logo

Ikea wyprowadziła nasz gust narodowy z ery meblościanek ku bieli i minimalizmowi. Szwedzka sieciówka nie jest po prostu sklepem z meblami i dodatkami, ale miejscem, w którym z przyjemnością spędza się trzy godziny przyjechawszy na chwilę po „materac i doniczki”. Druciane krzesło Wojciecha Tochmana na początku lat 90. budziło wśród dziennikarzy „Wyborczej” tak duży zachwyt, że zostało nawet opisane w reportażu Mariusza Szczygła. Kilka lat temu, za sprawą bloga, a potem i książki, nazwa sklepu weszła do powszechnego użycia jako określenie pokolenia wielkomiejskich 30-latków, których stać co prawda na mieszkanie na kredyt, ale już nie na meble inne niż te z Ikei. Przeglądamy produkty, które stały się bestsellerami, w oparciu o ranking „Business Insidera”. Czy regał Billy i spółka to dziś klasyki designu nie mniejsze niż Barcelona Chair, pozostaje pytaniem otwartym. Jeśli chodzi o liczbę sprzedanych egzemplarzy z pewnością biją na głowę czarne ptaszysko Eamesów. I to z podróbkami licząc.

REKLAMA
Łóżko (dwuosobowe) z serii Malm

Podobno to pierwsze dwuosobowe łóżko millenialsów, którzy po szalonych latach studenckich przeskakują z rzuconych wprost na podłogę materacy i głośnych po zmroku tapczanów na ten cud designu w rozsądnej cenie.

Malm występuje w czterech wersjach kolorystycznych, ale najpopularniejsze jest jasne drewno. Trudno się dziwić – ciężka, stabilna rama połączona z okleiną z prawdziwego drewna sprawia wrażenie, że oto mamy do czynienia z meblem na lata. Być może zresztą słuszne. Malm całkiem ładnie się starzeje i trudno go uszkodzić upadającymi kubkami i opadającymi ciałami.

Fotel Poäng
Jeden z najczęściej podrabianych ikeowskich mebli obchodzi w tym roku 40. urodziny. Z tej okazji do sprzedaży zostało wprowadzonych kilka nowych wersji fotela, zupełnie odzierając go ze skojarzeń salonu bez polotu z lat 90.

Testowany przez specjalne maszyny w salonach marki na całym świecie Poäng to skandynawski design rodem nie ze Skandynawii, ani nawet nie z Europy, bowiem jego twórcą jest Japończyk, Naboru Nakamura. Mimo że raczej nie można go zaliczyć do nowości, każdego roku sprzedaje się w bagatela 1,5 miliona egzemplarzy.

Regał Billy
Najpopularniejszy mebel na świecie, który doczekał się już nawet własnej strony na Wikipedii. „New York Times” oszacował, że Ikea sprzedaje regał Billy średnio co 10 sekund, a agencja Bloomberg używa ceny podstawowej wersji mebla do szacowania siły nabywczej waluty, podobnie, jak używa się w tym celu Big Maca. Zaprojektowany w 1979 roku mebel jest na tyle oszczędny w formie, że nie może ani wyjść ani wejść do mody wnętrzarskiej – po prostu spełnia swoją funkcję i to w przystępnej cenie (wersja podstawową w Polsce kupimy za 159 zł). Billy pojawił się nawet w grze „The Sims”. Na zdjęciu w mało popularnej wersji niskiej.

Stolik Lack
Wielofunkcyjny stolik za grosze. Jeśli nie macie, lub nie mieliście go w domu, z pewnością kupowaliście go na wakacje pod namiotem/do wynajmowanego tymczasowo mieszkania/na działkę. Lekki, prosty, pasujący do wszystkiego i łatwy do przemalowania, a do tego pojawiający się co jakiś czas w nowej odsłonie kolorystycznej (obecnie – żółtej).

Jego nazwę – Lack (ang. brak) można odnieść choćby do zaspokajania wszelakich braków obejścia. Stolik przyda się, niezależnie od tego, czy nie macie szafki nocnej, stolika pod mięso na grilla czy stoliczka do pokoju dziecięcego. Bywa też częstą bazą przeróbek, jak choćby na zdjęciu.

Regał Kallax
To trochę taki Billy lat 2000 i mebel, który można znaleźć w co drugim urządzanym niedawno mieszkaniu. Trudno się zresztą dziwić. Kallax może robić nie tylko za regularny regał na książki, ale też za ściankę działową, a uzupełniony o szuflady o mebel do składowania dowolnych szpargałów czy ubrań. W wersji jednokostkowej może stać się szafką nocną, a poczwórny – być podstawką pod telewizor. Symetryczny kształt i figury foremne, to z kolei coś, co trafia w powszechne gusta. Macie?

Ramki Ribba
Kiedy podnoszę wzrok znad edytora tekstu widzę właśnie je – ramki Ribba (w liczbie 7). Te proste, czarne ramy mają dwie cechy, które sprawiają, że mimo niskiej ceny zachowują pozory szlachetności.

Po pierwsze gruby, niby-pergaminowy papier, który okala właściwą zawartość, a z czasem delikatnie żółknie od światła. Do tego są głębokie na kilka centymetrów, co daje wrażenie trójwymiarowości. Jakakolwiek fotografia umieszczona w środku przypomina odrobinę pracę z wernisażu w małej, alternatywnej galeryjce (albo tak się łudzę ja i setki tysięcy innych posiadaczy).

Sofy Ektorp
Za sukcesem ikeowskich sof z serii Ektorp stoi innowacyjne, jak na czasy w których zostały zaprojektowane, rozwiązanie – zdejmowany pokrowiec nadający się do prania. Co kilka lat szwedzka sieciówka wprowadza też nowe wzory i kolory, więc jeśli znudziła się wam panieńska łączka lilaróż, czy biało-czerwone pasy możecie zamienić ją na musztardową kratę przywodzącą na myśl lata 70. (dostępna obecnie w sprzedaży). Klasyczna jest sofa trzyosobowa, która z czasem doczekała się także wersji narożnikowej, dwójkowej i fotela z oparciami w różnych wersjach.

Latarenka Rotera
Choć w ofercie Ikei można obecnie znaleźć sporo wzorów latarenek, to wprowadzona na początku lat 90. Rotera była pierwsza. Świeczniki w tej formie wydają się nam obecnie czymś najzwyklejszym pod słońcem, można je znaleźć właściwie w każdym sklepie z dodatkami do domu, ale to dekoracje zakorzenione w tradycji Skandynawii. Latarenkami tego typu, najczęściej wieszanymi na drzewkach owocowych lub stawianych na ziemi przyozdabia się wiosną i latem ogrody i tarasy. Szybki chronią świeczkę przez zgaśnięciem i zapewniają światło przywodzące na myśl beztroskie wakacje opisywane przez Astrid Lindgren.

Rama łóżka Noresund
Jeśli jesteście kobietami dorastającymi w latach 90. i 2000, lub rodzicami tychże, szanse, że swego czasu nie mieliście w domu romantycznie zakręconej ramy łóżka Noresund lub jego białego bliźniaka są nikłe. Ten mebel ziszczał marzenia o panieńskim pokoju, trochę jak z filmu „Amelia” w niezbyt wygórowanej cenie (i z komplementarnym stolikiem nocnym za 59,99).

Ikea wycofała obecnie ze sprzedaży ramy Noresund, zastępując je prostszymi metalowymi modelami bardziej przystającymi do obecnej mody. Być może posiadacze tej jakże romantycznej ramy za kilkanaście lat okażą się szczęśliwcami, jak właściciele foteli RM58 dzisiaj.

Klosz Regolit
I jego poprzednicy z papieru i drutu. To właśnie szwedzka sieciówka uświadomiła nam, że żeby miło oświetlić pokój nie zawsze trzeba inwestować w mosiężny żyrandol, czy odziedziczyć kryształowy po przodkach.

Jeśli wynajmowaliście mieszkanie pamiętające czasy PRL-u zachodzi spore prawdopodobieństwo, że ratowaliście pokój od blasku żarówkowych świec właśnie kloszem Regolit. Pokoleniowy sentyment do papierowego oświetlenia pozostał, papierowo-druciane lampy powracają masowo na weselach, balkonach czy w wersji „kilkanaście różnych kształtów i rozmiarów” w designerskich salonach.