
Wstukaj w Google "utonięcia" i zobaczysz, jak wielka jest skala problemu. Polacy topią się w zatrważającym tempie. Trafiłem nawet na opinię, że w polskich szkołach zamiast religii powinno być więcej zajęć na basenie. Tymczasem ratownik WOPR uważa, że to wcale nie brak umiejętności pływackich gubi kąpiących się turystów. Ewa z Warszawy, która opowiedziała nam swoją dramatyczną historię, jest tego przykładem.
REKLAMA
Tego lata padnie rekord utonięć? Tylko w lipcu w wodzie zginęło 75 osób, w sierpniu już 13. Jedno z ostatnich, sprzed kilku dni. 31-latka weszła do wody w pobliżu Wyspy Sobieszewskiej. Zanurzyła się zaledwie po pas, gdy straciła równowagę i zniknęła pod wodą. Prawdopodobnie porwał ją prąd.
Albo kolejne z ostatniego dnia lipa. Krynica Morska, 13-letnia dziewczynka zaczyna się topić. Na ratunek ruszają plażowicze z jej ojcem na czele. Dziecko udaje się uratować, ale z wody nie wychodzi już 45-letni ojciec.
Szczególnie bulwersują doniesienia o ofiarach, które weszły do jeziora chociaż nie umiały pływać. Tak było nad popularnym na Lubelszczyźnie kąpielisku - Jeziorze Białym. 17-latek utonął na oczach kolegów. Oni też nie potrafili pływać. Nic dziwnego, że w komentarzach można przeczytać postulaty o zwiększenie w szkołach ilości zajęć z pływania.
Tutaj możesz znaleźć dokładne statystyki utonięć z każdego dnia. I w 2017, i w latach poprzednich.
A ty potrafisz się przyznać?
Niewiele osób potrafi się przyznać, że nie umie pływać. – To wstyd nie umieć – w 2015 roku napisała na swoim profilu Michalina Romańska z Trójmiasta. Ten rok miał stać pod znakiem częstego chodzenia na basen. – Moje lekcje pływania lekko się opóźniły ze względu na nawał pracy, a potem ciążę. Nadal nie umiem pływać, ale jeśli nie umiem, to nie "pcham" się na głęboką wodę – zapewnia Romańska. W jej ocenie w szkołach brakowało lekcji pływania na wychowaniu fizycznym, ale z tego co zauważyła, placówki same wprowadzają dodatkowe zajęcia. – Mam nadzieję, że i ja znajdę czas, aby się nauczyć – dodaje.
Niewiele osób potrafi się przyznać, że nie umie pływać. – To wstyd nie umieć – w 2015 roku napisała na swoim profilu Michalina Romańska z Trójmiasta. Ten rok miał stać pod znakiem częstego chodzenia na basen. – Moje lekcje pływania lekko się opóźniły ze względu na nawał pracy, a potem ciążę. Nadal nie umiem pływać, ale jeśli nie umiem, to nie "pcham" się na głęboką wodę – zapewnia Romańska. W jej ocenie w szkołach brakowało lekcji pływania na wychowaniu fizycznym, ale z tego co zauważyła, placówki same wprowadzają dodatkowe zajęcia. – Mam nadzieję, że i ja znajdę czas, aby się nauczyć – dodaje.
Zdaniem Sławomira Mularskiego z włocławskiego Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego wśród plażowiczów widać poprawę znajomości pływania. W jego ocenie to nie brak umiejętności jest powodem dramatów nad wodą. – Raczej ich przecenianie. Cóż z tego, że rodzice zapisują dzieci do szkółek pływackich, jeśli nie wszczepi im się też podstawowych zachowań nad wodą – ocenia Mularski.
Ratownik wymienia kolejne przyczyny utonięcia. Niestety, wciąż podstawowy powód, to pijaństwo wśród "rekinów lądowych". Sławomir Mularski zauważył jednak coś więcej. – Tego nie pokazują statystyki. Często toną osoby, które korzystają różnego rodzaju sprzętu pływającego. Począwszy od materaców po łódki – dodaje WOPR-owiec.
Wystarczyła chwila
Przypadek Ewy właśnie do takich należy. Wymarzone wakacje w Chorwacji omal nie skończyły się tragedią. Potrafi pływać, chociaż nie zaliczyłaby się do dobrych pływaków. Co innego jej mąż, on radzi sobie świetnie. Oboje postanowili się wykąpać w ciepłym Adriatyku. Ona wolała popluskać się na materacu. – Męża nagle złapał skurcz w nogach. Uchwycił się materaca, tak niefortunnie, że ja spadłam. Momentalnie zachłysnęłam się wodą – dodaje. Okazało się, że odpłynęli spory kawałek od brzegu i nie są już na płyciźnie. Oboje zaczęli tonąć. Materac pchany wiatrem odpłynął. – Wyciągnęłam rękę w nadziei, że ktoś nas na plaży zauważy i pomoże. Krzyczeć nie byłam w stanie. Zachłystywałam się coraz mocniej wodą – wspomina. Przyznaje, że myślała już o najgorszym. Nie poradziłaby sobie. – Mąż opanował skurcz i w końcu to on podtrzymał moją głowę nad powierzchnią wody – opisuje.
Przypadek Ewy właśnie do takich należy. Wymarzone wakacje w Chorwacji omal nie skończyły się tragedią. Potrafi pływać, chociaż nie zaliczyłaby się do dobrych pływaków. Co innego jej mąż, on radzi sobie świetnie. Oboje postanowili się wykąpać w ciepłym Adriatyku. Ona wolała popluskać się na materacu. – Męża nagle złapał skurcz w nogach. Uchwycił się materaca, tak niefortunnie, że ja spadłam. Momentalnie zachłysnęłam się wodą – dodaje. Okazało się, że odpłynęli spory kawałek od brzegu i nie są już na płyciźnie. Oboje zaczęli tonąć. Materac pchany wiatrem odpłynął. – Wyciągnęłam rękę w nadziei, że ktoś nas na plaży zauważy i pomoże. Krzyczeć nie byłam w stanie. Zachłystywałam się coraz mocniej wodą – wspomina. Przyznaje, że myślała już o najgorszym. Nie poradziłaby sobie. – Mąż opanował skurcz i w końcu to on podtrzymał moją głowę nad powierzchnią wody – opisuje.
Z trudem dopłynęli na płyciznę. Od tamtej pory unika pływania na głębszej wodzie. – Po prostu boję się. Mam uraz. Dosłownie sekundy dzieliły nas od utonięcia. To jest chwila – mówi z lekkim przerażeniem w głosie.
Tekst przygotowaliśmy przed weekendem. Pytanie jak zmieni się tabelka ze statystykami w poniedziałek. A zmieni się prawie na pewno, bo dni, w których nikt z Polaków się nie topi, należą w tym sezonie do rzadkości.
