Początek wakacji oznacza zwolnienia dla nauczycieli
Początek wakacji oznacza zwolnienia dla nauczycieli Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta

Koniec roku szkolnego zawsze dla części nauczycieli oznacza zwolnienia. Jak alarmują środowiska oświatowe, tegoroczne wakacje oznaczają jednak bezrobocie dla znacznie większej liczby nauczycieli, niż zwykle. W całym kraju zwolnionych zostało, lub wkrótce zostanie około 7,5 tysiąca osób.

REKLAMA
Związki zawodowe nauczycieli informują, że w największych polskich miastach zwolnieniom z końcem wakacji podlega zazwyczaj około stu osób. Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało media, że z jego informacji wynika, iż dyrektorzy szkół zadeklarowali, że w tym roku zwolnią 7357 nauczycieli, ale do początku nowego roku szkolnego wiele może się jeszcze zmienić. Związki twierdzą, że liczba zwolnionych może sięgnąć nawet kilkunastu tysięcy.
Dlaczego tak trudno utrzymać dzisiaj pracę w oświacie? Wszystko podobno przez niż demograficzny, który wkradł się do szkół.

Według związków zawodowych, zwalnianie nauczycieli to efekt niżu demograficznego skutkującego likwidacją szkół i łączeniem klas oraz zmian w szkolnictwie ponadgimnazjalnym. Nowa podstawa programowa nauczania zmniejsza, bowiem liczbę godzin niektórych przedmiotów. Zwolnienia to także wypadkowa sytuacji ekonomicznej samorządów, które często tną wydatki. Najwięcej nauczycieli będzie zwolnionych w województwach: mazowieckim - około tysiąca, i w małopolskim - 850 osób. CZYTAJ WIĘCEJ

źródło: Gazeta.pl

Ocenia się, że w najtrudniejszej sytuacji są nauczyciele uczący przedmiotów ścisłych. Sekretarz Okręgu Śląskiego ZNP w Katowicach Grażyna Hołyś-Warmuz powiedziała w rozmowie z portalem Gazeta.pl, że zwolnienia dotyczą szczególnie biologów, chemików i nauczycieli fizyki.
Niż nie taki straszny?
Niedawno do problemu z niżem demograficznym odnosiła się w naTemat była minister edukacji Krystyna Łybacka. Podkreśliła ona, że kłopoty demograficzne, na które lubią powoływać się samorządy rzeczywiście istnieją, jednak mają charakter przejściowy.
- Nie jest tak, że w całym systemie mamy niż demograficzny. Aktualnie mamy go na poziomie gimnazjalnym, natomiast nie ma go już na poziomie szkoły podstawowej. Jak więc łatwo się domyślić, za chwilę nie będzie go także w gimnazjum. W związku z tym, potrzebna jest bardzo racjonalna polityka i współpraca ministra z samorządem - oceniła Krystyna Łybacka.