
Reklama.
Od kolizji minęło już pół roku. O swoich problemach Sebastian K. postanowił opowiedzieć dziennikarzom „Gazety Wyborczej”. Chłopak nie kryje rozżalenia i uważa, że stłuczka znacząco wpłynęła na jego los.
– Od lutego, zamiast się uczyć, głowę miałem zajętą czym innym. Z wyników nie jestem w pełni zadowolony, ale najistotniejsze, że maturę zdałem – opowiada młody kierowca. Marzył o studiach inżynierskich na Politechnice Krakowskiej albo Akademii Górniczo-Hutniczej, ale ze względu na marny wynik egzaminu dojrzałości skończyło się na skandynawistyce w Wyższej Szkole Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera.
– Tata od dłuższego czasu mieszka i pracuje w Norwegii (…). Swoją przyszłość wiążę raczej z Norwegią niż Polską. W zeszłym roku spędziłem tam wakacje. Pomagałem tacie – ujawnia Sebastian K., który w wywiadzie dla "Wyborczej” skazuje się na los emigranta. Zaznacza jednak, że zamierza ukończyć studia. To jednak nie koniec dramatu, który spotkał młodego kierowcę z Oświęcimia.
Okazuje się, że tuż przed maturą, pod koniec marca, chłopak doznał porażenia nerwu twarzowego. Dokładnie nie wiadomo czy paraliż to wynik emocji, które przebył, ale neurolog wskazał stres jako jedną z możliwych przyczyn. – Na początku siedziałem w domu, potem starałem się normalnie chodzić na lekcje. Trudno było mówić, jeść. Brałem leki sterydowe, w miesiąc przytyłem chyba 7 kg – żali się Sebastian K. Młody mężczyzna wciąż chodzi na rehabilitację, ale "prawie 95 proc. twarzy” ma już sprawne.
Słynny na całą Polskę kierowca opowiada, że od czasu wypadku odebrał 80 listów z prokuratury. – Założyłem już drugi segregator na pisma urzędowe – zdradza. Śledczy cały czas pracują nad sprawą. Kierowca seicento usłyszał zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku.
Źródło: wyborcza.pl