanów lokal to wyspa szczęśliwości. W karcie zmieniającej się co tydzień hiszpańskie przysmaki. Arbuzowe gaspacho, królik w rozmarynie czy cieciorka z dorszem, to tylko kilka pyszności, które znajdziecie na tablicy z menu. Do tego obowiązkowo hiszpańskie piwo i wino. Fiestę można zaczynać. Nie zależnie od tego komu dziś kibicujesz. Odwiedź Pika Pika. Chociażby po to żeby poczuć klimat gorącego lata, przekąsić tapas i trochę zwolnić. Serce nie sługa. Zakochało się w Pika Pika.
Socjal
Wspólny stół. Wspólna biesiada. To kolejny opisywany już przez nas trend. Zaczynało się niewinnie, teraz jest już zupełnie serio. Socjal składa się z jednego stołu. Po prostu. Nie ma ucieczki, albo jecie razem albo wcale. Lepiej jednak zdecydować się na wspólne jedzenie, bo oprócz wspólnego stołu Socjal oferuje jeszcze świetne jedzenie. Włoska kuchnia nabrała w lokalu na Foksal nowej głębi. Jest bezpretensjonalna, świeża i aromatyczna. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte. Wraz z jedzeniem apetyt rośnie, a wiadomo, że przy wspólnym stole mogą zdarzyć się małe kradzieże. Nie śpieszcie się jednak, celebrujcie. Dawno już na Foksal nie było tak pysznie.
Sami Am Am
Kraków nie tylko obwarzanką i zapiekanką stoi. Ma też coś jeszcze, co choć nazywa się kebabem, to nijak nie przypomina zawiniętych ochłapów mięsa z kapustą, które można dostać w wielu wątpliwej renomy barach. Sami Am Am to prowadzony przez dwóch braci Syryjczyków lokal na punkcie, którego oszaleli krakowscy hipsterzy. Smacznie, orientalnie i do syta. Bar wygląda niepozornie, ale smakuje niebiańsko. Jeżeli do tej pory baliście się kebabów, to nadszedł czas odważnej próby. Nie pożałujecie. Chyba, że przyjdzie wam wybrać się do Am Am w piątkowy wieczór. Wtedy można żałować, ale tylko tego, że trzeba długo czekać w kolejce i że nie można zjeść wszystkiego na raz, bo smakuje tam absolutnie wszystko.
Sami Am Am Oriental Food
ul. Świętego Wawrzyńca 27