
Od lewa do prawa. Prawo i Sprawiedliwość z prezesem Jarosławem Kaczyńskim na czele atakuje wszystkich. Teraz oberwało się mniejszości niemieckiej, która jego zdaniem ma za dużo przywilejów. Cegiełkę dołożył też Joachim Brudziński, który nie tylko potwierdza słowa prezesa PiS, ale zarzuca, że mniejszość niemiecka "ściśle współpracuje z PO". – Niczego innego się po panu Kaczyńskim nie spodziewaliśmy, ale nie będziemy go reformować, bo się nie da – mówi Norbert Rasch, przewodniczący największego stowarzyszenia osób narodowości niemieckiej w Polsce.
Mniejszość niemiecka?
Jest największą liczebnie spośród ustawowo uznawanych mniejszości narodowych w Polsce. Obecnie mniejszość niemiecka to Polacy narodowości niemieckiej, którzy zadeklarowali swoją niemiecką narodowość w ramach spisów powszechnych organizowanych na terenie państwa polskiego. CZYTAJ WIĘCEJ
– Tyle praw dla Niemców w Polsce, ile w Niemczech dla Polaków – przekonywał. O ironio, to właśnie w województwie opolskim znajduje się największe skupisko mniejszości niemieckiej w całej Polsce. Wygląda na to, że PiS-owi nie zależy na jej głosach. Sprawę podgrzał dodatkowo Joachim Brudziński, który dziś w TVN24 zarzucił mniejszości "ścisłą współpracę" z Platformą Obywatelską, więc PiS nie rozpatruje jej w kategoriach "politycznego zysku".
Jarosław Kaczyński wyjątkowo lubi zabierać głos w sprawach polsko-niemieckich. Najgłośniejszą wypowiedzią było chyba określenie Ruchu Autonomii Śląska "zakamuflowaną opcją niemiecką". W zeszłym tygodniu mówił także o repolonizacji mediów. Bardziej uważni obserwatorzy pamiętają też, jak podczas konferencji spytał reportera TVN, czy ten jest ze stacji "polskiej czy niemieckiej".
Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Niemców na Śląsku Opolskim (TSKN)
Jest najliczniejszą organizacją Mniejszości Niemieckiej w Polsce. Należą do niej około 330 koła terenowe. Koła terenowe DFK zrzeszone są w około 50 gminach , a te w 7 powiatach.
Celem Towarzystwa jest animacja i wspieranie życia kulturalnego Mniejszości Niemieckiej, rozwój niemieckojęzycznego szkolnictwa w regionie, propagowanie dwujęzyczności mieszkańców regionu
CZYTAJ WIĘCEJ
Niemniej jednak nie zamierzają zostawić sprawy bez odpowiedzi. Właśnie trwają obrady zarządu, na których zostanie poruszona kwestia tego, jak zareagować na słowa Kaczyńskiego. W grę wchodzi oficjalne oświadczenie, ale ci, którzy liczą na medialną przepychankę mogą być rozczarowani.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości, choć przemawiał w województwie opolskim, to zdaniem naszego rozmówcy nie ma zielonego pojęcia o regionie i całym problemie mniejszości. – Prezes PiS nigdy nie spotkał się twarzą w twarz z przedstawicielami mniejszości niemieckiej. Swoje opinie wyrabia co najwyżej na podstawie tego, co dociera do niego od polityków z regionu – słyszymy.
Mniejszość Niemiecka od dwóch kadencji ma w polskim parlamencie po jednym przedstawicielu. Wcześniej trzykrotnie było ich dwóch, a na początku lat dziewięćdziesiątych uzyskali nawet siedem mandatów poselskich. Mniejszość ma znikome poparcie w skali kraju. W zeszłorocznych wyborach było to zaledwie 0,19, a cztery lata wcześniej niewiele więcej, bo tylko 0,20 procent (jako komitet mniejszości narodowej nie musi przekraczać 5–procentowego progu).
Jest także inny wymiar braku chęci współpracy z Prawem i Sprawiedliwością: strach. – Niewykluczone, że po nagonkach, które urządza PiS rozproszymy się i zejdziemy do podziemia. Może dojść do sytuacji, w której nikt nie będzie chciał zostać posłem z ramienia mniejszości niemieckiej, bo najzwyczajniej w świecie będzie zbyt niebezpiecznie przyznawać się do narodowości, a już w szczególności niemieckiej. Tego się boimy, a to całkiem realny scenariusz, jeżeli PiS dojdzie do władzy – mówi przewodniczący Norbert Rasch.
Czasami jednak zarzuty PiS-u wydają się być uzasadnione. Tak było w przypadku szkoły prowadzonej przez mniejszość niemiecką, której zarzucano antypolskie działanie i dyskryminowanie uczniów, których rodzice nie podpisali deklaracji o nauce języka niemieckiego jako ojczystego. Dzieci, które wolały uczyć się niemieckiego jako drugiego języka nie były obecne w dziennikach, nie mogły kandydować do samorządu klasy, a ich rodzice nie mieli prawa głosu na wywiadówkach.
Kontrowersje w sprawie obchodów powstań śląskich
Wielkie oburzenie wywołał list Norberta Rascha, który przed obchodami powstań śląskich napisał do marszałka województwa opolskiego. Rasch pisał wtedy:
Powinniśmy odejść od zmitologizowanego ukazywania tamtych wydarzeń i instrumentalnego posługiwania się historią w celach politycznych. Dotychczasowa i planowana formuła upamiętnień wyklucza z udziału w uroczystościach tę część społeczeństwa, dla której powstania śląskie były tragedią rodzinną i zbrojnym atakiem na integralność terytorialną kraju. Podkreśla ona najczarniejsze karty tej ziemi, uwypuklając je jako chwalebne. CZYTAJ WIĘCEJ
Przewodniczący TSKN obawia się, że słowa, które padają z ust polityków obydwu krajów mogą doprowadzić do sytuacji, gdy Niemiec i Polak żyjący płot w płot od wielu lat nagle po prostu zaczną się nienawidzić. – Politycy PiS swoimi słowami wsadzają kij w mrowisko, a to niedopuszczalne. To może doprowadzić do tąpnięcia na płaszczyźnie stosunków międzynarodowych, a to z czasem odbije się na tych najważniejszych stosunkach, międzyludzkich – tłumaczy. Nie zmienia to jednak faktu, że nasz rozmówca ocenia stosunki polsko-niemieckie, jako dobre, a nawet bardzo dobre.
