Krystyna Pietrek zadarła z jedną najważniejszych obecnie osób w wymiarze sprawiedliwości. I na własnej skórze przekonała się, ile warte są górnolotne słowa Patryka Jakiego. Wiceminister sprawiedliwości ostro krytykuje prezydent Warszawy Hannę Gronkiewicz-Waltz za to, że nie stawia się przed komisją weryfikacyjną ds. reprywatyzacji. Tymczasem sam od miesięcy unika przyjazdu do sądu w Opolu.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Głos mieszkańców był tu bez znaczenia, mimo iż w konsultacjach społecznych niemal 100 proc. z nich opowiedziało się przeciwko zmianom granic gmin. Patryk Jaki próbował zdezawuować te wyniki, twierdząc, iż były one sfałszowane, bo pukano głównie do domów zamieszkałych przed przedstawicieli mniejszości niemieckiej.
I właśnie tego nie mogła znieść inicjatorka konsultacji we wsi Czarnowąsy w gminie Dobrzeń Wielki. Sołtys Czarnowąsów Krystyna Pietrek poczuła się dotknięta tymi słowami, gdyż wiceminister właściwie wprost oskarżył ją o oszustwo, skoro to ona te "sfałszowane" konsultacje organizowała. Pozwała Patryka Jakiego i... wciąż czeka na jego przyjazd do sądu. W rozmowie z naTemat Krystyna Pietrek, teraz już była sołtys i mieszkanka Opola "z przymusu", mówi, że pozwała Patryka Jakiego "żeby się chłop opamiętał".
Ile odbyło się już rozpraw w procesie, jaki wytoczyła Pani ministrowi Jakiemu?
Pierwsza rozprawa odbyła się w marcu, druga w maju, kolejna w lipcu i ostatnia miała być 7 sierpnia...
...i czy na którejkolwiek z rozpraw minister Jaki się pojawił?
No, niestety – pan minister się ociąga. Nie chce przyjechać, a nie powinno to stanowić dla niego problemu. Proces toczy się w Opolu, czyli w miejscu zamieszkania pana ministra, on tu ma rodzinę. Jeżeli pan Tusk może przyjechać z Brukseli na przesłuchanie w Warszawie, to nie rozumiem dlaczego pan Jaki nie może przyjechać na rozprawę do Opola. Przecież nie jesteśmy na krańcu świata.
Jest szansa, że w ogóle się pojawi?
Pod koniec lipca pan minister złożył zażalenie do Sądu Apelacyjnego we Wrocławiu na panią sędzię z Opola, że nie uznała faktu, że chroni go immunitet. Tymczasem są orzeczenia Sądu Najwyższego, które wskazują, że w tego typu sprawach immunitet jest bez znaczenia (o tym przed laty pisał portal lex.pl – przyp. red.).
Może Patryk Jaki faktycznie nie chce tego procesu i zaproponował Pani jakąś ugodę? W końcu każdemu czasem zdarzy się w emocjach coś "chlapnąć"...
Oj, nie. To nie było chlapnięcie. To był cały cykl. Nagonka. Celem tej nagonki byli wolontariusze, którzy brali udział w konsultacjach dotyczących powiększenia Opola. Chodziło o wykazanie, że wyniki tych konsultacji zostały sfałszowane przez mniejszość niemiecką (niemal 100 proc. uczestniczących w konsultacjach opowiedziało się przeciwko zmianom – przyp. red.). Taka jest ich metoda – dowieść, że wszystko, co nie jest po myśli rządzących, to na pewno jest nieprawda.
Żadnych przeprosin, żadnej próby ugody nie było i nie ma. Mecenas Patryka Jakiego wcześniej na rozprawach tłumaczył, że pan minister nie może przyjechać do Opola, bo taki jest zapracowany i nie ma czasu. Na tej przedostatniej rozprawie, 7 lipca, pani sędzia powiedziała, że skoro tak, to ona proponuje trzy terminy: 24, 25 i 26 lipca. Zapytała mnie, czy mi to odpowiada, powiedziałam, że tak. Potem zapytała pełnomocnika pana ministra, czy jemu to pasuje – on nie wiedział. To zrobiła 15-minutową przerwę, żeby mecenas mógł się skontaktować z klientem i żeby pan minister sam wskazał inny termin, jeśli się okaże, że żaden z tych trzech dni mu nie odpowiada. No i to pan minister sam wyznaczył inny termin, na poniedziałek 7 sierpnia.
I też się nie pojawił?
No, nie. W piątek wieczorem dowiedziałam się, że poprosił o przesunięcie terminu, bo w międzyczasie złożył wspomnianą skargę do Sądu Apelacyjnego. I następny termin zostanie wyznaczony później.
Czyli wszystko jest teraz w zawieszeniu.
Tak. I nie mam pojęcia, co będzie dalej. Na własnej skórze poznałam, co oznacza ten "drugi sort", który dla rządzących nic nie znaczy i może być poniżany.
Czuję się jak niepełnowartościowy obywatel kraju, który sama sobie wybrałam. Ja już swoje lata mam. Przeżyłam głęboką komunę, stan wojenny, jedną powódź, drugą powódź... Żyję tu i chcę tu żyć. Pan Jaki wyzywa nas od Niemców, więc mu odpowiadam: ci Niemcy, którzy się czuli Niemcami, to wyemigrowali w latach 90' do Niemiec. Urodziłam się na Śląsku, który ma historię jaką ma. Śląsk był zawsze Śląskiem. Czuję się Ślązaczką. Dlatego te słowa o sfałszowaniu konsultacji przez Niemców tak bardzo zabolały mnie i wielu wolontariuszy. Chcę tu żyć swobodnie i dlatego walczę, żeby nie było jakichś incydentów, wytykania od Niemców. Stąd ten pozew – żeby się chłop opamiętał i nie obrażał z grubej rury każdego, kto mu stanie na drodze.