
Kto jest największym bohaterem ostatnich wydarzeń? Młodzi liderzy opozycji Kamila Gasiuk-Pihowicz i Borys Budka? A może prezydent Andrzej Duda, który zatrzymał większość niedemokratycznych zmian w wymiarze sprawiedliwości? Gdybyście jednak o takiego bohatera zapytali dziś Jarosława Gowina, on zapewne wskazałby na... samego siebie. W roli męża stanu, który uratował Polskę znad przepaści, wicepremier i minister nauki właśnie przedstawił się na Twitterze.
REKLAMA
O tym, jak wielkie jest ego Jarosława Gowina, krążą legendy. Wydawało się jednak, że ostatnie wydarzenia, po których spotkał go ostracyzm ze strony wieloletnich przyjaciół, trochę je przygasiły. Jeśli tak w ogóle było, to zjawisko to trwało bardzo krótko. We wtorkowe popołudnie wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego postanowił bowiem przedstawić siebie jako prawdziwego przywódcę niezłomnego. "Wylano tu na mnie morze hejtu. Liczono, że ulegnę presji, rząd się rozpadnie, establishment wróci do władzy. Wytrzymałem. Dobra Zmiana trwa" – napisał Jarosław Gowin na Twitterze.
Przypomnijmy więc, jak wszystko wyglądało to z punktu widzenia zwykłych Polaków. Najpierw przez wiele dni wierzono, że Jarosław Gowin pokaże, na czym polega prawdziwy konserwatyzm i zaprotestuje przeciwko autorytarnym zapędom kolegów z opozycji. Jednak wicepremier najpierw długo milczał, a później zasłonił się sprawą złamanej ręki wnuka i twierdził, że nie ma wiedzy o planach zamachu na niezależność Sądu Najwyższego. Gdy PiS przeforsowało ten projekt w Sejmie, Jarosław Gowin jako jedyny w ławach rządowych nie fetował i siedział ze smutną miną. Kilkadziesiąt sekund wcześniej zagłosował jednak za próbą przejęcia kontroli nad nad SN przez partią rządzącą, co zastopować musiał dopiero prezydent Andrzej Duda.
